BIBLIOTEKA INTERNETOWA Strażnicy
BIBLIOTEKA INTERNETOWA
Strażnicy
polski
  • BIBLIA
  • PUBLIKACJE
  • ZEBRANIA
  • g99 22.10 ss. 20-24
  • Jak w trudnych czasach wychowywałam dzieci w Afryce

Brak nagrań wideo wybranego fragmentu tekstu.

Niestety, nie udało się uruchomić tego pliku wideo.

  • Jak w trudnych czasach wychowywałam dzieci w Afryce
  • Przebudźcie się! — 1999
  • Śródtytuły
  • Podobne artykuły
  • Wyjazd do Afryki i małżeństwo
  • Przeprowadzka do Rodezji Południowej
  • Oboje w więzieniu
  • Działalność powojenna
  • Nowy przydział służby
  • Niebezpieczny powrót
  • Błogosławieństwo w postaci kochającej się rodziny
  • Widziałem rozwój dzieła na południu Afryki
    Strażnica Zwiastująca Królestwo Jehowy — 1990
  • Pokrzepiany przez ogólnoświatową społeczność braterską
    Strażnica Zwiastująca Królestwo Jehowy — 2002
  • Wzrastanie razem z organizacją Jehowy w Afryce Południowej
    Strażnica Zwiastująca Królestwo Jehowy — 1993
  • W pełni wykorzystuję ‛teraźniejsze życie’
    Strażnica Zwiastująca Królestwo Jehowy — 2005
Zobacz więcej
Przebudźcie się! — 1999
g99 22.10 ss. 20-24

Jak w trudnych czasach wychowywałam dzieci w Afryce

OPOWIADA CARMEN MCLUCKIE

Był rok 1941. Szalała II wojna światowa. Byłam wtedy dwudziestotrzyletnią Australijką i razem z pięciomiesięczną córeczką przebywałam w więzieniu w mieście Gwelo w Rodezji Południowej (obecnie Gweru w Zimbabwe). Mojego męża przetrzymywano w zakładzie karnym w Salisbury (obecnie Harare). Nad pozostałymi naszymi dziećmi, dwu- i trzyletnim, opiekę sprawowało dwoje moich nastoletnich pasierbów. Pozwólcie, że wyjaśnię, jak doszło do tej sytuacji.

MIESZKAŁAM z rodzicami w Port Kembla, jakieś 50 kilometrów na południe od Sydney. W roku 1924 mamę odwiedziła Clare Honisett, która rozbudziła w niej zainteresowanie naukami biblijnymi, pytając, czy rozumie znaczenie Modlitwy Pańskiej. Clare wyjaśniła, na czym polega uświęcanie imienia Boga i w jaki sposób za sprawą Królestwa będzie się działa na ziemi Jego wola (Mateusza 6: 9, 10). Mama była zdumiona. Pomimo sprzeciwu taty zaczęła zgłębiać prawdy biblijne.

Wkrótce potem przenieśliśmy się na przedmieścia Sydney. Razem z mamą pokonywałyśmy pieszo około pięciu kilometrów, by docierać na zebrania Badaczy Pisma Świętego, jak nazywano wówczas Świadków Jehowy. Chociaż tata nigdy nie poznał prawdy, pozwalał, żeby w naszym domu odbywały się studia biblijne. Świadkami zostali natomiast dwaj jego bracia, Max i Oscar Seidelowie, a także część rodziny wuja Maxa oraz moje młodsze rodzeństwo, brat Terry i siostra Mylda.

W roku 1930 Towarzystwo Strażnica nabyło 16-metrowy żaglowiec, któremu później nadano nazwę Lightbearer (Nosiciel światła). Przez dwa lata cumował na rzece Georges, tuż obok naszej posesji. Remontowano go, by mógł służyć Świadkom Jehowy do prowadzenia dzieła głoszenia na wyspach Indonezji. Moja siostra Coral i ja niekiedy czyściłyśmy kajutę i pokład, a gdy wyruszałyśmy na połów krewetek, pożyczałyśmy lampę masztową.

