-
Praca w „polu” przed żniwemStrażnica — 2000 | 15 października
-
-
29, 30; 2 Tesaloniczan 2:6-12). Jego skutki były wszechobecne, toteż bardzo trafne okazało się pytanie Jezusa zanotowane w Ewangelii według Łukasza 18:8: „Kiedy jednak przybędzie Syn Człowieczy, czy rzeczywiście znajdzie wiarę na ziemi?”
Przybycie Jezusa miało znamionować początek „żniwa” chrześcijan przyrównanych do pszenicy. Stanowiło również znak „zakończenia systemu rzeczy”, które się rozpoczęło w roku 1914. Nie powinno więc nas dziwić to, że w okresie poprzedzającym żniwo rosło zainteresowanie prawdą biblijną (Mateusza 13:39).
Z historii wynika, że zwłaszcza od XV wieku budziły się umysły nawet rzekomych chrześcijan, czyli „chwastów”, tworzących nominalne chrześcijaństwo. Kiedy Biblia stała się bardziej dostępna i zaczęto opracowywać konkordancje, ludzie o szczerych sercach byli skłonni do wnikliwszego badania Pisma Świętego.
Coraz jaśniejsze światło
Na początku XIX wieku do takich osób należał Henry Grew (1781-1862) z Birmingham w Anglii. Gdy miał 13 lat, razem z ojcem i matką popłynął statkiem przez Atlantyk i 8 lipca 1795 roku dotarł do Stanów Zjednoczonych. Rodzina osiadła w Providence w stanie Rhode Island. Rodzice zaszczepili mu miłość do Biblii. W roku 1807 poproszono 25-letniego Henry’ego, by usługiwał jako pastor w Kościele baptystów w Hartford w stanie Connecticut.
Grew poważnie traktował powinności nauczycielskie i starał się pomagać swoim podopiecznym żyć zgodnie z Pismem Świętym. Uważał zarazem, że zbór należy utrzymywać w czystości i strzec przed każdym, kto rozmyślnie trwa w grzechu. Niekiedy w porozumieniu z innymi odpowiedzialnymi mężczyznami w Kościele musiał usunąć (wykluczyć) ze zboru osobę winną nieczystych praktyk, na przykład rozpusty.
Henry’ego Grewa niepokoiły też inne problemy istniejące w Kościele. Jednostki spoza kręgu wiernych zajmowały się jego sprawami finansowymi lub przewodziły w śpiewaniu pieśni podczas nabożeństw. Tacy ludzie mogli głosować nad sprawami dotyczącymi zboru i w ten sposób wywierać na niego pewien wpływ. Pamiętając o zasadzie nienależenia do świata, Grew zdecydowanie twierdził, że takie obowiązki powinni pełnić tylko wierni (2 Koryntian 6:14-18; Jakuba 1:27). W jego odczuciu śpiewanie pieśni ku chwale Boga przez osoby niewierzące było bluźnierstwem. Z powodu takich poglądów Henry Grew został w roku 1811 wyłączony ze wspólnoty. W tym samym czasie od Kościoła odłączyli się też inni mający podobne zdanie.
Oddzielanie się od chrześcijaństwa
Członkowie tej grupy, w tym także Henry Grew, zaczęli studiować Biblię z myślą o dostosowaniu swego życia i postępowania do jej rad. Dzięki tym badaniom w krótkim czasie lepiej poznali prawdę biblijną i postanowili obnażyć błędy chrześcijaństwa. Na przykład w roku 1824 Grew napisał rzetelną rozprawę obalającą doktrynę o Trójcy. Zwróćmy uwagę na logiczną argumentację w następującym fragmencie: „‚O dniu owym i godzinie nie wie żaden człowiek ani aniołowie, którzy są w niebie, ani Syn, tylko OJCIEC’ [Marka 13:32]. Zauważmy, jak uszeregowano tu wymienione istoty. Człowiek, aniołowie, Syn, Ojciec. (...) Nasz Pan uczy nas, że o tym dniu wie tylko Ojciec. Nie byłoby to jednak prawdą, gdyby jak sądzą niektórzy, Ojciec, Słowo i Duch Święty byli trzema osobami w jednym Bogu, bo podług tej [nauki o Trójcy] (...) Syn wiedziałby o tym tak samo jak Ojciec”.
