BIBLIOTEKA INTERNETOWA Strażnicy
BIBLIOTEKA INTERNETOWA
Strażnicy
polski
  • BIBLIA
  • PUBLIKACJE
  • ZEBRANIA
  • w84/12 ss. 21-24
  • Życie wypełnione służbą dla Jehowy

Brak nagrań wideo wybranego fragmentu tekstu.

Niestety, nie udało się uruchomić tego pliku wideo.

  • Życie wypełnione służbą dla Jehowy
  • Strażnica Zwiastująca Królestwo Jehowy — 1984
  • Śródtytuły
  • Podobne artykuły
  • „ZŁOTY WIEK” ZMIENIA MOJE ŻYCIE
  • NIE JESTEM SAM
  • PAMIĘTNA PODRÓŻ
  • „CHWILOWA” ZWŁOKA NA FILIPINACH
  • FAŁSZYWE OSKARŻENIE I WOJNA
  • UWIĘZIONY PRZEZ JAPOŃCZYKÓW
  • ZNOWU DO PRACY
  • ZAWSZE CHĘTNIE STAWIAM SIEBIE DO DYSPOZYCJI
  • Lojalność wobec organizacji Jehowy
    Strażnica Zwiastująca Królestwo Jehowy — 1964
  • Odpowiedź na modlitwę więźnia
    Strażnica Zwiastująca Królestwo Jehowy — 1985
  • Wojna nie powstrzymała nas od głoszenia
    Przebudźcie się! — 2001
  • Dawanie świadectwa aż po krańce ziemi — część 3
    Świadkowie Jehowy — głosiciele Królestwa Bożego
Zobacz więcej
Strażnica Zwiastująca Królestwo Jehowy — 1984
w84/12 ss. 21-24

Życie wypełnione służbą dla Jehowy

Opowiada Joseph Dos Santos

BYŁA ciepła, tropikalna noc w lutym 1945 roku. Na terenie Uniwersytetu św. Tomasza w Manili, stolicy Filipin, gdzie byliśmy więzieni przez Japończyków, panowało ogólne zamieszanie. Wojska amerykańskie przybyły niespodziewanie, aby nas uwolnić, zaś Japończycy wzięli pod obstrzał zabudowania uniwersyteckie, siejąc ogromne spustoszenie.

Więźniarki całowały w ciemnościach swe krzyżyki i głośno się modliły. Jeden pocisk padł tak blisko, że zabił więźnia obok mnie. Wprawdzie nie odniosłem żadnej rany, ale wstrząśnięty tym i w dodatku osłabiony głodem powlokłem się chwiejnym krokiem, aby znaleźć schronienie za budynkiem, który przez trzy lata był moim więzieniem. W końcu strzelanina ucichła, Amerykanie przejęli całkowitą kontrolę nad miastem i wkrótce potem byliśmy wolni. Po trzech latach rozłąki mogłem znowu połączyć się z żoną i dziećmi oraz kontynuować działalność, dla której przemierzyłem pół świata.

„ZŁOTY WIEK” ZMIENIA MOJE ŻYCIE

Co to była za działalność? Jak doszło do tego, że się znalazłem w tak niebezpiecznej sytuacji, z dala od domu na Hawajach? W gruncie rzeczy wszystko zaczęło się wiele lat wcześniej i 14 500 kilometrów dalej, w Kalifornii (USA), gdzie uczyłem się zawodu kręgarza, czyli chiropraktyka. Od mojej gospodyni, pani Bright, wypożyczyłem czasopismo Złoty Wiek (znane obecnie pod nazwą Przebudźcie się!), a to, co w nim przeczytałem, całkowicie zmieniło mój pogląd na życie.

Wychowałem się na Hawajach, w rodzinie katolickiej, ani ta religia, ani żadna inna z tych które przebadałem, nie wyglądały na prawdziwe. Pozostało po nich wszystkich uczucie pustki. Teraz jednak to, czego się dowiedziałem z owego wydania Złotego Wieku, zaczęło wypełniać ową pustkę.

Wymienione czasopismo wydawali Badacze Pisma Świętego, jak wówczas nazywano Świadków Jehowy. Pewien miejscowy Badacz dowiedział się o moim zainteresowaniu i dostarczył mi więcej literatury. Wkrótce nie miałem już żadnych wątpliwości, że znalazłem prawdę. W końcu powróciłem na Hawaje, żeby podjąć pracę w swoim zawodzie. Ale podobnie jak u Jeremiasza prawda biblijna stała się we mnie jakby ogniem płonącym w kościach — po prostu nie mogłem milczeć (Jer. 20:9). Opowiadałem sąsiadom o tym, czego się dowiedziałem, i niebawem mieliśmy klasę biblijną złożoną z 22 osób.

