BIBLIOTEKA INTERNETOWA Strażnicy
BIBLIOTEKA INTERNETOWA
Strażnicy
polski
  • BIBLIA
  • PUBLIKACJE
  • ZEBRANIA
  • g89 8.7 ss. 15-19
  • Śladami Inków

Brak nagrań wideo wybranego fragmentu tekstu.

Niestety, nie udało się uruchomić tego pliku wideo.

  • Śladami Inków
  • Przebudźcie się! — 1989
  • Śródtytuły
  • Podobne artykuły
  • Podróż krętym szlakiem
  • Bezlik kamieni i stopni
  • Lamy, gwiazdy i my
  • Inkowie i konkwistadorzy
  • Inkowie powrócą!
  • Jak upadło złote imperium Inków
    Przebudźcie się! — 1998
  • Cuzco — starodawna stolica Inków
    Przebudźcie się! — 1997
  • Muszą się dowiedzieć
    Przebudźcie się! — 2006
  • Od naszych Czytelników
    Przebudźcie się! — 1998
Zobacz więcej
Przebudźcie się! — 1989
g89 8.7 ss. 15-19

Śladami Inków

„ZACHWYCAJĄCE!” „Jakież to majestatyczne!” „Mam wrażenie, że się cofnęliśmy w czasie”. Takie uczucia wzbudził w nas oszałamiający widok legendarnego Machu Picchu, zaginionego miasta Inków w Peru.

Wprawdzie byłem już kiedyś w Machu Picchu, ale ponowne zwiedzenie go w towarzystwie mojej żony Elizabeth oraz naszych przyjaciół, Baltasara i Heidi, okazało się niezapomnianym przeżyciem.

Nasza wyprawa na Machu Picchu rozpoczęła się w Cuzco, fascynującej stolicy dawnego państwa Inków, leżącej jakieś 3400 metrów nad poziomem morza. Miasto to wzniósł władca Inków Pachacuti, nadając mu kształt pumy, i do dziś obfituje ono w zabytki architektury inkaskiej, tchnące niepowtarzalnym urokiem. Wiele budynków przy głównym placu spoczywa na fundamentach z czasów Inków. Te kamienne bloki, często półtorametrowe i większe, ważą po kilka ton, ale są doskonale dopasowane i połączone bez zaprawy. Hiszpański kronikarz Cieza napisał: „Trudno pojąć, (...) jak zdołano je tu sprowadzić i ułożyć”. Powiedziano nam jednak, że wszystko, co dotąd widzieliśmy, to nic w porównaniu z Machu Picchu.

Podróż krętym szlakiem

Tego piątkowego poranka wstaliśmy wcześnie i o siódmej wyruszyliśmy ze stacji San Pedro w Cuzco podnieceni tym, że wreszcie siedzimy w pociągu do Machu Picchu. Sam pociąg był już chyba dobrze wysłużony, ale bez trudu pokonywał serpentyny, zjeżdżając na skraj dżungli amazońskiej, zaczynającej się 1200 metrów poniżej Cuzco. Podczas czterogodzinnej podróży wzdłuż rzeki Urubamba do Machu Picchu (co oznacza „stary szczyt”) krajobraz zmieniał się w oczach. W miarę jak opuszczaliśmy jałowe góry i bezwodny płaskowyż, w okolicy pojawiało się coraz więcej zieleni i wkrótce otaczały nas stoki okryte płaszczem bujnej roślinności.

W pociągu rozmowa toczyła się wokół tego, co wiedzieliśmy i czytaliśmy o Machu Picchu i jego historii. To wymarłe miasto odkrył w lipcu 1911 roku amerykański podróżnik Hiram Bingham. Służący miał go przeprowadzić przez las tropikalny do „pobliskich ruin” na górze zwanej Machu Picchu. „Wtem bez żadnego uprzedzenia”, napisał później Bingham, „pokazał mi pod ogromnym występem skalnym przepiękną jaskinię, wyłożoną świetnie obrobionymi kamieniami”. Kiedy przewodnik wskazał na pewną ścianę, „wydawało się, że to nieprawdopodobny sen. Zaczęło mi świtać w głowie, że ten mur i przyległa doń półokrągła świątynia nad jaskinią należą do najwspanialszych robót kamieniarskich świata”. Pomyśleć, że i my mieliśmy obejrzeć te arcydzieła!