Henry Grew demaskował obłudę duchownych i dowódców wojskowych, którzy stwarzali pozory, iż służą Chrystusowi. W roku 1828 oznajmił: „Czy potrafimy sobie wyobrazić większą niedorzeczność niż to, że chrześcijanin wychodzi ze swej komory, gdzie modlił się za wrogów, i idzie dowodzić żołnierzami, by z szaleńczym okrucieństwem zatopić narzędzia zbrodni w sercach tychże wrogów? Za pierwszym razem pięknie przypomina swego konającego Mistrza, ale kogo przypomina potem? Jezus modlił się za swych zabójców. Chrześcijanie zabijają tych, za których się modlą”.
Grew napisał jeszcze dobitniej: „Kiedyż uwierzymy w Najwyższego, który nas zapewnia, że ‚nie da się z siebie naśmiewać’? Kiedyż wreszcie zrozumiemy naturę, istotę tej świętej religii, która wymaga wystrzegania się nawet ‚pozoru zła’? (...) Czyż nie przynosi to hańby Synowi błogosławionego, gdy ktoś mniema, że jego religia raz każe człowiekowi postępować jak anioł, a raz pozwala mu zachowywać się jak demon?”
Życie wieczne nie jest czymś wrodzonym
Przed epoką radia i telewizji popularnym sposobem wyrażania opinii było pisanie i rozpowszechnianie broszur. Około roku 1835 Grew napisał ważną rozprawę obnażającą doktryny o nieśmiertelności duszy i ognistym piekle jako sprzeczne z Biblią. W jego odczuciu były one bluźnierstwem przeciw Bogu.
Publikacja ta miała dalekosiężne skutki. W roku 1837 znalazł ją w pociągu 40-letni George Storrs. Pochodził on z Lebanonu w stanie New Hampshire, a wówczas przebywał w mieście Utica w stanie Nowy Jork.
Storrs był poważanym kaznodzieją Kościoła metodystyczno-episkopalnego. Po przeczytaniu wspomnianej broszury zdumiał się, że można wytoczyć tak dobitne argumenty przeciw fundamentalnym naukom chrześcijaństwa, których wcześniej nigdy nie kwestionował. Nie znał autora i dopiero po latach, gdzieś około roku 1844, spotkał się z Henrym Grewem, gdy obaj mieszkali w Filadelfii w stanie Pensylwania. Storrs przez trzy lata samodzielnie zgłębiał to zagadnienie, a swymi przemyśleniami dzielił się wyłącznie z innymi kaznodziejami.
Ponieważ nikt nie potrafił obalić jego argumentów, George Storrs uznał, że jeśli chce być wierny Bogu, to nie może pozostać w Kościele metodystów. Wystąpił z niego w roku 1840 i przeprowadził się do Albany w stanie Nowy Jork.
Wczesną wiosną 1842 roku Storrs wygłosił w ciągu sześciu tygodni sześć wykładów pod tytułem: „Czy źli są nieśmiertelni? Analiza zagadnienia”. Zainteresowanie było tak ogromne, że przygotował ten tekst do publikacji; przez ponad 40 lat rozpowszechniono go w 200 000 egzemplarzy w USA i Wielkiej Brytanii. Storrs i Grew wspólnie prowadzili dyskusje demaskujące doktrynę o nieśmiertelności duszy. Grew do końca życia pozostał gorliwym kaznodzieją. Zmarł w Filadelfii 9 sierpnia 1862 roku.
Storrs wkrótce po wygłoszeniu sześciu wspomnianych przemówień zainteresował się naukami Williama Millera, który oczekiwał widzialnego powrotu Chrystusa w roku 1843. Przez jakieś dwa lata Storrs angażował się w głoszenie tego orędzia na północnym wschodzie Stanów Zjednoczonych. Po roku 1844 uznał, że nie warto ustalać daty powrotu Chrystusa, choć nie protestował, gdy inni starali się zgłębić chronologię. Storrs wierzył, iż powrót Chrystusa jest bliski, a chrześcijanie muszą być gotowi na dzień przeglądu, zachowując czujność i trzeźwość duchową. Zerwał jednak ze zwolennikami Millera, ponieważ przyjęli niebiblijne nauki, takie jak nieśmiertelność duszy, spalenie świata, a ponadto nie widzieli żadnej nadziei na życie wieczne dla tych, którzy zmarli w niewiedzy.
Do czego doprowadzi miłość Boża?
