Pożyczone modlitwy
Pewien człowiek, który mieszkał kiedyś w niedostępnym dawniej dla cudzoziemców tybetańskim mieście Lhasa, opisał swe przeżycia w miesięczniku The National Geographic Magazine. Wspomniał tam o używanych przez Tybetańczyków chorągiewkach i kołowrotkach modlitewnych. W domach ludzi zamożnych spotyka się wielkie kołowroty tego rodzaju. Jak stwierdza były mieszkaniec Lhasy, w pewnym domu tybetańskim znajdował się masywny, 2,4 m wysoki bęben modlitewny, który dniem i nocą obracali ludzie specjalnie wynajęci w tym celu, aby się modlili za bogatego właściciela. Krótka notatka gazetowa, jaka ukazała się w Filadelfii (USA), przypomniała myślącym ludziom, że niejedni spośród chrześcijan z imienia niewiele różnią się od Tybetańczyków wynajmujących kogoś, żeby „odmawiał” za nich modlitwy. W gazecie The Sunday Bulletin podano bowiem:
„Jeden z kościołów w Scarsdale (stan Nowy Jork) wprowadził tytułem próby nowość, która najbardziej wewnętrznym przeżyciom religijnym nadaje dziwne piętno zmechanizowania. Chodzi o telefoniczne poranne i wieczorne ‚modlitwy dzienne’. Po nakręceniu numeru SC 3-4567 każdy może wysłuchać nagranej jednominutowej modlitwy, zupełnie tak samo jak po nakręceniu innego numeru może posłuchać o pogodzie. Reakcja była zaskakująca. ... Wiadomość ta dostała się do innych miast i Nowojorskie Towarzystwo Telefonów niespodzianie stwierdziło, że jego linie zostały obciążone taką powodzią rozmów, iż czuje się zmuszone zakładać nowe instalacje. ... Wydaje się rzeczą wprost nieprawdopodobną, że tak wieleset ludzi nakręca numer SC 3-4567 tylko po to, żeby posłuchać głosu nagranego na taśmie.” Na podobieństwo pogańskich Tybetańczyków wiele ludzi w chrześcijaństwie posługuje się pożyczonymi modlitwami, urządzeniem mechanicznym albo książką zastępując serce ludzkie.