Wyjazd do Afryki i małżeństwo

W połowie lat trzydziestych Australię dotknęła recesja, toteż pojechałam z mamą do Afryki Południowej zobaczyć, czy nie warto byłoby się tam osiedlić. Miałyśmy ze sobą list polecający z australijskiego Biura Oddziału Świadków Jehowy, zaadresowany do George’a Phillipsa, który nadzorował wówczas działalność ewangelizacyjną na południu Afryki. George oczekiwał na nasz statek w porcie w Kapsztadzie. Pod pachą trzymał wydaną przez Towarzystwo Strażnica książkę Bogactwo, po której miałyśmy go rozpoznać. Jeszcze tego samego dnia, 6 czerwca 1936 roku, przedstawił nam pięciu pracowników Biura Oddziału. Jednym z nich był Robert A. McLuckie.a Nie minął rok, a ja i Bertie, jak go wszyscy nazywali, wzięliśmy ślub.

Pradziadek Bertiego, William McLuckie, przybył do Afryki w roku 1817 ze szkockiego miasta Paisley. Podczas swych pierwszych podróży poznał Roberta Moffata, który opracował pismo języka tswana i przetłumaczył na niego Biblię.b W tamtych odległych czasach William i jego współpracownik Robert Schoon byli jedynymi białymi mężczyznami darzonymi zaufaniem przez człowieka imieniem Mzilikazi, wybitnego wojownika w armii słynnego zuluskiego wodza Czaki. Tylko ich wpuścił do swojej wioski (na tym terenie leży dziś południowoafrykańskie miasto Pretoria). Później Mzilikazi został dygnitarzem państwowym, a w połowie XIX wieku z wielu plemion utworzył scentralizowane królestwo afrykańskie.

Kiedy poznałam Bertiego, był wdowcem z dwójką dzieci: 12-letnią córką Lyall i 11-letnim synem Donovanem. O prawdach biblijnych po raz pierwszy usłyszał w roku 1927, parę miesięcy po śmierci swej żony, Edny. W ciągu następnych dziewięciu lat głosił dobrą nowinę o Królestwie Bożym na Mauritiusie i Madagaskarze, a także w Niasie (obecnie Malawi), Portugalskiej Afryce Wschodniej (dzisiejszy Mozambik) i w Afryce Południowej.

Kilka miesięcy po ślubie przenieśliśmy się z Lyall i Donovanem do Johannesburga, gdzie było łatwiej o pracę dla Bertiego. Przez jakiś czas usługiwałam w charakterze pionierki, jak nazywani są pełnoczasowi kaznodzieje Świadków Jehowy. Później zaszłam w ciążę i wkrótce potem urodził się Peter.

Przeprowadzka do Rodezji Południowej

Jeden z braci Bertiego, Jack, zaproponował nam wspólne wydobywanie złota niedaleko miejscowości Filabusi w Rodezji Południowej. Udaliśmy się tam z rocznym Peterem, a moja mama tymczasowo zaopiekowała się Lyall i Donovanem. Kiedy przybyliśmy nad rzekę Mzingwani, wody właśnie wezbrały, a przeprawa na drugą stronę odbywała się w skrzyni ciągniętej po linie łączącej oba brzegi. Byłam w szóstym miesiącu ciąży z Pauline i musiałam mocno przyciskać Petera do piersi! Ogromnie się bałam, zwłaszcza gdy w połowie drogi lina niemal dotknęła wody. Poza tym był środek nocy i padał ulewny deszcz. Po przeprawie czekał nas jeszcze dwukilometrowy marsz do domu krewnych.

Wynajęliśmy stary, toczony przez termity dom na wsi. Mieliśmy bardzo mało mebli; niektóre z nich były wykonane ze skrzynek po dynamicie i zapalnikach. Pauline często chorowała na krup, a nam brakowało pieniędzy na lekarstwa. Byłam załamana, ale na szczęście córeczka zawsze wracała do zdrowia.

Oboje w więzieniu

Raz w miesiącu udawaliśmy się do Bulawajo, oddalonego o jakieś 80 kilometrów, aby sprzedać w banku złoto. Jeździliśmy także do leżącego w pobliżu Filabusi miasteczka Gwanda, gdzie zaopatrywaliśmy się w żywność i braliśmy udział w służbie kaznodziejskiej. W roku 1940, rok po wybuchu II wojny światowej, nasza działalność ewangelizacyjna w Rodezji Południowej została zakazana.

Wkrótce potem zatrzymano mnie podczas świadczenia w Gwandzie. Spodziewałam się wtedy trzeciego dziecka, córki Estrelli. W czasie gdy rozpatrywano moją apelację, również Bertiego aresztowano za głoszenie i uwięziono w Salisbury, przeszło 300 kilometrów od domu.

