BIBLIOTEKA INTERNETOWA Strażnicy
BIBLIOTEKA INTERNETOWA
Strażnicy
polski
  • BIBLIA
  • PUBLIKACJE
  • ZEBRANIA
  • g92 8.11 ss. 12-15
  • Wyrwany śmierci dzięki leczeniu bez krwi

Brak nagrań wideo wybranego fragmentu tekstu.

Niestety, nie udało się uruchomić tego pliku wideo.

  • Wyrwany śmierci dzięki leczeniu bez krwi
  • Przebudźcie się! — 1992
  • Śródtytuły
  • Podobne artykuły
  • Czy poddać się operacji?
  • Operacja
  • Presja, by przyjąć krew
  • Leczenie, które uratowało mi życie
  • Świadkowie Jehowy a kwestia krwi
    Świadkowie Jehowy a kwestia krwi
  • Moja walka o życie lekcją dla lekarzy
    Przebudźcie się! — 1996
  • Inne rozwiązania
    Jak krew może ocalić twoje życie?
  • Tam się uwzględnia życzenia pacjenta
    Przebudźcie się! — 1981
Zobacz więcej
Przebudźcie się! — 1992
g92 8.11 ss. 12-15

Wyrwany śmierci dzięki leczeniu bez krwi

Opowiada przedstawiciel światowego biura głównego Świadków Jehowy

CÓŻ za ironia losu! W lutym 1991 roku wyjechałem do Buenos Aires w Argentynie, aby pomóc w prowadzeniu seminariów na temat leczenia metodami alternatywnymi, nie wymagającymi transfuzji krwi. A teraz sam byłem bliski śmierci z powodu silnego krwotoku wewnętrznego.

Kłopoty zaczęły się tydzień wcześniej, gdy przebywałem w Meksyku. Poczułem jakiś ból w nadbrzuszu, ale nie sądziłem, by było to coś poważnego. Tamtejszy lekarz powiedział, że Amerykanie, którzy przyjeżdżają w te rejony, często miewają dolegliwości żołądkowe. Dał mi lek przeciwbólowy.

Kiedy następnego dnia leciałem do Buenos Aires, ból przybrał na sile. Odczuwałem pieczenie w brzuchu, a dwa dni później miałem wrażenie, jakby coś w środku paliło mnie żywym ogniem. Dostałem zastrzyk, który uśmierzył ból. Dzięki temu zdołałem wygłosić wykłady na seminarium. Następnie przewieziono mnie z biura oddziału, gdzie przebywaliśmy z żoną, do miejscowego szpitala. Rozpoznano u mnie wrzód, który najwyraźniej dopiero co przestał krwawić.

Diagnoza była trochę zaskakująca, ponieważ nigdy nie miałem wrzodu ani też żadnych objawów tej choroby. Tak czy inaczej, żywiono nadzieję, że leżenie w łóżku, leki neutralizujące nadmiar kwasu solnego w żołądku oraz łatwo strawna dieta powinny wystarczyć, bym wrócił do zdrowia. Niestety, po przyjeździe do lecznicy w biurze oddziału znowu zacząłem krwawić.

Oddawałem smoliste stolce i byłem blady jak papier. W końcu straciłem przytomność i wysunęła mi się z żyły kroplówka. Żona wybiegła na korytarz, by wezwać pielęgniarkę.

Czy poddać się operacji?

Wkrótce przy moim łóżku znalazła się dwójka lekarzy. Poinformowali mnie przez tłumacza, że poziom hemoglobiny spadł do 6,8 grama na 100 mililitrów (norma wynosi około 15). Oznajmili, że są w kontakcie telefonicznym z chirurgiem specjalizującym się w leczeniu bez krwi. Zalecał szybką operację. Zapytałem o inne możliwości.

Skontaktowano się z gastroenterologiem. Wyjaśnił, że do dwunastnicy, początkowego odcinka jelita cienkiego, w którym znajduje się owrzodzenie, można przez przełyk wprowadzić wziernik. Dostawszy się do tego miejsca krwawienia, można spróbować zatamować krwawienie, wkraplając tam środek hemostatyczny.

„Jakie są szanse, że to się uda?” — zapytałem.

„Pięćdziesiąt procent” — odrzekł. Jednakże chirurg zaznaczył, że jeśli środek hemostatyczny zawiedzie, to spowodowana zwłoką utrata krwi prawdopodobnie uniemożliwi przystąpienie do operacji. Wydawało się, że nie ma innego wyjścia, jak tylko wyrazić na nią zgodę.

Napięcie rosło. Przytuliłem żonę. Zanim zabrano mnie karetką do szpitala, podpisałem przygotowany już testament. Nasi przyjaciele sądzili, że najprawdopodobniej nie przeżyję tej operacji.

