-
Adopcja — czy to coś dla ciebie?Przebudźcie się! — 1996 | 8 maja
-
-
Adopcja — czy to coś dla ciebie?
OD NASZEGO KORESPONDENTA W WIELKIEJ BRYTANII
„ADOPCJA ma służyć dobru dzieci, a nie zaspokojeniu pragnień bezdzietnych małżeństw” — twierdzi pracowniczka brytyjskiej opieki społecznej. Skoro tak, to w jakim stopniu liczy się w takiej sytuacji wola samego dziecka?
Czy myślicie o adopcji? Wobec tego stoicie w obliczu decyzji nie tylko wiążącej się z silnymi emocjami, ale też nieodwracalnej. W jakim stopniu małemu człowiekowi uda się wrosnąć w waszą rodzinę?
Jeśli zostałeś adoptowany, czy wiesz, kim są twoi biologiczni rodzice? Być może nie. Czy sądzisz, że gdybyś ich znał, coś by się w twoim życiu zmieniło?
A może jesteś matką i właśnie nosisz się z myślą oddania dziecka do adopcji? Czy to naprawdę jedyne wyjście, najlepsze dla twego maleństwa?
W roku 1995 adoptowano w USA ponad 50 000 dzieci, z których około 8000 pochodziło z innych krajów. Coraz chętniej przysposabia się małych obcokrajowców. Według tygodnika Time w ciągu ubiegłych 25 lat amerykańskie rodziny zaadoptowały przeszło 140 000 dzieci urodzonych za granicą. W Europie liczby te wynoszą: w Szwecji 32 000, w Holandii 18 000, w Niemczech 15 000 i w Danii 11 000.
Czy któreś z powyższych pytań pasuje do ciebie? Zdecydowanie się na adopcję oznacza, że nie tylko życie dziecka, ale i twoje nie będzie już wyglądać tak jak przedtem. Przybrani rodzice słusznie spodziewają się mnóstwa radości, niemniej muszą być też przygotowani na liczne kłopoty i rozczarowania. Natomiast zranione serce matki, która oddała swe dziecko, może się nigdy do końca nie zagoić.
W każdym wypadku adopcja wiąże się z trudnym zadaniem otoczenia małego człowieka miłością, której nigdy nie zaznał lub którą mu odebrano. W kolejnych artykułach omówimy kilka radosnych — ale też trudnych — aspektów adoptowania dziecka.
-
-
Adopcja — dlaczego i jak?Przebudźcie się! — 1996 | 8 maja
-
-
Adopcja — dlaczego i jak?
DLACZEGO w ciągu ostatnich 20 lat w Wielkiej Brytanii liczba adoptowanych dzieci drastycznie zmalała? Przypuszczalnie złożyły się na to dwie przyczyny: możliwość legalnego dokonywania aborcji i coraz bardziej powszechna akceptacja matek samotnie wychowujących dzieci. Uważa się, że w dzisiejszym społeczeństwie rodzina niepełna może sobie całkiem dobrze radzić.
Jednakże nieco ponad 100 lat temu sytuacja wyglądała inaczej. Kiedy Polly, matka angielskiego pisarza powieści kryminalnych Edgara Wallace’a, zaszła w ciążę z synem swego pracodawcy, wyjechała i potajemnie urodziła dziecko. Edgar miał dziewięć dni, gdy akuszerka powierzyła go żonie George’a Freemana, tragarza z targowiska rybnego Billingsgate w Londynie. Freemanowie mieli już dziesięcioro własnych dzieci, Edgar zaś wychowywał się wśród nich jako Dick Freeman. Polly regularnie łożyła na utrzymanie syna, a jego ojciec nigdy się o nim nie dowiedział.
Dzisiaj obowiązek zadbania o los nie chcianych dzieci często bierze na siebie państwo. Wiele z nich trafia do placówek opiekuńczych, ponieważ były maltretowane lub są upośledzone fizycznie bądź umysłowo. Dzieci osierocone wskutek okropnych wojen czy urodzone w następstwie gwałtu nieustannie powiększają grono maluchów, które rozpaczliwie potrzebują miłości i opieki rodzicielskiej, czyli mówiąc krótko — potrzebują adopcji.
Adoptować czy nie adoptować?
Przysposobienie dziecka nigdy nie jest łatwą sprawą, lepiej więc nie czynić tego pochopnie. Jeżeli utraciliście własne dziecko, zaczekajcie, aż minie szok i żal po stracie, zanim ostatecznie zdecydujecie się na adopcję. To samo odnosi się do małżeństwa, które się dowiedziało, że nie może mieć dzieci.