NIE JESTEM SAM

Początkowo myślałem, że jestem jedynym Badaczem Pisma Świętego na całych Hawajach. Z biegiem czasu natknąłem się jednak na sześciu innych, wśród nich na brata Solomona, zarządzającego składem literatury. Mogłem się więc cieszyć towarzystwem braci w wierze.

Postanowiłem ochotniczo stawić się do dyspozycji, żeby zdziałać coś więcej, powiedziałem więc bratu Solomonowi, że chciałbym głosić na sąsiednich wyspach. Oświadczył mi, że nikt jeszcze nie dotarł z dobrą nowiną poza miasto Honolulu. Widział jednak moje zdecydowanie, postarał się więc dla mnie o mieszkalny samochód, ciężarowy (prowadził warsztat samochodowy) i powiedział, że mogę głosić na wszystkich wyspach, tylko nie w Honolulu. To miasto miałem zostawić dla pozostałych sześciu Badaczy Pisma Świętego. W taki to sposób w roku 1929 rozpocząłem karierę pełnoczasowego głosiciela ewangelii.

Z zapałem pełniłem tę służbę na Wyspach Hawajskich przez trzy i pół roku. Byłem młody i silny, nierzadko więc przemierzałem całymi kilometrami szlaki, którymi nie mógł się przedostać samochód, i wspinałem się na góry z dwoma walizkami pełnymi literatury. Niekiedy droga była tak trudna, że trzeba było się czołgać. Zaopatrzyłem w literaturę między innymi osiedle trędowatych na wyspie Molokai. W całym tym okresie trzech i pół roku poświęcałem na służbę średnio 230 godzin miesięcznie i rozpowszechniłem łącznie 46 000 egzemplarzy literatury.

Ciągle jednak myślałem, że stać mnie na więcej. Zgłosiłem więc gotowość, że mogę głosić wszędzie na świecie. Prezes Towarzystwa Strażnica J.F. Rutherford dowiedział się o tym pragnieniu i skierował mnie do pracy na terenie Brazylii. Przygotowałem sobie trasę podróży do Brazylii z Hawajów przez kraje Dalekiego Wschodu. Pierwszym przystankiem miały być Filipiny.

PAMIĘTNA PODRÓŻ

Tak więc w roku 1933 wszedłem na pokład parowca The Great Northern, ze sporym kufrem pełnym literatury otrzymanej od brata Solomona oraz drugim, dostarczonym z głównego biura Towarzystwa Strażnica w Brooklynie, który miałem zawieźć na Filipiny; w ten sposób wyruszyłem w świat.

Mieliśmy zatrzymać się w Japonii, ale wiedząc, że w tym kraju szykującym się do wojny Świadkowie Jehowy przeżywają trudności, nawet nie starałem się o wizę, która by mi umożliwiała zejście na ląd. Nie chciałem ryzykować nabawienia ich dodatkowych kłopotów. Tymczasem płynący tym samym statkiem ksiądz domyślił się, kim jestem i telegraficznie powiadomił władze japońskie, że wiozę ładunek literatury. Gdy statek przypłynął do Jokohamy, weszła na pokład policja japońska i skonfiskowała mi wszystkie publikacje oddane do przechowalni bagażu na statku! Załoga nic nie mogła na to poradzić i musiałem udać się w dalszą drogę na Filipiny bez tej literatury.

W Manili zostałem natychmiast wezwany do dyrektora urzędu celnego. Otrzymał informację, że jestem komunistą, i zabrał do przeczytania jedną z moich książek. Po tygodniu przyznał, iż ze zdziwieniem stwierdził, że książka zajmuje się Biblią i wcale nie jest komunistyczna.

„CHWILOWA” ZWŁOKA NA FILIPINACH

W Manili wynająłem małe mieszkanko, bo chciałem głosić tam przez jakiś czas, zanim udam się w dalszą drogę do Brazylii. W miejscowej organizacji Świadków Jehowy powstały jednak trudności. W związku z tym brat Rutherford napisał do mnie, i prosił mnie, żebym objął nadzór nad dziełem, dopóki mnie ktoś nie zastąpi. Zgodziłem się na to, ale zastępstwo przyszło dopiero po 13 latach!

