BIBLIOTEKA INTERNETOWA Strażnicy
BIBLIOTEKA INTERNETOWA
Strażnicy
polski
  • BIBLIA
  • PUBLIKACJE
  • ZEBRANIA
  • g90 8.11 ss. 22-25
  • Część 4: „My, naród”

Brak nagrań wideo wybranego fragmentu tekstu.

Niestety, nie udało się uruchomić tego pliku wideo.

  • Część 4: „My, naród”
  • Przebudźcie się! — 1990
  • Śródtytuły
  • Podobne artykuły
  • Demokracja wyrasta z kolebki
  • Republiki
  • Lepsza tylko w porównaniu z innymi?
  • Czy zmierza do grobu?
  • Czy zło zwyciężyło?
    Strażnica Zwiastująca Królestwo Jehowy — 2003
  • Część 8: Polityczna mieszanina żelaza i gliny
    Przebudźcie się! — 1991
  • Czy sobie przypominasz?
    Strażnica Zwiastująca Królestwo Jehowy — 1994
  • Część 1b: Czy naprawdę jest potrzebny rząd?
    Przebudźcie się! — 1990
Zobacz więcej
Przebudźcie się! — 1990
g90 8.11 ss. 22-25

Rządy ludzkie na szalach wagi

Część 4: „My, naród”

Demokracja: Rządy ludu sprawowane bezpośrednio albo przez wybranych przedstawicieli.

„MY, NARÓD Stanów Zjednoczonych (...) wprowadzamy i ustanawiamy (...) niniejszą Konstytucję”. Te pierwsze słowa wstępu do Konstytucji USA są bardzo stosowne, ponieważ jej współautorzy chcieli, by Stany Zjednoczone były państwem demokratycznym. Wyraz „demokracja” pochodzi z języka greckiego i oznacza „ludowładztwo”, a 16. prezydent USA Abraham Lincoln powiedział, że są to „rządy nad ludem sprawowane przez lud i dla ludu”.

Starożytna Grecja, często nazywana kolebką demokracji, może się poszczycić tym, że już w V wieku p.n.e. w niektórych miastach-państwach — zwłaszcza w Atenach — wprowadzono w życie idee demokratyczne. Ale ówczesna demokracja mało przypominała dzisiejszą. Przede wszystkim obywatele greccy mieli bardziej bezpośredni udział w sprawowaniu władzy. Każdy mężczyzna należał do jakiegoś zgromadzenia, które w ciągu roku spotykało się w celu omówienia bieżących spraw. Zwykłą większością głosów decydowano o polityce miasta-państwa, czyli polis.

Jednakże kobiety, niewolnicy i cudzoziemcy nie posiadali praw publicznych. A zatem demokracja ateńska była arystokratyczną formą tego ustroju, zastrzeżoną dla uprzywilejowanej mniejszości. Połowa ludności — niekiedy nawet cztery piąte — najprawdopodobniej w ogóle nie miała głosu w sprawach państwowych.

Niemniej w systemie tym ceniono wolność słowa, ponieważ zanim zapadały decyzje, głosujący mieli prawo do wyrażenia swojej opinii. Urzędy państwowe nie były dostępne jedynie dla elitarnej mniejszości, lecz mógł się o nie ubiegać każdy obywatel płci męskiej. Utworzono system kontroli, mający zapobiegać nadużywaniu władzy zarówno przez jednostki, jak i przez grupy.

„Sami Ateńczycy byli dumni ze swej demokracji” — pisze historyk D. B. Heater. „Uważali, że była o krok bliższa szczęśliwego i doskonałego życia niż monarchia czy arystokracja”. Demokracja najwyraźniej miała dobre początki.