Każde dziecko dziedziczy zestaw niepowtarzalnych cech genetycznych. Rodzice są często zdziwieni skłonnościami własnych pociech, ale jeśli pochodzenie malca jest nieznane, tym trudniej przewidzieć jego predyspozycje umysłowe i emocjonalne.
Czy przywiązujecie dużą wagę do osiągnięć w nauce? Jeżeli tak, to jak się będziecie czuli, gdy adoptowane dziecko nie spełni waszych oczekiwań? Czy zdołacie sprostać zadaniu jego wychowania, jeśli się okaże, że jest upośledzone umysłowo lub fizycznie?
Przed złożeniem jakichkolwiek zobowiązań będziecie musieli odpowiedzieć na tego rodzaju pytania wykwalifikowanym pracownikom agencji adopcyjnej lub państwowej opieki społecznej. Dla nich najważniejsze jest bezpieczeństwo i szczęście dziecka.
Jeżeli zdecydujecie się na adopcję
Każdy kraj ma własne prawa i przepisy adopcyjne, z którymi należy się zapoznać. W Wielkiej Brytanii istnieją setki firm pośredniczących w adopcji. Zwykle współpracują z miejscowymi władzami. Każda firma działa na własnych zasadach.
Szczególną popularnością cieszą się w Wielkiej Brytanii przyjęcia, na których potencjalni rodzice mogą się zapoznać z dziećmi czekającymi na adopcję bez wzajemnego narażania się na napięcie emocjonalne, jakie towarzyszy nieraz spotkaniom sam na sam. Gdyby postanowili zrezygnować z adopcji, to w swobodnej atmosferze takiego przyjęcia łatwiej się do tego przyznać, dzieci zaś na ogół nie przeżywają zawodu, ponieważ żadne z nich nie odczuło, by właśnie na nim skupiono szczególną uwagę.
Starający się o przysposobienie dziecka zwykle nie mogą mieć więcej niż jakieś 35—40 lat, choć wymaganie to najczęściej wiąże się tylko z adopcją małych dzieci. Placówki adopcyjne utrzymują, że ograniczenia wiekowe uwzględniają przewidywaną długość życia potencjalnych rodziców. Pamięta się jednak o tym, iż właśnie z wiekiem człowiek nabywa cennego doświadczenia.
Przed laty o adopcję mogły się ubiegać wyłącznie małżeństwa. Dziś niektóre dzieci mogą przysposobić także osoby samotne. Również brak pracy bądź inwalidztwo nie zawsze przekreśla szanse potencjalnych rodziców. Liczy się przede wszystkim to, co mogą zaoferować dziecku.
Nawet gdy adopcja wreszcie dojdzie do skutku, rodzice niejednokrotnie pozostają pod stałym nadzorem, w celu sprawdzenia, czy wszystko przebiega pomyślnie.
Dziecko innej rasy?
Trzydzieści lat temu w Wielkiej Brytanii trudno było znaleźć dla czarnych dzieci rodziców adopcyjnych tej samej rasy, toteż wiele z nich trafiło do rodzin białych. Jednakże od roku 1989 przepisy państwowe zalecają umieszczanie dzieci w rodzinach pochodzących z tej samej grupy etnicznej. Panuje opinia, że dzięki temu dziecko łatwiej utożsami się ze swą rasą i kulturą. Czasem prowadzi to jednak do paradoksalnych sytuacji.
Gazeta The Sunday Times informowała niedawno, że niektóre białe małżeństwa „uznano za ‚czarne’”, by umożliwić im adopcję czarnego dziecka. Nierzadko biali zostają opiekunami dziecka innej rasy, to znaczy zajmują się nim tymczasowo. Ale kiedy później odmawia im się prawa do adoptowania go na stałe, zarówno ich podopieczny, jak i oni sami przeżywają wstrząs emocjonalny.
Typowe trudności związane z przysposobieniem dzieci innej rasy napotkało ostatnio pewne szkockie małżeństwo, które od sześciu lat opiekowało się dwójką małych Hindusów. Sąd zezwolił na adopcję pod warunkiem, że rodzice „zrobią wszystko, co w ich mocy, by zagwarantować dzieciom poczucie przynależności [etnicznej] i wychowanie, które przybliży im ich pochodzenie i tradycje narodowe” — donosi dziennik The Times. W tym wypadku przybrani rodzice już się o to starali. Dzieci uczyły się języka pendżabskiego i czasem nosiły hinduskie stroje.