Oto jak przedstawiała się wówczas nasza sytuacja: Chory na dyfteryt Peter leżał w szpitalu w Bulawajo, a jego życie stało pod znakiem zapytania. Ja właśnie urodziłam Estrellę i przyjaciółka zabrała mnie ze szpitala do więzienia, aby pokazać Bertiemu jego kolejną córeczkę. Później, gdy moja apelacja została odrzucona, zamożny indyjski sklepikarz życzliwie zapłacił za mnie kaucję. Po jakimś czasie do kopalni przybyło trzech policjantów z nakazem aresztowania. Postawili mnie przed wyborem: albo wezmę pięciomiesięczną córeczkę do więzienia, albo zostawię ją pod opieką naszych nastoletnich dzieci, Lyall i Donovana. Zdecydowałam się na to pierwsze rozwiązanie.

Przydzielono mi pracę przy naprawianiu i czyszczeniu ubrań. Dostałam też opiekunkę do Estrelli, młodą więźniarkę imieniem Matossi, odsiadującą dożywocie za zabicie męża. Kiedy mnie wypuszczano, płakała, że już nie będzie mogła zajmować się Estrellą. Strażniczka więzienna zabrała mnie do swego domu na obiad, a potem odprowadziła na pociąg, którym pojechałam odwiedzić Bertiego w zakładzie karnym w Salisbury.

Podczas naszego pobytu w więzieniu Lyall i Donovan opiekowali się młodszym rodzeństwem, Peterem i Pauline. Chociaż Donovan miał zaledwie 16 lat, kontynuował prace wydobywcze. Po wyjściu Bertiego na wolność postanowiliśmy przenieść się do Bulawajo, gdyż kopalnia nie prosperowała zbyt dobrze. Mąż zatrudnił się na kolei, a ja dorabiałam, wykorzystując nowo zdobytą umiejętność szycia.

Ponieważ pracę Bertiego przy nitowaniu uznano za nieodzowną, zwolniono go ze służby wojskowej. W tamtych wojennych latach na zebrania do naszego dwupokojowego domku przychodziło z Bulawajo kilkunastu białych Świadków, a kilkoro czarnych braci i sióstr spotykało się w innej części miasta. Obecnie w Bulawajo istnieje co najmniej 46 zborów, do których należą zarówno czarni, jak i biali Świadkowie Jehowy!

Działalność powojenna

Po wojnie Bertie poprosił przełożonych na kolei o przeniesienie do Umtali (obecnie Mutare), ładnego miasta na granicy z Mozambikiem. Pragnęliśmy usługiwać tam, gdzie potrzebowano więcej głosicieli Królestwa, a Umtali wydawało się odpowiednim miejscem, gdyż nie mieszkał tam ani jeden Świadek. W trakcie naszego krótkiego pobytu prawdę poznało małżeństwo Holtshauzenów oraz ich pięciu synów. Dzisiaj jest tam 13 zborów!

W roku 1947 rozważyliśmy w gronie rodzinnym możliwość wznowienia przez Bertiego służby pionierskiej. Lyall, która wróciła z placówki pionierskiej w Afryce Południowej, poparła ten pomysł. Donovan też był wtedy kaznodzieją pełnoczasowym w Afryce Południowej. Kiedy bracia z Biura Oddziału w Kapsztadzie dowiedzieli się o pragnieniu Bertiego, poprosili go, żeby zamiast wstępować w szeregi pionierów, zorganizował skład literatury w Bulawajo. Mąż zrezygnował więc z pracy na kolei i wróciliśmy do naszego poprzedniego miejsca zamieszkania. Wkrótce przybyli tam pierwsi misjonarze wysłani do Rodezji Południowej, między innymi Eric Cooke, Ruby i George Bradleyowie, Phyllis Kite i Myrtle Taylor.

Gdy w roku 1948 Bulawajo odwiedzili Nathan H. Knorr, trzeci prezes Towarzystwa Strażnica, i jego sekretarz Milton G. Henschel, podjęto decyzję o przekształceniu składu w Biuro Oddziału, którego nadzorcą został brat Cooke. W następnym roku urodziła nam się córka Lindsay. W roku 1950 oddział przeniesiono do Salisbury, stolicy Rodezji Południowej, dokąd również i my się przeprowadziliśmy. Kupiliśmy duży dom, w którym mieszkaliśmy przez wiele lat. Zawsze zapraszaliśmy pionierów i innych gości, toteż zaczęto go nazywać hotelem „U McLuckiech”!

