Czy społeczeństwo zachodnie żyje po chrześcijańsku?
ROBERT E. Z. Strider, rektor Colby College w Maine na terenie Stanów Zjednoczonych, omawiał tę kwestię w przemówieniu wygłoszonym w czerwcu ub. r. do klasy absolwentów tej uczelni. Z jego wnioskiem, że „nasze społeczeństwo nie jest chrześcijańskie”, nietrudno się zgodzić, gdy wziąć pod uwagę niechrześcijańskie prowadzenie się ludzi stanowiących społeczeństwo Zachodu. Silna wiara w Boga jest rzadkością; tylko nieliczni idą śladami stóp Jezusa.
Duński duchowny Per Dolmer przyznał, że wprawdzie przeważającą większość obywateli jego kraju należy do kościoła narodowego, ale to jeszcze nie znaczy, iż są chrześcijanami. Powiedział: „W imię prawdy trzeba dodać, że aczkolwiek 97% ludności należy do Kościoła Narodowego, to jednak olbrzymia większość żyje z dala od wiary w Boga; ci ludzie są wobec Niego całkowicie obojętni, nigdy o nim nie myślą, żyją przeciwnie do objawionej woli Bożej, a znaczna liczba z nich również umiera w tej obojętności i niewierze.
W podobnym duchu potoczyła się także interesująca rozmowa, którą dziennikarz Sydney J. Harris przeprowadził z pewnym Hindusem. Opisał ją w swojej kolumnie w gazecie Free Press, ukazującej się w Detroit. Dyskusja miała następujący przebieg:
„Odkąd podróżuję po chrześcijańskim świecie Zachodu — powiedział Hindus podczas obiadu — czytanie Nowego Testamentu stawia mnie przed zagadką. Jak tutejsi ludnie tłumaczą sobie słowa Jezusa?
— O co panu chodzi? — zapytałem, pełen najgorszych przeczuć. — Chodzi o to — odpowiedział grzecznie — jak możecie pogodzić jego wyraźną naukę o niestawianiu oporu z waszymi armatami, samolotami i wojnami, powtarzającymi się co kilkanaście lat? Który naród chrześcijański nadstawił kiedyś drugi policzek? Kto spośród was gotów jest oddać dobrem za złe? Jak ludzie cieszący się posiadaniem jego dobrej nowiny mogą ciągle się wzajemnie zabijać? A przy tym obie strony modlą się do niego!
— Oczywiście — wyjąknąłem — ale przecież Jezus głosił naukę doskonałości. Zwykli śmiertelnicy nie zawsze mogą żyć według niej.
— Rozumiem — skinął głową — lecz powinno to przynajmniej być waszym celem, a niestety mogę tylko stwierdzić, że idziecie wprost w przeciwnym kierunku...
— Z pewnością większość społeczeństwa w Indii nie jest lepsza, bardziej moralna czy uduchowiona niż ludzie na Zachodzie.
— Być może — odpowiedział — ale też nie twierdzimy, że posiadamy szczególne objawienie od Syna Bożego. Nie udajemy również, że idziemy za Księciem Pokoju, idąc potem w rzeczywistości za Księciem Wojny.
— Nie wszyscy zgadzają się co do tego, że Jezus był pacyfistą — wtrąciłem. — Niektórzy ludzie wskazują na ukaranie waluciarzy, których biczem wypędził ze świątyni.
— No, ale jest różnica pomiędzy ukaraniem, jak pan ukarałby nieposłuszne dziecko, które pan jednak kocha, a bezwzględnym mordowaniem milionów niewinnych mężczyzn, kobiet i dzieci, a to wszystko w imię Boga. Wam nakazano miłować bliźniego, a dziś, w tym skurczonym świecie, każdy jest bliźnim.
Miałem w zapasie tylko jeszcze ostatni cios, że tak powiem, lewy sierpowy. Zapytałem wyzywająco: — Czy nie mamy prawa, a nawet czy nie jesteśmy zobowiązani walczyć z niesprawiedliwością, niegodziwością i tyranią?
— Owszem — odparł — trzeba przeciw temu walczyć, lecz we własnym umyśle, we własnej świadomości, gdyż tam, a nie w jakimś obcym kraju, bierze to swój początek. Jeżeli człowiek sam się oczyścił, to przykład jego dobroci jest najskuteczniejszą bronią w świecie, a jeśli nie obecnie, to na przyszłość.
Harris zakończył wyznaniem: „Być może ty, drogi czytelniku, potrafiłbyś odpowiedzieć temu Hindusowi. Ja, przyznaję z cała uczciwością, nie byłem w stanie tego uczynić!” Niezależnie od tego, jak osądzić poszczególne argumenty Hindusa, jest jasne, że narody rzekomo chrześcijańskiego Zachodu istotnie nie mają się czym usprawiedliwić wobec zarzutu, iż uchybiły w naśladowaniu przykładu Chrystusa. W pełnym znaczeniu tych słów nie żyją one po chrześcijańsku!