Niejeden zgodzi się z uwagami rzeczniczki brytyjskich instytucji opieki społecznej, która oświadczyła, że należy złagodzić przepisy dotyczące adopcji dzieci innej rasy. „Żyjemy w społeczeństwie wielonarodowościowym”, powiedziała, „i powinno to znajdować odbicie w zasadach przyznawania prawa do opieki lub adopcji”.
Z zagranicy?
Według gazety The Independent adopcja dzieci z zagranicy stanowi „kwitnący interes”. Popyt Wielkiej Brytanii pod tym względem zaspokaja głównie Europa Wschodnia, choć z doniesień wynika, że nie wszystkie operacje z tym związane są legalne.
Na przykład niektóre dzieci poczęte w następstwie gwałtów, do których doszło w czasie rozpadu byłej Jugosławii, zostały po urodzeniu porzucone. Inne, jak się twierdzi, padłyby ofiarą aborcji, gdyby nie namowy pośredników obiecujących matce, że jeśli zdecyduje się donosić ciążę, dziecko zostanie adoptowane. Niepokój władz krajów zachodnich budzą jednak opłaty uiszczane nieraz za przeprowadzenie takich adopcji.
Jeszcze bardziej niepokojące są podejrzenia, iż lekarze fałszują dokumentację sporządzoną po narodzinach dziecka. Według tygodnika The European matkom na Ukrainie mówi się czasem, jakoby ich dzieci przyszły na świat martwe. Gazeta twierdzi też, że dzieci te są później sprzedawane. Inne matki dowiadują się, iż urodziły dzieci upośledzone umysłowo. Pod tak silną presją zdezorientowane i pogrążone w rozterce kobiety łatwiej dają się namówić do podpisania zgody na adopcję. Zdarza się również, że dzieci wysłane do sierocińców nigdy tam nie docierają, lecz trafiają prosto za granicę.
W krajach rozwijających się narasta oburzenie. Daje się słyszeć głosy, że zamożny Zachód powinien bardziej pomagać tamtejszym rodzinom w sprawowaniu opieki nad dziećmi w ich macierzystym środowisku, nie zaś wywozić maluchy w obce strony celem adopcji.
Kraje Zachodu muszą też sobie uprzytomnić, że w wielu kulturach istnieje odwieczna tradycja życia w licznych rodzinach, które stanowią podstawę tamtejszych społeczeństw. We wspólnotach plemiennych dziecko ma zwykle zapewnioną opiekę, nawet gdy jego rodzice umrą. Zostaje uznane za własne, jeśli nie przez najbliższych, na przykład dziadków, to przez dalszych krewnych — wujów i ciotki — dlatego wszelkie propozycje adopcji ze strony osób postronnych mogą być źle zrozumiane i odebrane jako niestosowne wtrącanie się w cudze sprawy.a
Uzyskanie zgody na adopcję nie jest łatwe, a nawet gdy do niej dojdzie, trzeba włożyć mnóstwo wysiłku, by przyniosła spodziewane rezultaty. Przekonamy się jednak, że przysparza też mnóstwa radości.
[Przypis]
a Więcej szczegółów na temat zwyczaju wypożyczania dzieci innym członkom rodziny można znaleźć w Strażnicy z 1 grudnia 1988 roku, strony 28-30, wydanej przez Towarzystwo Strażnica.
[Ramka na stronie 5]
Czy mój syn będzie mnie szukał?
MOI rodzice rozwiedli się, gdy miałam 11 lat. Rozpaczliwie pragnęłam miłości. W college’u nawiązałam romantyczną znajomość, próbując w ten sposób zaspokoić potrzebę ciepłych uczuć. Wkrótce potem ku memu strapieniu dowiedziałam się, że jestem w ciąży. To było żałosne. Oboje z kolegą ze studiów byliśmy tak niedojrzali. Sama nigdy nie piłam, nie paliłam ani nie zażywałam narkotyków, ale mój chłopak był wyniszczony przez LSD.
Chociaż radzono mi przerwać ciążę, mój ojciec odwiódł mnie od tego. Nie chciałam mieć dziecka, ale nie chciałam też odbierać mu życia. Kiedy w roku 1978 urodziłam syna, postanowiłam nie wpisywać do metryki nazwiska ojca, aby mieć pewność, że nie będzie miał praw do chłopca. Zgodziłam się oddać noworodka do adopcji, więc natychmiast zabrano mi dziecko i umieszczono tymczasowo w domu opieki. Nawet go nie widziałam. Ale wtedy się rozmyśliłam. Odebrałam chłopca i desperacko usiłowałam zająć się nim sama. Nic z tego jednak nie wychodziło, a ja byłam bliska załamania nerwowego.
