BIBLIOTEKA INTERNETOWA Strażnicy
BIBLIOTEKA INTERNETOWA
Strażnicy
polski
  • BIBLIA
  • PUBLIKACJE
  • ZEBRANIA
  • g94 8.6 ss. 28-30
  • Nauczyłem się nienawidzić tego, co kochałem

Brak nagrań wideo wybranego fragmentu tekstu.

Niestety, nie udało się uruchomić tego pliku wideo.

  • Nauczyłem się nienawidzić tego, co kochałem
  • Przebudźcie się! — 1994
  • Śródtytuły
  • Podobne artykuły
  • Bójki uliczne
  • Brutalny sport
  • Jak się nauczyłem nienawidzić boksu
  • Największy przywilej
  • Pytania czytelników
    Strażnica Zwiastująca Królestwo Jehowy — 1982
  • Kochałem przemoc
    Przebudźcie się! — 2012
  • Biblia pomaga zmienić życie
    Strażnica Zwiastująca Królestwo Jehowy — 2010
  • Przed i po studium — mroczna przeszłość, świetlana przyszłość
    Strażnica Zwiastująca Królestwo Jehowy — 2003
Zobacz więcej
Przebudźcie się! — 1994
g94 8.6 ss. 28-30

Nauczyłem się nienawidzić tego, co kochałem

Walka była moją pasją. Kiedy z całej siły uderzałem przeciwnika pięścią i widziałem, jak pada u mych stóp, czułem ogromną satysfakcję. A gdy stojąc na środku ringu, słyszałem głos spikera, który ogłaszał mnie zwycięzcą pojedynku, byłem podekscytowany. Kochałem boks! Teraz jednak już sama myśl o przemocy budzi we mnie niechęć. Nauczyłem się nienawidzić tego, co obecnie nazywam haniebnym sportem — pięściarstwa.

W 1944 roku, gdy miałem siedem lat i mieszkałem w moim rodzinnym miasteczku Lares na Portoryko, spotkał mnie bolesny wstrząs — straciłem matkę. Zmarła na raka w wieku 32 lat. Wkrótce potem ból ten stał się nie do zniesienia, kiedy któregoś dnia po powrocie ze szkoły zobaczyłem na kolanach ojca jakąś kobietę. Została ona moją macochą.

Przybrana matka wyczuła, iż jej nie lubię, i zaczęła mnie szorstko traktować. Wobec tego uciekłem z domu. Ukradkiem dostałem się na ciężarówkę załadowaną węglem i pomarańczami i zasnąłem. Po przebudzeniu stwierdziłem ze zdumieniem, iż jestem w mieście San Juan, leżącym po drugiej stronie wyspy.

Bójki uliczne

Osiem miesięcy tułałem się po ulicach San Juan. Bez przerwy dokuczały mi inne dzieciaki, toteż uznałem, że chcąc przeżyć, muszę używać pięści. Wówczas odnalazła mnie policja i odesłała do domu. Nie potrafiłem się przyzwyczaić do przybranej matki i większość czasu spędzałem poza domem. Niemal codziennie wdawałem się w jakąś bójkę. Kiedy skończyłem dziesięć lat, znowu uciekłem.

Kilka tygodni później powtórnie wpadłem w ręce policji. Tym razem nie podałem swego nazwiska ani miejsca zamieszkania. Ponieważ nie udało się odnaleźć mojej rodziny, umieszczono mnie w państwowym sierocińcu w mieście Guaynabo. Tam włożyłem swe pierwsze rękawice bokserskie. Również tam na pewnej tablicy ujrzałem po raz pierwszy imię Jehowa. Kiedy o nie zapytałem, powiedziano mi, że Jehowa to Bóg Żydów. Niemniej owo imię utkwiło mi w pamięci.

W wieku 15 lat na zawsze opuściłem sierociniec. Aby zarobić na utrzymanie, zacząłem sprzedawać gazety. Jednakże każda ulica była już przez kogoś obsługiwana. Istniał tylko jeden sposób na to, żeby zdobyć teren: musiałem walczyć! I tak właśnie robiłem.

