BIBLIOTEKA INTERNETOWA Strażnicy
BIBLIOTEKA INTERNETOWA
Strażnicy
polski
  • BIBLIA
  • PUBLIKACJE
  • ZEBRANIA
  • g89 8.1 ss. 12-15
  • Muzyk znajduje prawdziwą harmonię

Brak nagrań wideo wybranego fragmentu tekstu.

Niestety, nie udało się uruchomić tego pliku wideo.

  • Muzyk znajduje prawdziwą harmonię
  • Przebudźcie się! — 1989
  • Podobne artykuły
  • Jak przyznać muzyce odpowiednie miejsce w życiu?
    Pytania młodych ludzi — praktyczne odpowiedzi, tom 2
  • Kiedy muzyka jest pożyteczna?
    Strażnica Zwiastująca Królestwo Jehowy — 1989
  • Czy to ważne, jakiej muzyki słucham?
    Młodzi ludzie pytają
  • Muzyka — sprawiający radość dar od Jehowy
    Strażnica Zwiastująca Królestwo Jehowy — 1985
Zobacz więcej
Przebudźcie się! — 1989
g89 8.1 ss. 12-15

Muzyk znajduje prawdziwą harmonię

Wywiad dla „Przebudźcie się!” ze znanym muzykiem zachodnioniemieckim

Hans, dlaczego zostałeś muzykiem?

Muzyka fascynowała mnie już od dzieciństwa. Pod koniec lat pięćdziesiątych zachwycałem się muzyką gitarową takich zespołów instrumentalnych, jak The Shadows i The Ventures. Zacząłem uczyć się grać na gitarze, gdy miałem 11 lat.

Później zainteresowałem się przede wszystkim klasyczną muzyką gitarową i w wieku 18 lat rozpocząłem studia muzyczne. W roku 1971 zdałem egzaminy końcowe i zostałem nauczycielem muzyki. Przez trzy lata pracowałem z młodzieżą oraz udzielałem lekcji gry w konserwatorium. Dopiero wówczas zająłem się zawodowo muzyką rozrywkową.

To raczej przypadek zrządził, że zagrany przeze mnie na gitarze instrumentalny utwór zatytułowany „Verde” nagle stał się przebojem.

Jaką rolę muzyka odgrywa w twoim życiu dzisiaj?

W dalszym ciągu chętnie gram i lubię słuchać muzyki — zarabiam nią na utrzymanie. Ale teraz, jak wiesz, pierwsze miejsce w moim życiu zajmuje coś całkiem innego.

Jak do tego doszło?

W styczniu 1977 roku do naszego zespołu dołączył nowy perkusista, Val. Gdy się dowiedzieliśmy, że jest Świadkiem Jehowy, uzgodniliśmy, że nie będziemy wnikać w jego przekonania religijne, bo każdy może sobie wierzyć, w co chce.

Wkrótce po naszym wyjeździe na tournée okazało się, że jego poglądy na moralność, palenie tytoniu i święta kościelne są całkiem inne niż nasze. W rezultacie niemal codziennie wywiązywały się ożywione dyskusje. Ponieważ przy udzielaniu odpowiedzi Val zawsze posługiwał się Biblią, wzbudziło to moje zainteresowanie.

Co przedtem myślałeś o religii?

Chociaż zawsze wierzyłem w Boga, to jednak nigdy z własnej woli nie poszedłem do kościoła. Wydawało mi się, że Biblię można rozumieć po skończeniu studiów teologicznych. Mój kościół jednak nigdy nie dał mi podstaw do głębokiej wiary, a duchowni mnie rozczarowali.

Z drugiej strony Val potrafił dać mi odpowiedź na niejedno pytanie. Na przykład dawniej każda rozmowa na temat, skąd Kain wziął sobie żonę, kończyła się na niczym. Wyjaśnienie, że Kain poślubił swoją siostrę, zadowoliło mnie (Rodzaju 4:17; 5:4).

Val podarował mi Biblię, którą zaraz zacząłem czytać. Przeczytałem też otrzymane publikacje biblijne i wtedy zacząłem go zasypywać pytaniami. Uzyskiwanymi cudownymi wiadomościami dzieliłem się zawsze z moją żoną, Birgit, która ku mojej radości przyłączyła się do naszego regularnego studium Biblii. Było to pod koniec 1977 roku.

A zatem podjęcie studium biblijnego bardzo ci się opłaciło?

O tak! Otworzyło mi oczy na ważną kwestię, o której często dyskutowaliśmy z przyjaciółmi. Nigdy jednak nie doszliśmy do zadowalającego rozstrzygnięcia, tak iż każdy tłumaczył to sobie po swojemu.

Gnębiła mnie jedna myśl: Człowiek się rodzi, pracuje, coś osiąga, a potem umiera. Czy to już wszystko? Po co właściwie żyjemy? Niektórzy na przykład chorują już od wczesnej młodości i na dobrą sprawę nigdy nie zdołają nacieszyć się życiem. Oczywiście wielu łudzi się jakąś mglistą nadzieją na istnienie czegoś po śmierci. Słaba to jednak pociecha. Ponadto zauważyłem, że ludzie jakoś nie potrafią przezwyciężyć wrogości zarówno w stosunkach między supermocarstwami, jak też między pojedynczymi osobami.