Operacja

W sali operacyjnej położono mnie na czymś w rodzaju dużego szklanego stołu. Pod spodem i u góry zabłysło światło. Mój niepokój wzrósł, co musiało się rzucać w oczy, skoro jeden z chirurgów zbliżył się do mnie i powiedział: „Proszę się nie martwić. Wszystko będzie dobrze”. Jego szczera troska przyniosła mi ulgę. Otrzymałem znieczulenie wziewne i chyba w ciągu sekundy poczułem się oszołomiony, zdrętwiały i utraciłem świadomość.

Obudziłem się podczas przenoszenia mnie z wózka na normalne łóżko szpitalne. Porządnie się wystraszyłem, gdy poczułem silny ból w ranie oraz w nosie i gardle, gdzie miałem włożone rurki. Żona i przyjaciele uspokoili mnie. Zwilżali mi wodą usta, łagodząc moje straszliwe pragnienie. Byłem szczęśliwy, że żyję.

Chociaż zapewniono mnie, że operacja przebiegła pomyślnie, liczba krwinek czerwonych ciągle spadała. Co mogło być nie w porządku? Badanie kału wykazało, że wciąż krwawię. Chirurdzy byli przekonani, że krew nie pochodziła z miejsca, które dopiero co zoperowali — a więc skąd?

Zdaniem lekarzy musiałem spożyć jakąś trującą substancję, która spowodowała krwotok, być może w okrężnicy. Stwierdzili, że jestem zbyt słaby, by przejść kolejną operację.

Presja, by przyjąć krew

W miarę jak pogarszał się obraz krwi, coraz bardziej nalegano, bym przyjął transfuzję. Dyżurująca pielęgniarka powiedziała, że na miejscu lekarza po prostu przetoczyłaby mi krew, nie pytając mnie o zdanie. Około trzeciej nad ranem przyszedł lekarz i oświadczył: „Jeżeli chce pan żyć, musi pan przyjąć krew”.

Wyjaśniłem mu, że jestem Świadkiem Jehowy i z przyczyn zarówno religijnych, jak i medycznych nie zgadzam się na transfuzję (3 Mojżeszowa 17:10-14; Dzieje 15:28, 29). Wyraźnie się zdenerwował, ale jego zachowanie tłumaczyłem sobie tym, że nie rozumie i nie respektuje mojej stanowczej postawy.

Z powodu wzmagającego się nacisku, jak również warunków w szpitalu, wypisałem się z niego na własną prośbę. Wkrótce wróciłem karetką do lecznicy w biurze oddziału.

Leczenie, które uratowało mi życie

Zapytałem tamtejszego lekarza, będącego Świadkiem Jehowy, czy na pewno podał mi EPO (erytropoetynę), syntetyczny hormon, który pobudza szpik kostny do zwiększonej produkcji krwinek czerwonych. Odrzekł, że to zrobił. Oczywiście organizm i tak potrzebuje pewnych podstawowych składników, by wytwarzać zdrowe krwinki. Owe składniki to kwas foliowy, witamina B, a zwłaszcza żelazo. Ponieważ najszybszym sposobem na uzupełnienie żelaza jest dożylne podanie dekstranu z żelazem (Imferonu), więc poprosiłem o ten środek.a

Jednakże Imferon nie był w Argentynie dostępny. Trudno było o niego nawet w USA, gdyż z powodu wojny w Zatoce Perskiej prawie cały zapas przesłano na Bliski Wschód. W końcu lek udało się zdobyć i natychmiast wręczono go Świadkowi Jehowy, który udawał się do Argentyny.

W tym czasie poziom hemoglobiny wynosił już tylko 4 gramy na 100 mililitrów. Wiedziałem, że ciągłe oddawanie krwi na badania może pogłębić anemię, toteż powiedziałem laborantowi, który przyszedł do biura oddziału, że nie będę dłużej wyrażał zgody na pobieranie krwi. „Musimy ją pobierać, jeśli mamy wiedzieć, co się dzieje” — zaoponował.

„Wiecie, co się dzieje” — odrzekłem. „Przecież krwawię, więc jaka substancja w moim organizmie ma największą wartość?”

„Krew” — przyznał.

„Dlatego zdecydowałem, że na razie nie będę jej oddawał” — oświadczyłem. W rezultacie nie wiadomo, o ile jeszcze obniżyła się liczba moich krwinek czerwonych.

Tej nocy żarliwie modliłem się do Jehowy, błagając Go o kierownictwo i wyrażając nadzieję, że następnego ranka się obudzę. Przebudziłem się, ale czułem, iż siły mnie opuszczają. Śmierć wydawała się nieuchronna. Ponieważ poziom hemoglobiny na ogół sięgał u mnie górnej granicy i wynosił około 17,2 grama na 100 mililitrów, więc straciłem ponad 75 procent krwi. Trzeba było coś robić.