Dwa lata później wstąpiłem do armii amerykańskiej, a wstępne szkolenie przeszedłem w stanie Arkansas. Wkrótce znalazłem się w drużynie bokserskiej, po czym przeniesiono mnie do jednostki do zadań specjalnych. Swoją służbę pełniłem w hali sportowej, a mój sierżant był trenerem bokserskim.

Brutalny sport

Uczyłem się tak uderzać pięściami, by wyrządzić krzywdę przeciwnikowi. Wpajano mi, że na ringu nie ma miejsca na sentymenty. Po gongu przyjaciel stawał się wrogiem, którego należało powalić na deski, a jeszcze lepiej — znokautować.

Chciałem pozostać w wojsku, ale sierżant powiedział mi: „Czym prędzej stąd uciekaj. Jeżeli zostaniesz zawodowym bokserem, za kilka lat zobaczę cię w telewizji, jak walczysz w nowojorskiej Madison Square Garden”. Nie mogłem w to uwierzyć! Ja, biedny i bezdomny chłopak, miałbym zostać sławnym pięściarzem?

Po dwóch latach zwolniono mnie ze służby wojskowej i wróciłem na Portoryko. W 1956 roku któregoś dnia zauważyłem reklamę turnieju bokserskiego dla amatorów — Golden Gloves. Wziąłem w nim udział i zdobyłem mistrzostwo Portoryko w wadze półciężkiej. Następnie poleciałem do Nowego Jorku, by wystąpić w rozgrywkach ogólnokrajowych. Chociaż udało mi się dotrzeć jedynie do półfinału, wkrótce otrzymałem oferty od różnych menażerów i trenerów. Przyjąłem jedną z nich i zostałem w Nowym Jorku, by trenować z myślą o zawodowym uprawianiu pięściarstwa.

W roku 1958 byłem już profesjonalistą. Okazało się, że sierżant miał rację. W 1961 roku, czyli pięć lat po wyjściu z wojska, jedna z ogólnokrajowych sieci telewizyjnych pokazała moją walkę w Madison Square Garden. Na tej słynnej arenie stoczyłem wiele pojedynków.

Moje ciosy zwichnęły karierę kilku bokserom. Na przykład pewnego pięściarza z Meksyku całkowicie pozbawiły wzroku. Na sumieniu ciąży mi też walka z mistrzem Dominikany w wadze średniej. Przed pojedynkiem robił wielką kwestię z tego, iż jestem pół kilograma cięższy. Rozwścieczył mnie, bo tak nieznaczna przewaga rywala nigdy nie budziła mego sprzeciwu. Oświadczyłem mu więc: „Szykuj się na to, że dzisiaj cię zabiję!” Wchodząc na ring, miałem „iście sataniczny wygląd”, jak zauważono w jednej z gazet. Po niecałych dwóch minutach ów człowiek leżał nieprzytomny na deskach ringu. Uszkodziłem mu błędnik do tego stopnia, że nie mógł już nigdy walczyć.

Jak się nauczyłem nienawidzić boksu

Zdobyłem popularność i zyskałem przyjaciół wśród aktorów i muzyków. Jedną z moich walk reklamował nawet były mistrz świata w wadze ciężkiej Joe Louis. Chociaż sporo podróżowałem, miałem luksusowe samochody oraz inne dobra materialne, moja sława — podobnie jak w wypadku większości bokserów — nie trwała długo. W kilku pojedynkach stoczonych w 1963 roku doznałem tak poważnych obrażeń, iż musiałem się rozstać z boksem.

Mniej więcej wtedy przeczytałem w pewnej gazecie artykuł o znanym pięściarzu, który został Świadkiem Jehowy. Z jakiejś przyczyny po zapoznaniu się z tym reportażem odniosłem wrażenie, że wyznawcami owej religii mogą być tylko zamożni ludzie.

Przez parę kolejnych lat miałem spore kłopoty ze zdrowiem i co jakiś czas wpadałem w głęboką depresję. Pod wpływem przygnębienia pewnego razu przyłożyłem sobie pistolet do serca i nacisnąłem spust. Kula odbiła się rykoszetem od żebra i dzięki temu przeżyłem. Byłem jednak schorowany i bardzo nieszczęśliwy. Boks nie był już dla mnie, przeminęła sława i skończyły się pieniądze.