Kiedy mój synek miał pół roku, musiałam go oddać, gdyż zatwierdzono wniosek o adopcję. Pamiętam, że czułam, jakby pchnięto mnie nożem w serce. Pod względem emocjonalnym stałam się martwa. Dopiero teraz, po dwóch latach specjalistycznej pomocy, udaje mi się nawiązać bliskie stosunki z innymi ludźmi. Nie mogłam rozpaczać — mój syn przecież nie umarł. Ale nie mogłam też sobie pozwolić na rozmyślanie o nim. To było okropne.
Najbardziej mnie boli, gdy ludzie mówią: „Jeżeli ktoś oddaje dziecko do adopcji, to znaczy, że go nie kocha”. Ale w moim wypadku to nieprawda! Oddałam mego syna właśnie dlatego, że go kochałam! Do ostatniej chwili zadawałam sobie pytania: „Co mam robić? Co mogę zrobić?” Nie miałam innego wyjścia. Wiedziałam, że sobie nie poradzę i że moje dziecko tylko by na tym ucierpiało, gdybym próbowała je zatrzymać.
Obecnie w Anglii rodziny niepełne są akceptowane przez społeczeństwo — ale kiedy ja urodziłam syna, było inaczej. Żałuję, że nie mogłam zapewnić mu odpowiedniej opieki. Rady specjalisty, których teraz zasięgam, pewnie by mi wtedy pomogły, ale dziś jest już za późno. Czy mój synek żyje? Na jakiego chłopca wyrósł? Adoptowane dzieci zyskują w wieku 18 lat prawo do odszukania rodziców. Często się zastanawiam, czy mój syn będzie mnie szukał. (Nadesłane).
[Ramka i ilustracja na stronie 8]
To była trafna decyzja
RAZEM z dwoma nastoletnimi synami tworzyliśmy szczęśliwą i zjednoczoną angielską rodzinę. Nigdy nam przez myśl nie przeszło, że będziemy mieć córkę, i to innej rasy. Wtedy w naszym życiu pojawiła się Cathy. Urodziła się w Londynie. Została wychowana w religii katolickiej, ale jako mała dziewczynka była z mamą na kilku zebraniach w Sali Królestwa Świadków Jehowy. Mając dziesięć lat, znalazła się w domu dziecka.
Chociaż w związku z tym jej sytuacja się skomplikowała, Cathy dalej uczęszczała samodzielnie na zebrania do Sali Królestwa i tam ją poznaliśmy. Była wrażliwą dziewczynką. Kiedy oboje z żoną odwiedziliśmy ją w domu dziecka, zauważyliśmy na ścianie nad jej łóżkiem zdjęcia zwierząt i wiejskich krajobrazów, podczas gdy nad łóżkami innych dziewcząt wisiały plakaty gwiazd muzyki pop.
Nieco później Cathy musiała stanąć przed komisją, która miała wydać o niej opinię. Zapytano ją, czy chciałaby opuścić placówkę i zamieszkać z jakąś rodziną. „Tylko z rodziną Świadków Jehowy” — odrzekła. Kiedy opowiedziała nam o tym wydarzeniu, zaczęliśmy się zastanawiać. Mieliśmy wolny pokój. Czy możemy wziąć na siebie taką odpowiedzialność? Sprawa ta stała się tematem rozmów i modlitw naszej rodziny. Dopiero znacznie później dowiedzieliśmy się, że taki tryb postępowania — uwzględnianie woli dziecka — został przyjęty od niedawna, a wtedy był jeszcze w fazie eksperymentów.
Urzędnicy opieki społecznej skontaktowali się z policją i naszym lekarzem, by zasięgnąć o nas informacji. Wkrótce udzielono nam pozwolenia na adopcję. Dowiedzieliśmy się, że możemy wziąć Cathy na okres próbny i odesłać ją, jeśli nam się nie spodoba! Byliśmy tym oburzeni i stanowczo zapowiedzieliśmy, iż nigdy tak nie postąpimy. Cathy miała 13 lat, gdy oficjalnie przyjęliśmy ją pod nasz dach.