Byłem głęboko poruszony, gdy zrozumiałem, jak dużo można się dowiedzieć ze Słowa Bożego, które zostało spisane dla naszego pożytku. Nadzieja, którą ono rozbudza, nie jest płonna, tylko mocno uzasadniona. Dzięki studium Biblii zrozumiałem, że nie muszę się zamartwiać problemami światowymi. Dowiedziałem się z niej, jak można sobie z tym radzić.

Ponieważ Val mieszkał dość daleko, więc z czasem postarał się, żeby nas odwiedzało pewne małżeństwo: Gerhard i Barbara. Gerhard też był muzykiem. Dawniej go spotykałem, gdy pracowałem w studio, teraz byłem zdumiony widząc, jak się zmienił.

Jakie zmiany masz na myśli?

Pamiętam go jeszcze z okresu, gdy był wykonawcą muzyki pop. Miał długie włosy, wynędzniałą twarz, od czasu do czasu zażywał narkotyki, i do tego prowadził się niemoralnie. Teraz zmienił się całkowicie, prawie nie do poznania. Był spokojny, zrównoważony, wyglądał czysto i porządnie. Zrobiło to na mnie wielkie wrażenie.

Studiowaliśmy Biblię co tydzień po trzy do czterech godzin na podstawie książki Prawda, która prowadzi do życia wiecznego. Ponieważ nie paliłem, nie zażywałem narkotyków ani nie prowadziłem się niemoralnie, więc sądziłem, że w moim życiu nie zajdzie potrzeba dokonania większych zmian. Jednakże w miarę poznawania Boga i uświadamiania sobie, że chrześcijanie nie należą do świata, który się od Niego oddalił, moje sumienie stawało się coraz wrażliwsze.

Czym ci zaimponowali Świadkowie Jehowy?

Ciągle mam przed oczyma naszą pierwszą wizytę w Sali Królestwa. Ludzie byli tam całkiem inni. Witali się ze sobą, promieniowała od nich miłość i życzliwość — widać było harmonię.

Jeszcze bardziej rzuciło mi się to w oczy w roku 1978 na międzynarodowym zgromadzeniu Świadków Jehowy, które się odbyło w Monachium pod hasłem „Zwycięska wiara”. Również tam wszyscy obecni byli życzliwi i uważnie słuchali programu. Bezpośrednio po tym zjeździe musiałem wystąpić z racji swego zawodu przed całkiem „normalną” publicznością bawarską. Niektórzy pod wpływem alkoholu zakończyli ten wieczór walką na noże.

Świadkowie Jehowy różnili się pod jeszcze innym względem. W świecie robi się dużo hałasu wokół sławnych ludzi. Dawniej gdzie się pojawiłem, zaraz mówiono: „To Ricky King!” Tutaj tak nie było. Nawiasem mówiąc, bardzo sobie cenię, gdy ktoś w rozmowie ze mną używa mojego prawdziwego imienia. Z pseudonimu artystycznego, który figuruje również w moim paszporcie i umożliwia mi prowadzenie interesów, korzystam tylko w sprawach zawodowych.

Z czasem zrozumiałem, że muszę jeszcze coś zmienić. Muzyka była treścią mego życia. Wszystko obracało się wokół niej i żona przystała na taki styl życia. Teraz jednak uczyłem się tak żyć, żeby muzyka nie pochłaniała mnie bez reszty — żeby nie była najważniejsza. Zrobiliśmy dalsze postępy i w 1979 roku zostaliśmy ochrzczeni jako Świadkowie Jehowy.

Czy z własnego doświadczenia zechciałbyś nam coś opowiedzieć o wpływie, jaki muzyka wywiera na ludzi?

Chętnie. Muzyka działa na uczucia i skłonności, może je też rozbudzać. Niektóre gatunki muzyki działają na ludzi kojąco, odprężają i usposabiają pokojowo. W takiej muzyce na pierwszy plan wysuwa się melodia i harmonia, a nie wybijanie taktu i rytm.

Byłem świadkiem, jak muzyka hardrockowa wyzwalała w słuchaczach agresję i skłonność do stosowania przemocy, wskutek czego dochodziło do bijatyki przed sceną. Hałaśliwe eksponowanie rytmu takiej muzyki pobudza słuchaczy do dawania upustu swoim uczuciom.

Co twoim zdaniem należy brać pod uwagę przy wyborze muzyki?

Gdy stwierdziłem, że niektóre płyty zachęcają do spirytyzmu i satanizmu, wyrzuciłem je na śmietnik. Takie płyty można zwykle rozpoznać po okładce albo po tekście piosenek.