W roku 1953 ja i Bertie uczestniczyliśmy w międzynarodowym zgromadzeniu Świadków Jehowy na stadionie Yankee w Nowym Jorku. Cóż za pamiętne wydarzenie! Pięć lat później Lyall, Estrella, Lindsay i 16-miesięczny Jeremy byli z nami przez wszystkie osiem dni na wielkim międzynarodowym zgromadzeniu zorganizowanym na stadionie Yankee i pobliskim Polo Grounds. Wykładu publicznego w ostatnim dniu wysłuchała rekordowa liczba zebranych — przeszło ćwierć miliona osób!

Nowy przydział służby

Przez jakieś 14 lat Bertie był dochodzącym pracownikiem Biura Oddziału w Salisbury, ale później postanowiliśmy wyjechać na Seszele — teren o większych potrzebach. Sprzedaliśmy dom i meble, a pozostałe rzeczy zapakowaliśmy na naszego opla kombi. Razem z 12-letnią Lindsay i 5-letnim Jeremym pokonaliśmy jakieś 3000 kilometrów po wyjątkowo wyboistych, zakurzonych drogach Rodezji Północnej (obecnie Zambia), Tanganiki (dzisiaj terytorium Tanzanii) oraz Kenii. Na koniec przybyliśmy do portowego miasta Mombasa.

Panował tu nieznośny upał, ale plaże były naprawdę urzekające. Zostawiliśmy samochód u miejscowego Świadka i udaliśmy się w trzydniową podróż statkiem na Seszele. Przywitał nas tam Norman Gardner, który podstawowe prawdy biblijne poznał w Dar es-Salam w Tanganice. Pomógł nam wynająć dom na Przełęczy Sans-Souci, wybudowany dla policjantów strzegących Makariosa — arcybiskupa greckiego Kościoła prawosławnego — deportowanego z Cypru w roku 1956.

Ponieważ nasz dom znajdował się na oddaleniu, po miesiącu przeprowadziliśmy się do innego, położonego w pobliżu plaży w mieście Beau Vallon. Zapraszaliśmy tam ludzi na przemówienia, które Bertie wygłaszał na tarasie. Rozpoczęliśmy studium biblijne z rodziną Bindschedlerów, a po kilku miesiącach Bertie ochrzcił to małżeństwo i ich adoptowaną córkę oraz Normana Gardnera z żoną. Razem z Normanem pływaliśmy jego łodzią na wyspę Cerf, gdzie Bertie przedstawiał wykłady biblijne osobom zgromadzonym na przystani.

Mniej więcej po czterech miesiącach naszego pobytu na Seszelach komendant policji oświadczył, że musimy przestać głosić, gdyż w przeciwnym razie zostaniemy wydaleni. Mieliśmy mało pieniędzy, a ja znów byłam w ciąży. Postanowiliśmy nie przerywać publicznej działalności kaznodziejskiej. Wiedzieliśmy przecież, że i tak niedługo wyjedziemy. Gdy po jakimś miesiącu z Indii przybył kolejny statek, deportowano nas.

Niebezpieczny powrót

Po dotarciu do Mombasy zabraliśmy samochód i piaszczystą drogą wzdłuż wybrzeża wyruszyliśmy na południe. Kiedy dojechaliśmy do Tangi, silnik odmówił posłuszeństwa. Nasze zasoby finansowe były na wyczerpaniu, ale jeden z krewnych i jeszcze inny Świadek przyszli nam z pomocą. W czasie pobytu w Mombasie pewien brat zaproponował, że pokryje koszty naszego wyjazdu na północ, do Somalii, gdzie mieliśmy głosić. Ponieważ jednak nie czułam się dobrze, chcieliśmy po prostu wrócić do domu do Rodezji Południowej.

Przekroczyliśmy granicę Tanganiki z Niasą i podróżowaliśmy dalej wzdłuż zachodniego brzegu jeziora Niasa, zwanego obecnie jeziorem Malawi. Byłam w tak ciężkim stanie, że prosiłam Bertiego, by pozwolił mi umrzeć przy drodze! W pobliskim mieście Lilongwe mąż zawiózł mnie do szpitala. Zastrzyki morfiny uśmierzyły nieco ból. Nie mogłam kontynuować podróży samochodem, toteż Bertie i dzieci beze mnie pokonali pozostałe 400 kilometrów do Blantyre. Dołączyłam do nich po kilku dniach, gdy krewny zorganizował mi przelot. Z Blantyre do Salisbury również leciałam samolotem, a Bertie z dziećmi przejechali tę trasę autem.