Demokracja wyrasta z kolebki

Demokracja w swej czystej postaci, demokracja bezpośrednia, przetrwała właściwie tylko gdzieniegdzie, na przykład w wyborach do władz miejskich w Nowej Anglii (USA) oraz po trosze w niektórych kantonach szwajcarskich. Już sama wielkość współczesnych państw, zamieszkanych przez miliony obywateli, wskazuje, iż sprawowanie władzy tym sposobem byłoby technicznie niemożliwe. Ponadto ilu ludzi w dzisiejszym zagonionym świecie znajdowałoby czas na wielogodzinne debaty polityczne?

Demokracja wyrosła na dość kontrowersyjny ustrój o wielu obliczach. W tygodniku Time czytamy: „Nie da się jednoznacznie podzielić świata na bloki demokratyczne i niedemokratyczne. W tak zwanych demokracjach istnieje zróżnicowana skala wolności jednostki, pluralizmu i praw człowieka, podobnie jak w dyktaturach są rozmaite stopnie represji”. Mimo to większość ludzi spodziewa się od demokratycznych rządów zapewnienia pewnych podstawowych dóbr, takich jak wolność osobista, równość, poszanowanie praw człowieka oraz sprawiedliwość sądów.

Wczorajsza demokracja bezpośrednia przekształciła się w dzisiejszą demokrację przedstawicielską. W ciałach ustawodawczych, jedno- lub dwuizbowych, zasiadają osoby wybrane przez naród — bądź wyznaczone w inny sposób — z zadaniem reprezentowania go i uchwalania praw, mających służyć ogólnemu pożytkowi.

Zalążki demokracji przedstawicielskiej ukształtowały się w średniowieczu. W XIII-wiecznej Anglii powstała Wielka Karta Swobód oraz parlament; później zrodziły się teorie polityczne, mówiące o równości ludzi, o prawach naturalnych i suwerenności narodu, a wszystko to nabrało większego znaczenia w XVII i XVIII stuleciu.

W drugiej połowie XVIII wieku słowo „demokracja” weszło w powszechne użycie, choć odnoszono się do niego z pewną dozą sceptycyzmu. W The New Encyclopædia Britannica czytamy: „Nawet autorzy Konstytucji Stanów Zjednoczonych z 1787 roku byli zaniepokojeni uczestnictwem szerokiego ogółu w działalności politycznej. Jeden z nich, Elbridge Gerry, nazwał demokrację ‛najgorszym złem politycznym’”. Niemniej Anglik John Locke i inni w dalszym ciągu twierdzili, że sprawowanie rządów opiera się na przyzwoleniu ludu, którego naturalne prawa są święte i nienaruszalne.

Republiki

Państwa demokratyczne często są republikami, a więc na ich czele nie stoi monarcha, tylko ktoś inny — najczęściej prezydent. Jedną z pierwszych republik na świecie był starożytny Rzym, chociaż tamtejsza demokracja była wyraźnie ograniczona. Tak czy inaczej, ta częściowo demokratyczna republika przetrwała ponad 400 lat, zanim zastąpiła ją monarchia i cesarstwo rzymskie.

Republika to dzisiaj najpowszechniejsza forma rządów. W pewnej encyklopedii z roku 1989 wyszczególniono 219 państw oraz organizacji międzynarodowych, z których 127 sklasyfikowano jako republiki, chociaż nie wszystkie są demokracjami przedstawicielskimi. Rządy republikańskie mają bowiem wiele postaci.

Niektóre republiki posiadają strukturę unitarną i są kierowane przez silne władze centralne. W innych istnieje struktura federalna, co oznacza dwupoziomowy podział władzy. W Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej, jak sama nazwa wskazuje, mamy do czynienia z tą drugą formą, znaną jako federalizm. Władze centralne zajmują się sprawami całego narodu, natomiast rządy poszczególnych stanów — potrzebami lokalnymi. Oczywiście w obrębie tych szerokich pojęć mieszczą się najróżniejsze odmiany rządów.