Błędem jest bagatelizowanie wpływu, jak takie teksty wywierają na słuchaczy. Ich autorzy starają się schlebiać wszelkim gustom. Przy układaniu swoich piosenek członkowie zespołów młodzieżowych często nawiązują do własnych problemów. Wywołuje to żywy oddźwięk w młodych, którzy często znają takie słowa na pamięć. Teksty piosenek mogą zachęcać do zażywania narkotyków, upijania się bądź niemoralności. Takie pozwalanie sobie na wszystko wywołuje liczne problemy, toteż trend do korzystania z nieograniczonej „swobody” traci już dziś na znaczeniu.

Muzyka rozrywkowa i taneczna może też wzniecać złe pragnienia. Wykonawca śpiewa o szczęściu i czułości, to znaczy o czymś, czego wielu słuchających może nie zaznawać ze swymi partnerami. Artystę często utożsamia się z tym, o czym on śpiewa. Znam wielu zawodowych muzyków, którzy stali się w ten sposób prawdziwymi ulubieńcami kobiet.

Gdy się ktoś pogrąży w takim świecie fantazji, potrafi zacząć ubóstwiać wykonawcę. Może się to zacząć całkiem niewinnie — prośbą o autograf na pamiątkę. Ale potem niektórzy zaczynają uważać artystę za ideał. Stawiają go na piedestale i czynią swoim idolem. Niekiedy wieszają na ścianie zdjęcie swego ulubieńca i naśladują jego sposób ubierania się i czesania, wyrzekając się przy tym własnej osobowości. Tymczasem chrześcijanie muszą pamiętać, że uwielbienie należy się tylko Bogu.

Jak ci się udaje godzić pracę zawodową z obowiązkami chrześcijanina?

Gdybym w dalszym ciągu musiał dla zarobku ciągle podróżować z zespołem, to nie chciałbym już być zawodowym muzykiem. Gdy dawniej musiałem wyjeżdżać na wielotygodniowe tournée, zauważyłem, że nacisk ze strony świata stawał się coraz silniejszy, a ja słabłem. Uświadomiłem sobie, jak bardzo potrzebuję cotygodniowych zebrań zborowych oraz towarzystwa współchrześcijan! Teraz, gdy moja sytuacja się zmieniła, mogę sprawować obowiązki starszego w miejscowym zborze Świadków Jehowy.

Obecnie komponuję i piszę teksty w domu. Nagrywanie odbywa się w studio. Niekiedy występuję na estradzie podczas uroczystych koncertów, i wtedy bywam krótko poza domem. Oczywiście nie występuję na scenie w okresie Bożego Narodzenia i Nowego Roku ani podczas karnawału, mimo że w tym czasie dochody muzyków są najwyższe. Gdybym musiał być stale w drodze i grywać prawie każdego wieczora, ucierpiałaby na tym moja bezcenna wiara.

Bardzo się cieszę, że znalazłem biblijną nadzieję na sprawiedliwy nowy system rzeczy i pragnę ją przekazywać jak największej liczbie ludzi. Regularnie głoszę w sąsiedztwie od domu do domu, zanosząc ludziom dobrą nowinę o Królestwie. Ponieważ sam układam sobie rozkład zajęć, więc często w południe prowadzę studia biblijne z zainteresowanymi. Oboje z żoną pomogliśmy poznać prawdę czteroosobowej rodzinie.

Co myślisz o przyszłości?

Gdy dawniej zastanawiałem się nad wyścigiem zbrojeń, głodem, zanieczyszczeniem środowiska naturalnego oraz innymi problemami nękającymi świat i dochodziłem do wniosku, że nie ma żadnej uzasadnionej nadziei na jakąś zmianę, zadawałem sobie pytanie, czy życie w ogóle ma sens. Teraz zapatruję się na to wszystko inaczej, bo wiem, że Bóg weźmie sprawy w swoje ręce. Z Psalmu 37:37, 38 wynika, że przyszłość stojących po stronie Boga będzie „pokojowa”, ale „przyszłość ludzi niegodziwych naprawdę będzie odcięta”.

Wciąż zachwycają mnie słowa z Księgi Objawienia 21:4: „I otrze [Bóg] wszelką łzę z ich oczu, i nie będzie już śmierci, nie będzie też żałoby ani krzyku, ani bólu. Rzeczy dawniejsze przeminęły”. Będzie to oznaczać kres chorób i śmierci, jak również koniec wszystkich złych „rzeczy dawniejszych”. Ziemia stanie się wówczas pokojowym rajem.

Studium Biblii pomogło mi znaleźć prawdziwą harmonię. Podobnie Bóg zaprowadzi harmonię i pokój w całym swoim stworzeniu. (Rozmowa z Hansem Lingenfelderem).

[Ilustracja na stronie 13]

Od roku 1977 moje życie muzyka zaczęło się zmieniać

[Ilustracja na stronie 15]

Hans (gitarzysta w środku po lewej stronie) z żoną (obok) radują się w towarzystwie chrześcijan

    Publikacje w języku polskim (1960-2026)
    Wyloguj
    Zaloguj
    • polski
    • Udostępnij
    • Ustawienia
    • Copyright © 2025 Watch Tower Bible and Tract Society of Pennsylvania
    • Warunki użytkowania
    • Polityka prywatności
    • Ustawienia prywatności
    • JW.ORG
    • Zaloguj
    Udostępnij