Do tej pory nie wiadomo, w jakim celu wybudowano około 500 lat temu tę odosobnioną twierdzę. Według pewnej teorii było to schronienie dla Dziewic Słońca, co by tłumaczyło, dlaczego w komorach grobowych odkrytych przez Binghama znajdowały się głównie kobiece kości. Inna teoria głosi, iż miasto stanowiło wysuniętą placówkę wojskową. Zdaniem niektórych mogło być ustronną rezydencją władców albo kryjówką Inków przed hiszpańskim zdobywcą Pizarrem. Mogła to też być stolica Vilcabamby — nowego państwa, które w nieprzebytej dżungli amazońskiej założył inka Manko. Obojętnie jaka była prawda o Machu Picchu, nie mogliśmy się doczekać, kiedy ujrzymy te niezwykłe ruiny, położone na wysokości ponad 2000 metrów nad poziomem morza.

Kiedy dojechaliśmy do podnóża Machu Picchu, wiedzieliśmy wprawdzie, że zaginione miasto znajduje się nad nami, ale z peronu w żaden sposób nie mogliśmy go dostrzec. Szybko stanęliśmy w kolejce do autobusu, który potem przez 20 minut wspinał się serpentyną na górę. Jednakże nawet podczas jazdy tą krętą drogą daremnie wytężaliśmy wzrok w poszukiwaniu resztek dawnych budowli.

Bezlik kamieni i stopni

Po zameldowaniu się w hotelu (jedynym nowoczesnym budynku na tej górze) dotarliśmy wreszcie do bramy wiodącej do ruin. To, co zobaczyliśmy za rogiem, zaparło nam dech w piersiach. Widok był nie do opisania. Elizabeth powiedziała: „Oglądałam sporo zdjęć, ale one po prostu nie są w stanie oddać rzeczywistości”. Jakieś 600 metrów niżej, między zboczami gór wiła się Urubamba. Zewsząd otaczały nas majestatyczne, zielone szczyty, wobec których czuliśmy się pyłkami. A w tej urzekającej scenerii leżało opustoszałe miasto, przypominające sanktuarium nie skalane stopą najeźdźców i oszałamiające swą niezwykłością.

Mieliśmy przed sobą ruiny miasta zbudowanego w całości z kamieni, mistrzowską kompozycję geometryczną z granitu, umiejętnie wykorzystującą niecodzienne ukształtowanie terenu. Parterowe na ogół budynki wzniesione zostały, jak sądzą współcześni historycy, u schyłku istnienia państwa Inków. W swym wnętrzu kryją mnóstwo nisz, które podobnie jak drzwi i okna zwężają się ku górze na kształt trapezu, co jest cechą charakterystyczną architektury późnoinkaskiej. Rozległy pusty obszar w środku miasta — być może główny plac — otaczają tarasy, świątynie, domy mieszkalne i strome schody. Niektóre ściany postawiono z precyzyjnie obrobionych kamieni, przynoszących chlubę inkaskiemu rzemiosłu.

Przemierzyliśmy ten niepowtarzalny zespół ruin wzdłuż i wszerz i dopiero wtedy zaczęliśmy zdawać sobie sprawę z jego rozmiarów. Na przejście z jednego końca na drugi potrzebowaliśmy dobrej godziny, nie licząc czasu, jaki nam zabrało wdrapanie się na Huayna Picchu. Ze względu na pochyłość terenu wszędzie porobiono stopnie — łącznie jest ich ponad 3000. Nawet na okalających miasto tarasach, na których uprawiano rośliny i wypasano zwierzęta, znajdują się występy skalne, służące do przechodzenia z jednego poziomu na drugi. Ocenia się, że powierzchnia całego miasta wynosi jakieś 13 kilometrów kwadratowych.

Głębokie wrażenie wywarł na nas dobry stan tych ruin. Kiedy Bingham je odkrył, nie znalazł żadnych uchwytnych śladów walki. Sami mogliśmy stwierdzić, że miasto wyglądało raczej na opuszczone niż na zdobyte. Inkowie nie znali koła, toteż do tej pory nie wiadomo, jak przetransportowali te potężne głazy. A przecież zostały one doskonale obciosane i umieszczone na swych miejscach. Pozostałości tego miasta, starannie podzielonego na dzielnice, do dziś są świadectwem wysoko rozwiniętej cywilizacji.