Przed wojną nasza praca w Manili była bardzo interesująca. Nie dokonywaliśmy wtedy odwiedzin ponownych; przemierzaliśmy jedynie miasto pieszo, autobusem, tramwajem lub calesą (rodzaj dorożki konnej) i rozpowszechnialiśmy literaturę biblijną. Stopniowo działalność ta rozszerzała się, ponieważ wysyłaliśmy pionierów, żeby opracowywali różne tereny. W roku 1935 poślubiłem siostrę Rosario Lopez i z biegiem czasu nasz związek został pobłogosławiony dwojgiem dzieci — chłopcem i dziewczynką.

Oskarżenie, że jesteśmy komunistami, co jakiś czas wypływało na nowo. Pewnego dnia przyszedł do mnie jakiś człowiek i oświadczył, że jest tajnym agentem policji; obserwował mnie przez kilka miesięcy, bo uważano mnie za komunistę. Teraz złoży raport, iż nim nie jestem. Innym razem pewien adwokat zgodził się studiować ze mną Biblię. Później stwierdziłem, że uczynił to jedynie dlatego, by się przekonać, czy jestem komunistą. Kiedy doszedł do wniosku, że tak nie jest, przeszedł na stosunki przyjacielskie i załatwił mi niejedną sprawę prawną.

Tymczasem dzieło głoszenia zataczało coraz szersze kręgi. Ponieważ moje mieszkanko było już za małe, kupiłem coś innego i tam przenieśliśmy nasze biuro. Personel także się powiększył, gdyż do mnie i żony przyłączył się brat Narciso Delavin, a później młoda siostra, która miała zostać jego żoną.

FAŁSZYWE OSKARŻENIE I WOJNA

Ale potem wydarzenia następowały szybko po sobie. W roku 1941 wybuchła wojna. Już po tygodniu do biura przyszło dwóch policjantów; zabrano mnie i trzech innych braci do ogromnego więzienia w Muntinlupa, kilka kilometrów od Manili. Odłączono mnie od innych i umieszczono w maleńkiej izolatce. Była całkowicie pusta, musiałem więc spać na betonowej podłodze, dopóki jeden z więźniów funkcyjnych nie zaczął z dobrego serca przynosić mi potajemnie na każdą noc po dwa koce i poduszkę.

Naczelnik więzienia nie chciał się zgodzić na przeniesienie mnie z tej izolatki, a drudzy więźniowie — mając mnie za członka piątej kolumny i szefa partii komunistycznej — obrzucali mnie ze swoich cel różnymi wyzwiskami. W końcu uwierzono naszym wyjaśnieniom, że nie jesteśmy komunistami i po dwóch tygodniach wszyscy czterej zostaliśmy zwolnieni. Funkcjonariusze musieli mnie eskortować do bramy; w przeciwnym razie inni więźniowie rzuciliby się na mnie.

Jeszcze tego samego wieczora w więzieniu wybuchł bunt i jestem pewien, że gdybyśmy tam wtedy byli, groziłoby nam niebezpieczeństwo. Wdzięczny Jehowie za zapewnienie ochrony z radością wróciłem do rodziny w Manili.

UWIĘZIONY PRZEZ JAPOŃCZYKÓW

Ale nasze kłopoty dopiero się zaczęły. Niebawem Manilę zajęły japońskie wojska inwazyjne, a ponieważ byłem Amerykaninem, zostałem razem z innymi cudzoziemcami uwięziony na terenie Uniwersytetu Santo Tomas, w pobliżu centrum Manili. Spędziłem tam trzy lata, od stycznia 1942 do marca 1945 roku. W obozie tym głosiłem dobrą nowinę, komu tylko mogłem, i wiem, że przynajmniej jeden z moich współwięźniów został później Świadkiem Jehowy.

W miarę przedłużania się wojny pogarszały się warunki naszego życia obozowego. Zmniejszano nam racje żywnościowe, aż w końcu dostawaliśmy tylko po miseczce ryżu dziennie. Dla zaspokojenia dokuczliwego uczucia głodu jadło się wszystko — nawet chwasty rosnące na terenie tego wielkiego obozu. Niektórzy zjadali psy, koty, a nawet szczury. Kiedy mnie uwięziono, ważyłem 61 kilogramów a po wyzwoleniu zaledwie 36 kg.

Kilka bardziej znanych osobistości spośród internowanych zostało ściętych. W końcu nawet lekarzom zabroniono wstępu do obozu, a płot otaczający cały obszar tak przebudowano, żeby nikt z zewnątrz nie mógł zobaczyć, co się tam dzieje. Codziennie umierało z głodu co najmniej po 30 osób. Potem nadeszła ta straszna noc, w której wtargnęły wojska amerykańskie i oswobodziły nas pomimo dalszego ostrzału artylerii japońskiej. Jakże szczęśliwi byliśmy, że znowu mogliśmy nawiązać kontakt ze światem zewnętrznym!