W wielu republikach odbywają się wolne wybory. Obywatele mogą głosować na kandydatów należących do rozmaitych partii politycznych. Gdzie indziej wolne wybory uważane są za zbyteczne; wysuwa się tam argument, że demokratyczną wolę ludu da się przeprowadzić inaczej, na przykład przez popieranie społecznej własności środków produkcji. Za precedens może posłużyć starożytna Grecja, gdzie także nie znano wolnych wyborów. Urzędy obsadzano przez losowanie i na ogół można je było sprawować tylko rok lub dwa. Arystoteles był przeciwny wyborom, gdyż jego zdaniem wprowadzały arystokratyczny element selekcji „najlepszych”. Tymczasem w demokracji rządy miały należeć do wszystkich, a nie wyłącznie do „najlepszych”.

Lepsza tylko w porównaniu z innymi?

Nawet w starożytnych Atenach rządy demokratyczne były przedmiotem sporu. Platon odnosił się do nich sceptycznie. Uważano je za słabe, ponieważ spoczywały w rękach ignorantów, którzy łatwo mogli ulegać rozemocjowanym demagogom. Sokrates uważał, że demokracja to nic innego jak rządy motłochu. A według Arystotelesa, trzeciego z tej wybitnej trójki starożytnych filozofów greckich, „im bardziej demokratyczna staje się demokracja, tym częściej zaczyna być rządzona przez motłoch, (...) przeradzając się w tyranię” — czytamy w książce A History of Political Theory (Historia politologii).

Nie są to odosobnione obawy. Jawaharlal Nehru, były premier Indii, pochwalił demokrację, ale zaraz dodał: „Mówię tak, ponieważ inne ustroje są gorsze”. A William Ralph Inge, prałat i pisarz angielski, napisał kiedyś: „Demokracja to forma rządów, której można racjonalnie bronić — nie dlatego, że jest dobra, ale dlatego, że nie jest tak zła jak inne”.

Demokracja ma szereg słabych stron. Przede wszystkim jej powodzenie zależy od tego, czy jednostki są gotowe do stawiania pomyślności ogółu nad własną. Może to oznaczać stosowanie się do przepisów podatkowych i innych, które bywają uciążliwe dla poszczególnych osób, ale służą dobru całego narodu. A nawet w demokratycznych narodach „chrześcijańskich” trudno o taką niesamolubną postawę.

Jeszcze jedna słabość została odkryta przez Platona. Według książki A History of Political Theory atakował on „niewiedzę i nieudolność polityków, będące szczególnym przekleństwem demokracji”. Wielu zawodowych polityków boleje nad trudnościami ze znalezieniem wykwalifikowanych i zdolnych osób nadających się do służby państwowej. Nawet urzędnicy wyłonieni w wyborach mogą być w polityce zwykłymi amatorami. A w erze telewizji prezencja czy charyzmat potrafi zjednać kandydatowi więcej głosów niż jego zdolności organizacyjne.

Kolejną oczywistą wadą rządów demokratycznych jest ich powolność. Dyktator powie słowo i sprawa już jest załatwiana. W warunkach demokracji wszelki postęp może być przyhamowany przez nie kończące się debaty. Gruntowne przedyskutowanie spornych kwestii może rzecz jasna przynieść określone korzyści. Niemniej, jak powiedział niegdyś Clement Attlee, były premier Wielkiej Brytanii, „demokracja to rządzenie przez dyskusje, ale będzie ono skuteczne tylko wtedy, gdy uda się powstrzymać ludzi od mówienia”.

Nawet gdy ludzie przestają mówić, można mieć wątpliwości co do tego, jak dalece powzięte decyzje rzeczywiście odpowiadają życzeniom „narodu”. Czy jego przedstawiciele głosują zgodnie z wolą większości wyborców, czy raczej według własnego uznania? A może po prostu trzymają się oficjalnej linii politycznej swojej partii?