Wszystkich nas łączy szczególna więź miłości, która wciąż się umacnia. Cathy jest teraz pionierką (pełnoczasową ewangelizatorką) we francuskojęzycznym zborze Świadków Jehowy w północnej części Londynu. Kiedy opuściła dom, by rozpocząć służbę pionierską, napisała do nas takie oto wzruszające słowa: „Jest powiedzenie, że ‚rodziny się nie wybiera’. Ale chciałabym Wam z całego serca podziękować, że mnie wybraliście”.
Ogromnie się cieszymy, że Cathy znalazła się u nas! Przyjęcie jej do rodziny wzbogaciło nasze życie. To była trafna decyzja! (Nadesłane).
[Ilustracja]
Cathy z przybranymi rodzicami i braćmi
[Ilustracja na stronie 7]
Wiele dzieci rozpaczliwie potrzebuje miłości i opieki rodzicielskiej
-
-
Adopcja — tak czy nie?Przebudźcie się! — 1996 | 8 maja
-
-
Adopcja — tak czy nie?
NIE ulega wątpliwości, że rozwód przybranych rodziców lub śmierć jednego z nich może stworzyć sporo trudności. Ale najmocniej przeżywa tę sytuację adoptowane dziecko. Dlaczego?
Zazwyczaj znamy swych biologicznych rodziców. Nawet jeśli wcześnie ich straciliśmy, łączą nas z nimi wspomnienia lub choćby fotografie. A jak jest z dzieckiem oddanym do adopcji zaraz po urodzeniu? Ośrodek adopcyjny przechowuje informacje o matce, ale często nie udostępnia ich, zanim dziecko nie osiągnie pełnoletności. Czasami przy sporządzaniu aktu urodzenia matki podają jedynie własne nazwisko, pomijając nazwisko ojca. Niektóre dzieci to podrzutki opuszczone przez nieznanych rodziców. W każdym wypadku dzieci zostają odcięte od korzeni — są pozbawione przeszłości i rodowodu.
Jakie są szanse na powodzenie?
Aby stać mocno, drzewa potrzebują dobrze rozwiniętych korzeni. Młoda gałązka zaszczepiona na dojrzałym konarze może się przyjąć, ale może też uschnąć i nie wydać owocu. Podobnie zdarza się, że przybrani rodzice są pełni miłości i poświęcenia i troszczą się o dziecko najlepiej, jak potrafią, a ono mimo to nigdy nie dochodzi do siebie po wstrząsie związanym z odcięciem go od pierwotnych korzeni.
Weźmy za przykład Kate.a Jej rodzice pochodzili z Indii Zachodnich. Jako niemowlę została zaadoptowana przez czułe i troskliwe małżeństwo białych, ale nie potrafiła wrosnąć w nowe środowisko. Mając 16 lat, na zawsze opuściła dom. Do tego czasu jej rozgoryczenie przerodziło się w bezzasadną nienawiść. „Dlaczego moja matka oddała mnie właśnie wam?” — pytała. Niestety, owa rodzina nie zdołała zapełnić tej przepaści.
Mervyn po urodzeniu trafił do miejscowego ośrodka opieki, a potem do rodziny zastępczej. Został adoptowany, gdy miał dziewięć miesięcy. Niespokojne wczesne dzieciństwo i kompleksy na tle odmienności rasowej rozwinęły w nim skłonność do buntu, czym przysparzał sobie kłopotów i zasmucał przybranych rodziców, którzy tyle dla niego zrobili. Jego matka oznajmiła: „Gdyby ktoś mnie dzisiaj prosił o radę w sprawie adopcji, powiedziałabym: ‚Dobrze to przemyśl’”.
Dla odmiany rozważmy przeżycia Roberta i Sylvii. Mieli jednego syna i nie dawano im szans na więcej dzieci. Zapytano ich: „Czy braliście pod uwagę przysposobienie dziecka innej narodowości?” Wkrótce potem zaadoptowali dziewięciomiesięczną Mak-Czai z Hongkongu. „Często się zastanawiam, dlaczego mnie porzucono”, mówi Mak-Czai, „i czy mam jakichś braci lub siostry. Ale sądzę, że jestem bardziej kochana niż niejedno dziecko wychowywane przez biologicznych rodziców. Gdybym znała moich prawdziwych rodziców, niewiele by to zmieniło. Może co najwyżej rozumiałabym trochę lepiej niektóre moje cechy”. Czy jej przybrani rodzice polecają adopcję? „Tak, ponieważ było to dla nas cudowne doświadczenie” — mówią.