Lamy, gwiazdy i my

Jednodniowi turyści wyjechali wczesnym popołudniem, oddając Machu Picchu we władanie nielicznym gościom hotelowym. Pogrążeni w myślach spacerowaliśmy wśród ruin, podziwiając w samotności zachód słońca. Podczas przechadzki Heidi i Elizabeth dostrzegły w jakimś zakątku lamę i jej młode. W Peru lamy często używane są jako zwierzęta juczne, mogące nosić ciężary o wadze do 35 kilogramów, ale za słabe, by unieść człowieka. Obecność naszych żon początkowo jak gdyby zaniepokoiła lamy, lecz Heidi i Elizabeth mimo to postanowiły sfotografować z bliska owe piękne stworzenia, które wydawały się tak zadomowione w tych ruinach. Nie chciały ich rozdrażnić, kiedy bowiem lamy czują się zagrożone, plują kwaśną śliną. Zaprzyjaźniały się więc z nimi powoli, aż w końcu Heidi udało się nawet nakarmić samicę trawą.

Późnym wieczorem włożyliśmy swetry i wyszliśmy w gwiaździstą noc, daleko od sztucznych świateł hotelowych. Mrok rozpraszały teraz tylko gwiazdy rozsiane po niebie. Rozmyślaliśmy o majestacie Jehowy oraz o ludziach, którzy czterysta lat temu mieszkali na tej górze i spoglądali ku tym samym gwiazdom.

Inkowie i konkwistadorzy

Nazajutrz wczesnym rankiem, jeszcze przed wschodem słońca, znowu byliśmy wśród ruin. Gdzieś z oddali dolatywały melancholijne dźwięki fletni. Zanim przybyli nowi turyści, upajaliśmy się pięknem Machu Picchu i atmosferą otaczającą to miejsce.

Kiedy odpoczywaliśmy wśród ruin, zastanawiając się nad wszystkim, co dane nam było oglądać, Baltasar zwrócił naszą uwagę na tragiczne skutki odstępowania przez religię od prawdziwych nauk Biblii (Mateusza 7:15-20). Hiszpańscy konkwistadorzy, powodowani nienasyconą chciwością, spustoszyli w imię religii katolickiej kwitnącą cywilizację Inków, nie dowiedziawszy się niczego o ich życiu. Inkowie nie znali pisma, lecz za to używali kipu, to znaczy długich sznurów z węzełkami, służących do utrwalania danych o plonach, broni, urodzinach, zgonach i tak dalej. Ponieważ jednak hiszpańscy najeźdźcy zniszczyli kipu, niewiele zachowało się informacji o kulturze inkaskiej.

Inkowie powrócą!

Pamiętając o zmartwychwstaniu obiecanym przez Jehowę, Elizabeth i Heidi powiedziały, że cudowna jest świadomość, iż ludzie, których cywilizację spotkała doszczętna zagłada, będą mogli powrócić do życia (Dzieje Apostolskie 24:15). I pomyśleć, że być może poznamy niektórych Inków i od nich samych dowiemy się czegoś o ich kulturze! Może nawet będziemy mieć przywilej nauczać dawnych mieszkańców Machu Picchu o prawdziwym Bogu i Jego zamierzeniu względem nich.

Nasz dwudniowy pobyt w Machu Picchu dobiegł końca i wyruszyliśmy w drogę powrotną do Cuzco. Zachowaliśmy jednak piękne wspomnienia o niezwykłym mieście, położonym wysoko na szczycie góry, mieście, po którym zostały tylko ruiny. Chociaż Hiszpanie podbili państwo Inków, nigdy nie odkryli Machu Picchu. My natomiast cieszyliśmy się, że mogliśmy odnaleźć to zaginione miasto Inków. (Nadesłane).

[Ilustracja na stronie 15]

Machu Picchu — starodawne miasto schodów i tarasów

[Ilustracja na stronie 16]

Machu Picchu (stary szczyt) wysoko w Andach; na drugim planie Huayna Picchu (młody szczyt)

[Ilustracja na stronie 16]

Inkowie nie znając koła wznosili budowle z olbrzymich, ręcznie ciosanych kamieni

[Ilustracja na stronie 17]

Typowy dom inkaski ze ścianą w kształcie trapezu, zwężoną ku górze

[Ilustracja na stronie 17]

Samotna lama w ruinach Machu Picchu

[Ilustracja na stronie 18]

Około 600 metrów poniżej Machu Picchu płynie Urubamba

    Publikacje w języku polskim (1960-2026)
    Wyloguj
    Zaloguj
    • polski
    • Udostępnij
    • Ustawienia
    • Copyright © 2025 Watch Tower Bible and Tract Society of Pennsylvania
    • Warunki użytkowania
    • Polityka prywatności
    • Ustawienia prywatności
    • JW.ORG
    • Zaloguj
    Udostępnij