Stosowane w demokracji powoływanie systemu kontroli i nadzoru celem zapobieżenia korupcji uchodzi za zasadę dobrą, ale mało skuteczną. W roku 1989 tygodnik Time pisał o „rozkładzie na wszystkich poziomach władzy”, nazywając pewien czołowy rząd demokratyczny „nadętym, nieudolnym, bezradnym olbrzymem”. Przewodniczący specjalnej komisji powołanej w połowie lat osiemdziesiątych do zbadania niegospodarności innego rządu ubolewał, iż „funkcjonuje [on] okropnie”.

Z tych i mnóstwa innych powodów trudno nazwać demokrację idealnym ustrojem. Zupełnie oczywiste jest spostrzeżenie Johna Drydena, angielskiego poety z XVII wieku, że „większość może popełniać równie skandaliczne błędy, jak mniejszość”. Amerykański pisarz Henry Miller zażartował dość bezceremonialnie, choć trafnie: „Ślepy prowadzi ślepego. Tak wygląda demokracja”.

Czy zmierza do grobu?

W naszym stuleciu rządy demokratyczne zyskały większe uznanie niż kiedykolwiek. Potwierdzają to niedawne przewroty polityczne w Europie Wschodniej. Niemniej parę lat temu dziennikarz James Reston napisał, iż „na całym świecie liberalna demokracja ma poważne kłopoty”. Daniel Moynihan ostrzegł, że „liberalna demokracja nie należy do rozwijających się ideologii” i że „demokracje chyba zanikają”. Zdaniem angielskiego historyka Alexandra Tylera ustrój demokratyczny nie może trwać nieskończenie, ponieważ „stale się rozbija o niekonsekwentną politykę finansową”. Naturalnie nie wszyscy podzielają ten pogląd.

W każdym razie nie ulega wątpliwości, że demokracja jest kontynuacją kierunku obranego w Edenie, gdy człowiek postanowił postępować nie według wskazówek Boga, lecz według własnego widzimisię. Stanowi krańcową formę władzy ludzkiej, ponieważ — przynajmniej teoretycznie — stara się wciągnąć w proces rządzenia każdego obywatela. Ale łacińskie powiedzenie Vox populi, vox Dei (Głos ludu to głos Boga) zdecydowanie mija się z prawdą. Toteż kto popiera demokratyczne rządy ludzkie, musi być gotowy ponosić współodpowiedzialność za ich posunięcia (por. 1 Tymoteusza 5:22).

Fakt ten ma coraz większe znaczenie od roku 1914. W tym przełomowym roku w szczególny sposób uzewnętrzniła się władza Boga. Jego mesjańskie Królestwo jest przygotowane do przejęcia pełnego nadzoru nad sprawami świata. Wszystkie odmiany rządów ludzkich — z najrozmaitszymi formami demokracji włącznie — znajdują się na szalach wagi. Jeśli opowiadamy się za nimi, jesteśmy razem z nimi ważeni (Daniela 2:44; Objawienie 19:11-21).

[Napis na stronie 23]

„Do człowieka, który idzie, nie należy nawet pokierowanie swoim krokiem” (Jeremiasza 10:23)

[Napis na stronie 25]

„Jest droga, co komuś zdaje się słuszną, lecz w końcu prowadzi do zguby” (Przysłów 14:12, BT)

[Ilustracja na stronie 24]

Kto popiera demokratyczne rządy ludzkie, musi być gotowy ponosić współodpowiedzialność za ich posunięcia

[Prawa własności do ilustracji, strona 22]

Zdjęcie U.S. National Archives

    Publikacje w języku polskim (1960-2026)
    Wyloguj
    Zaloguj
    • polski
    • Udostępnij
    • Ustawienia
    • Copyright © 2025 Watch Tower Bible and Tract Society of Pennsylvania
    • Warunki użytkowania
    • Polityka prywatności
    • Ustawienia prywatności
    • JW.ORG
    • Zaloguj
    Udostępnij