W owym czasie moja żona, Doris, oświadczyła, że studiuje Biblię ze Świadkami Jehowy i chce uczęszczać na zebrania do Sali Królestwa. „Trudno mi coś na ten temat powiedzieć, Doris” — odparłem. „Jesteśmy biedni, a Świadkowie Jehowy to bogaci i wpływowi ludzie”. Zaprzeczyła temu i wspomniała, iż kobieta, która z nią studiuje, jest naszą sąsiadką. Wobec tego pozwoliłem żonie chodzić na zebrania. Kiedy raz czekałem na nią przed Salą Królestwa, jeden ze Świadków zaprosił mnie do środka. Miałem na sobie brudne ubranie robocze, lecz on nalegał, abym wszedł. Mimo swego wyglądu zostałem uprzejmie powitany. Serdeczna atmosfera wywarła na mnie głębokie wrażenie.

Niedługo potem zacząłem studiować Biblię ze Świadkami. Dowiedziałem się, że Jehowa nie jest wyłącznie Bogiem Żydów, jak mi mówiono, ale jedynym prawdziwym Bogiem, wszechmocnym Stwórcą całego świata. Prócz tego zrozumiałem, iż Jehowa Bóg brzydzi się przemocą. W Psalmie 11:5 Biblia powiada: „Jehowa sam bada zarówno sprawiedliwego, jak i niegodziwego, a każdego, kto miłuje przemoc, dusza jego stanowczo nienawidzi” (NW). Zerwałem więc wszelkie powiązania z boksem. Z doświadczenia wiem, jak brutalny jest to sport. Kiedy poznałem Boży punkt widzenia na pięściarstwo, nie miałem już żadnych wątpliwości, iż jest to niegodziwa, haniebna dyscyplina. W ten sposób nauczyłem się nienawidzić sportu, który kiedyś kochałem.

Największy przywilej

W roku 1970 postanowiłem oddać swe życie Jehowie. W październiku razem z Doris zostaliśmy ochrzczeni. Od tamtej pory mam zaszczyt głosić innym dobrą nowinę. Jako pełnoczasowy ewangelizator, pomogłem przyłączyć się do czcicieli Jehowy 40 osobom.

Niestety, po dziś dzień odczuwam skutki obrażeń z okresu uprawiania boksu. Ponieważ otrzymałem setki ciosów w głowę, w mózgu zaszły nieodwracalne zmiany. Mam problemy z pamięcią bezpośrednią i błędnikiem, toteż niekiedy trudno mi utrzymać równowagę. Jeżeli zbyt gwałtownie poruszę głową, dostaję czasem zawrotów. Ponadto bez przerwy muszę przyjmować leki przeciwdepresyjne. Niemniej moi chrześcijańscy współwyznawcy okazują mi zrozumienie i pomagają radzić sobie z tymi dolegliwościami. Jestem niezwykle wdzięczny Jehowie, że udziela mi sił do tego, by regularnie obwieszczać drugim Jego imię i zamierzenie.

Możliwość utrzymywania osobistej więzi z Bogiem Wszechmocnym, Jehową, poczytuję sobie za największy przywilej. Kiedy byłem bokserem, każdą walką zasmucałem serce Jehowy. Teraz jednak mogę je rozweselać. Odnoszę wrażenie, iż wprost do mnie kieruje słowa: „Bądź mądry, synu mój, i rozweselaj moje serce, a będę mógł dać odprawę temu, kto mnie lży” (Przypowieści 27:11).

Niebawem Jehowa unicestwi dzieła Szatana, w tym także przemoc oraz jej krzewicieli. Jestem naprawdę wdzięczny Jehowie za pouczenia, dzięki którym nie tylko miłuję to, co dobre, lecz również mam odrazę do zła. Taką nienawiść żywię między innymi do haniebnej dyscypliny sportowej, jaką jest boks (Psalm 97:10). (Opowiadał Obdulio Nuñez).

[Ilustracja na stronie 30]

Obdulio Nuñez

    Publikacje w języku polskim (1960-2026)
    Wyloguj
    Zaloguj
    • polski
    • Udostępnij
    • Ustawienia
    • Copyright © 2025 Watch Tower Bible and Tract Society of Pennsylvania
    • Warunki użytkowania
    • Polityka prywatności
    • Ustawienia prywatności
    • JW.ORG
    • Zaloguj
    Udostępnij