Rano zwróciłem się do prowadzących mnie lekarzy z prośbą o rozmowę na temat postępowania medycznego w moim przypadku. Nie dostawałem dotąd witaminy K, ważnej dla krzepnięcia krwi, ale teraz od razu zgodzili się ją podawać. Następnie zapytałem: „Czy jest możliwe, żeby bezpośrednią lub pośrednią przyczyną krwawienia był któryś ze stosowanych przez was leków?”

„Nie” — odpowiedzieli.

„Na pewno?” — dopytywałem się.

Następnego dnia rano jeden z chirurgów przyszedł mnie powiadomić, że po bliższym zbadaniu odkryli, iż pewien lek rzeczywiście mógł nasilać krwawienie. Od razu go odstawiono. Kiedy lekarze tak chętnie i uważnie wysłuchali mnie jako pacjenta i zgodzili się przeanalizować stosowaną terapię, nabrałem dla nich większego szacunku.

Na moją prośbę przyniesiono mi do łóżka literaturę medyczną i oboje z żoną zaczęliśmy ją studiować. Jeden z artykułów mówił o chemicznym środku hemostatycznym — leku zatrzymującym krwawienie. Zanim go zdobyliśmy, zjawił się nasz współwyznawca dr Marcelo Calderón Blanco i zaproponował użycie zbliżonego leku! Preparat zaaplikowano mi w taki sposób, jak się robi lewatywę. Mniej więcej w tym samym czasie dostarczono z USA Imferon i podano mi go dożylnie.

Teraz mogliśmy tylko czekać. Następnego dnia poczułem się lepiej. Trzy dni później wyraziłem zgodę na pobranie krwi. Niespodziewanie poziom hemoglobiny wzrósł do 6! A przecież pięć dni temu wynosił 4 i ciągle spadał! Lekarze nie dowierzali. Zarządzili jeszcze jedno badanie, które potwierdziło poprzedni wynik. EPO i Imferon zaczęły działać!

Zadzwonił laborant z kliniki, w której wykonywano analizy, i powiedział, że nie wierzy, by obyło się bez transfuzji. „Żaden obraz krwi nie może się poprawić tak szybko bez transfuzji” — upierał się. Lekarz zapewnił go, że krwi nie podano. „To jak się wam udało tak szybko poprawić obraz krwi?” — chciał wiedzieć. Poinformowano go o użyciu EPO i Imferonu.

W dniu, kiedy otrzymaliśmy wyniki badania krwi, zjawił się u mnie dr Amilcar Fernández Llerena, lekarz nie będący Świadkiem. Zbadał mnie i powiedział zdumiony: „Powinien się pan nazywać Łazarz” (porównaj Jana 11:38-44). Musiałem zebrać wszystkie siły, by powstrzymać łzy.

Doktor Llerena dodał: „Może pan podziękować swemu Bogu, Jehowie, że pan żyje”. Zapytałem, co ma na myśli. „Gdyby był pan palaczem, narkomanem albo pijakiem, nie przeżyłby pan tej operacji. Ale dzięki przestrzeganiu prawa Bożego ma pan czysty i silny organizm, dlatego zdołał pan przeżyć”.

Korzystałem przede wszystkim z informacji, które przekazujemy Komitetom Łączności ze Szpitalami na seminariach prowadzonych w Ameryce Północnej, Europie i Ameryce Łacińskiej. Program kładzie nacisk na skuteczne metody alternatywne, stosowane w leczeniu bez krwi. Jak to dobrze, że informacje dotyczące tych metod udostępniane są lekarzom za pośrednictwem Komitetów Łączności ze Szpitalami, których jest obecnie na świecie ponad 800.

Mam nadzieję, że moje przeżycia pomogą innym Świadkom, zabiegającym o leczenie bez krwi. Lekarze ze szpitala, w którym mnie zoperowano, skontaktowali się później z argentyńskim biurem oddziału Świadków Jehowy i oświadczyli, że teraz zdają sobie sprawę, jak skuteczne są stosowane przez nas metody leczenia środkami niekrwiopochodnymi, i że w przyszłości chętnie będą z nami współpracować.

[Przypis]

a Dokładną listę środków alternatywnych zamieszczono w angielskim Przebudźcie się! z 22 listopada 1991 roku, na stronie 10.

[Ilustracja na stronie 13]

Opuszczam szpital po operacji

    Publikacje w języku polskim (1960-2026)
    Wyloguj
    Zaloguj
    • polski
    • Udostępnij
    • Ustawienia
    • Copyright © 2025 Watch Tower Bible and Tract Society of Pennsylvania
    • Warunki użytkowania
    • Polityka prywatności
    • Ustawienia prywatności
    • JW.ORG
    • Zaloguj
    Udostępnij