ZNOWU DO PRACY

Od Amerykanów otrzymaliśmy pierwszy od dłuższego czasu prawdziwy posiłek. Pamiętam, że jedliśmy konserwy mięsne, a byliśmy tak wygłodniali, że nie mogliśmy się najeść do syta. Przez kilka dni po tym pierwszym posiłku czułem się fatalnie! 18 dni po przybyciu Amerykanów zostaliśmy zwolnieni. Zaproponowano mi powrót do Stanów Zjednoczonych, ale ja ciągle jeszcze czekałem na zastępstwo w objęciu nadzoru nad dziełem głoszenia na Filipinach. Musiałem więc jeszcze zaczekać!

Szczęśliwie odnalazłem żonę i dzieci, po czym podjęliśmy na nowo dzieło głoszenia dobrej nowiny. Po raz pierwszy od grudnia 1941 roku nawiązałem łączność z głównym biurem Towarzystwa Strażnica w Brooklynie; otrzymałem wszystkie zaległe numery czasopisma Strażnica oraz informacje, które podczas wojny nie dotarły na Filipiny. Otworzyliśmy na nowo biuro oddziału, odwiedziliśmy szereg zborów i spotkaliśmy się z niektórymi nadzorcami przewodniczącymi, aby ich zapoznać z aktualnym stanem rzeczy.

W listopadzie 1945 roku zorganizowaliśmy za zgodą władz pierwszy powojenny zjazd w sali wykładowej pewnej szkoły średniej w Pangasinan, jakieś 200 kilometrów na północ od Manili. Nigdy nie słyszałem pieśni na chwałę Jehowy śpiewanych z takim przejęciem, jak podczas tego zgromadzenia. Większość przyjaciół mogła opowiadać całe historie, jak Jehowa przeprowadził ich przez niebezpieczeństwa wojny. Ja też bardzo często czułem nad sobą Jego ochraniającą rękę. Wszyscy byliśmy ogromnie wdzięczni.

Mieliśmy też powód do wdzięczności, gdy się dowiedzieliśmy, jak Jehowa w latach wojny pobłogosławił swój lud rozrostem. Ostatnie przedwojenne sprawozdanie z działalności Świadków Jehowy na Filipinach, sporządzone w roku 1941, wykazywało ogólną liczbę 373 głosicieli aktywnie głoszących dobrą nowinę o Królestwie. Podczas mojego pobytu w więzieniu liczba ta podskoczyła do 2000, a na wykład publiczny na tym pierwszym kongresie powojennym przybyło 4000 osób.

W roku 1947 przybył długo oczekiwany następca, Earl Stewart z trzema innymi misjonarzami. Pozostałem jeszcze w biurze oddziału do roku 1949 i dopiero wtedy opuściłem Filipiny razem z rodziną.

ZAWSZE CHĘTNIE STAWIAM SIEBIE DO DYSPOZYCJI

No cóż — nigdy nie dotarłem do Brazylii. Okoliczności zmusiły mnie do powrotu na Hawaje. Ale nie zanikło w nas pragnienie służenia Jehowie i opowiadania o Nim innym ludziom. Do dnia dzisiejszego pracujemy oboje z żoną w pełnoczasowym dziele głoszenia na tych pięknych wyspach, gdzie w roku 1929 podjąłem służbę pionierską.

Mam teraz 87 lat i mogę obejrzeć się wstecz na 54 lata pełnoczasowej służby dla Jehowy. Prawdą jest, że mamy za sobą wiele ciężkich przeżyć — przez całe lata byliśmy trzymani z dala od naszych chrześcijańskich braci, jak również z dala od siebie; a jednak radości, jakie nam dał Jehowa, znacznie przewyższyły udręki. Gdybym mógł rozpocząć swoje życie od nowa, chętnie podjąłbym się jeszcze raz tego, co stanowiło jego najistotniejszą treść: cały czas poświęciłbym na wychwalanie Wielkiego Boga, Jehowy (Ps. 110:3).

    Publikacje w języku polskim (1960-2026)
    Wyloguj
    Zaloguj
    • polski
    • Udostępnij
    • Ustawienia
    • Copyright © 2025 Watch Tower Bible and Tract Society of Pennsylvania
    • Warunki użytkowania
    • Polityka prywatności
    • Ustawienia prywatności
    • JW.ORG
    • Zaloguj
    Udostępnij