Dlaczego warto zachować ostrożność
Graham i Ruth adoptowali dwoje niemowląt, chłopca i dziewczynkę, by się wychowywały razem z ich synem i córką. Cała czwórka rosła w ciepłej atmosferze i należała do zjednoczonej rodziny. „Wszystkie nasze dzieci dawno temu opuściły dom i poszły własną drogą. Kochamy je i utrzymujemy z nimi stały kontakt” — mówi Ruth. Ale niestety oboje adoptowanych dzieci ma poważne kłopoty. Dlaczego?
„Nasz lekarz twierdził, że największy wpływ na dziecko ma jego otoczenie” — powiada Graham, który dzisiaj sądzi, iż najważniejsze są cechy dziedziczne. Dodaje też: „A zdrowie matki w czasie ciąży? Teraz wiemy, że narkotyki, alkohol i tytoń mogą zaszkodzić nie narodzonemu dziecku. Zanim więc ktoś zdecyduje się na adopcję, radzę mu zasięgnąć dokładnych informacji o obojgu rodzicach, a jeśli to możliwe, również o dziadkach dziecka”.
Matka Petera ponownie wyszła za mąż, a ojczym znęcał się nad nim fizycznie i psychicznie. W wieku trzech lat chłopiec został oddany do adopcji. „Odtrąciłem przybranych rodziców zaraz po wyjściu z sądu” — mówi, a następnie dodaje: „Niszczyłem wszystko, co mi wpadło w ręce. We śnie przeżywałem potworne koszmary. Kiedy teraz to wspominam, uświadamiam sobie, jak trudnym byłem dzieckiem. Po rozwodzie przybranych rodziców wpadłem jakby z deszczu pod rynnę — narkotyki, kradzieże, akty wandalizmu, codzienne orgie...
„W wieku 27 lat życie straciło dla mnie sens i myślałem o samobójstwie. Ale pewnego dnia jakiś nieznajomy wręczył mi traktat oparty na Biblii, w którym napisano, iż ziemia wkrótce stanie się rajem. Trafiło mi to do serca. Poczułem, że to jest prawda. Zacząłem czytać i studiować Biblię, a potem zmieniać swe życie i osobowość, ale co rusz wracałem na stare ścieżki. Niemniej dzięki wielu zachętom i budującemu towarzystwu chrześcijan służę teraz Bogu z uczuciem szczęścia i bezpieczeństwa, o jakim jeszcze kilka lat temu nie mogłem marzyć. Bardzo się też cieszę, że zdołałem ponownie nawiązać serdeczną więź z moją matką”.
Stawienie czoła rzeczywistości
Z adopcją wiążą się silne uczucia. Może wzbudzić wielką miłość i wdzięczność, ale też wywołać rozgoryczenie i niewdzięczność. Na przykład Edgar Wallace nigdy nie wybaczył matce, że go porzuciła — bo tak właśnie ocenił jej postępowanie. Kiedy w ostatnim roku swego życia odwiedziła go, prosząc nieśmiało o wsparcie finansowe, szorstko jej odmówił, choć wówczas był już zamożnym człowiekiem. Wkrótce się dowiedział, że tylko dzięki życzliwym przyjaciołom, którzy opłacili pogrzeb, jego matka nie została pochowana jak żebraczka. Gorzko wtedy żałował swej bezduszności.
Osoby noszące się z myślą o adopcji muszą realistycznie przygotować się na zmagania z ewentualnymi problemami i trudnościami. Dzieci nie zawsze doceniają to, co rodzice — przybrani czy prawdziwi — dla nich robią, nawet jeśli wychowują je w najlepszych warunkach. Biblia wręcz oznajmia, że w naszych czasach poszczególni ludzie będą ‛niewdzięczni, nielojalni i wyzuci z naturalnego uczucia’ (2 Tymoteusza 3:1-5).
Z drugiej strony otwarcie domu — i serca — dla dziecka potrzebującego rodziców może przynieść wiele radości i zadowolenia. Na przykład Cathy jest głęboko wdzięczna przybranym rodzicom za to, że stworzyli jej chrześcijański dom i zatroszczyli się o jej potrzeby fizyczne i duchowe (patrz ramka „To była trafna decyzja” na stronie 8).
Opisując swe uczucia do przybranych synów i córek, rodzice zapewne chętnie powtórzą za psalmistą: „Dzieci są darem od Pana; są prawdziwym błogosławieństwem” (Psalm 127:3, Today’s English Version).
[Przypis]
a Dla zachowania anonimowości niektóre imiona zostały zmienione.
-