Jakąż ulgę odczuliśmy wszyscy, gdy znaleźliśmy się w Salisbury, w domu naszej córki Pauline i jej męża! W roku 1963 przyszło na świat nasze ostatnie dziecko, Andrew. Chociaż miał zapad płuca i wydawało się, że nie przeżyje, szczęśliwie wyszedł z tego cało. Po jakimś czasie przenieśliśmy się do RPA i osiedliśmy w mieście Pietermaritzburg.

Błogosławieństwo w postaci kochającej się rodziny

Bertie zmarł w roku 1995, mając 94 lata, i od tego czasu mieszkam w naszym domu sama. Ale w żadnym wypadku nie czuję się samotna! Lyall i Pauline służą Jehowie razem ze swymi bliskimi w RPA, a część z nich mieszka tutaj, w Pietermaritzburgu. Lindsay i cała jej rodzina są aktywnymi Świadkami w Kalifornii. Dwaj najmłodsi synowie, Jeremy i Andrew, przeprowadzili się do Australii, gdzie są szczęśliwymi mężami i starszymi w zborach.

Wszystkie spośród ośmiorga naszych dzieci były przez jakiś czas pionierami, a sześcioro usługiwało w różnych biurach oddziałów Towarzystwa Strażnica. W lutym 1951 roku Donovan ukończył 16 klasę Biblijnej Szkoły Strażnicy — Gilead i najpierw wypełniał obowiązki nadzorcy podróżującego w USA, a potem wrócił do pracy w Biurze Oddziału w RPA. Obecnie jest chrześcijańskim starszym w mieście Klerksdorp, oddalonym o jakieś 700 kilometrów od Pietermaritzburga. Estrella mieszka ze swym mężem, Jackiem Jonesem, w Biurze Głównym Świadków Jehowy w nowojorskim Brooklynie.

Peter, mój pierworodny, spędził szereg lat w służbie pełnoczasowej, zarówno w charakterze pioniera, jak i pracownika Biura Oddziału w Rodezji. Jednakże ku mojemu zmartwieniu kilka lat temu odłączył się od zboru chrześcijańskiego.

Patrząc wstecz na swe życie, mogę powiedzieć, że jestem naprawdę szczęśliwa, iż jako nastolatka przyjechałam z mamą do Afryki. Chociaż nie zawsze było mi łatwo, miałam przywilej wspierać męża i wychowywać dzieci, które pomogły nadać rozmach głoszeniu dobrej nowiny o Królestwie Bożym na południu Afryki (Mateusza 24:14).

[Przypisy]

a Wspomnienia Roberta McLuckiego ukazały się w Strażnicy z 1 lutego 1990 roku, na stronach 26-31.

b Patrz strona 11 broszury Księga dla wszystkich ludzi, wydanej przez Towarzystwo Strażnica.

[Mapa na stronach 22, 23]

[Patrz publikacja]

RPA

Kapsztad

Pietermaritzburg

Klerksdorp

Johannesburg

Pretoria

ZIMBABWE

Gwanda

Bulawajo

Filabusi

Gweru

Mutare

Harare

ZAMBIA

MOZAMBIK

MALAWI

Blantyre

Lilongwe

TANZANIA

Dar es-Salam

Tanga

KENIA

Mombasa

SESZELE

SOMALIA

[Ilustracja na stronie 20]

Peter, Pauline i ja z Estrellą, zanim obie znalazłyśmy się w więzieniu

[Ilustracja na stronie 21]

Lyall i Donovan przed naszym wiejskim domem niedaleko Filabusi

[Ilustracja na stronie 23]

Bertie, Lyall, Pauline, Peter, Donovan i ja w roku 1940

[Ilustracje na stronie 24]

Carmen i piątka jej dzieci: Donovan, podczas pobytu w Gilead w roku 1951, oraz Jeremy, Lindsay, Estrella i Andrew, obecnie

    Publikacje w języku polskim (1960-2026)
    Wyloguj
    Zaloguj
    • polski
    • Udostępnij
    • Ustawienia
    • Copyright © 2025 Watch Tower Bible and Tract Society of Pennsylvania
    • Warunki użytkowania
    • Polityka prywatności
    • Ustawienia prywatności
    • JW.ORG
    • Zaloguj
    Udostępnij