Dla Storrsa pogląd adwentystów, iż Bóg wskrzesi niegodziwych tylko po to, by ich uśmiercić, był nie do przyjęcia. Nie widział żadnego biblijnego uzasadnienia tak bezcelowego i mściwego postępowania Boga. Storrs i jego współpracownicy popadli w drugą skrajność i doszli do przekonania, iż źli w ogóle nie zostaną wskrzeszeni. Choć trudno im było wyjaśnić wersety biblijne mówiące o zmartwychwstaniu nieprawych, mniemali, że ich wniosek łatwiej da się pogodzić z miłością Bożą. Lepsze zrozumienie zamierzenia Bożego było jednak bliskie.
W roku 1870 Storrs ciężko zachorował i przez kilka miesięcy nie był w stanie pełnić swych obowiązków. Mógł wtedy jeszcze raz przemyśleć to, czego się nauczył przez 74 lata życia. Doszedł do wniosku, że pominął istotną część zamierzenia Bożego wobec ludzkości, wskazaną w przymierzu Abrahamowym — że ‛wszystkie rodziny ziemi będą sobie błogosławić, gdyż Abraham usłuchał głosu Bożego’ (Rodzaju 22:18; Dzieje 3:25).
Dzięki temu spostrzeżeniu Storrs wysnuł nowe wnioski. Skoro błogosławione mają być „wszystkie rodziny”, to czyż każdy nie powinien usłyszeć dobrej nowiny? Ale jak ma usłyszeć? Przecież niezliczone miliony ludzi pomarły. W toku dalszej analizy Pisma Świętego zrozumiał, że są dwie klasy zmarłych „niegodziwych”: ci, którzy definitywnie odrzucili miłość Bożą, oraz ci, którzy zmarli w niewiedzy.
Storrs wywnioskował, że ta druga grupa musi dostąpić zmartwychwstania, aby mieć szansę skorzystać z ofiary okupu Chrystusa Jezusa. Kto ją uzna, będzie żył wiecznie na ziemi, a kto ją odrzuci, zostanie unicestwiony. Storrs zatem wierzył, iż nikt z wskrzeszonych przez Boga nie będzie pozbawiony nadziei na przyszłość. W końcu zaś nikt nie będzie martwy z powodu grzechu Adama — z wyjątkiem samego Adama! Co jednak z ludźmi żyjącymi podczas powrotu Pana Jezusa Chrystusa? Ostatecznie Storrs uświadomił sobie, że chcąc do nich dotrzeć, trzeba przeprowadzić ogólnoziemską kampanię ewangelizacyjną. Nie miał najmniejszego pojęcia, jak do tego dojdzie, ale z wiarą napisał: „Niestety, wielu nie uznaje rzeczy, która według nich jest niewykonalna — jak gdyby była niemożliwa dla Boga z tej tylko przyczyny, iż oni nie potrafią tego sobie wyobrazić”.
George Storrs zmarł w grudniu 1879 roku w swoim domu w Brooklynie, niedaleko od miejsca, które miało się stać punktem zawiadywania ogólnoświatową kampanią głoszenia, tak skwapliwie przez niego wyczekiwaną.
Potrzeba jaśniejszego światła
Czy Henry Grew, George Storrs i podobni im ludzie posiedli takie zrozumienie prawdy jak my obecnie? Bynajmniej. Wiedzieli, iż wciąż muszą jej poszukiwać. W roku 1847 Storrs oświadczył: „Powinniśmy pamiętać, że dopiero wychodzimy z mrocznych wieków kościoła; i nie dziwmy się, gdy zamiast prawdy dostrzeżemy jeszcze na sobie jakieś ‚babilońskie szaty’”. Na przykład Grew cenił okup złożony przez Jezusa, ale nie rozumiał, że był to „odpowiedni okup”, czyli doskonałe życie Jezusa dane w zamian za utracone doskonałe życie Adama (1 Tymoteusza 2:6). Ponadto Henry Grew mylnie sądził, iż Jezus powróci i będzie w widzialny sposób panował na ziemi. Za to przykładał wagę do uświęcania imienia Jehowy — kwestia ta, począwszy od II wieku n.e., interesowała tylko nielicznych.
Również George Storrs nie rozumiał poprawnie niektórych ważnych zagadnień. Dostrzegał kłamstwa propagowane przez duchowieństwo, ale niekiedy popadał w drugą skrajność. Zapewne oburzony poglądami ortodoksyjnego kleru dotyczącymi Szatana, Storrs odrzucił koncepcję Diabła jako rzeczywistej istoty. Nie uznawał Trójcy, choć dopiero przed śmiercią pojął, iż duch święty nie jest osobą. George Storrs co prawda uznawał, że Chrystus początkowo powróci niewidzialnie, ale sądził, iż z czasem ujawni się w sposób widzialny. Mimo wszystko obaj najwyraźniej byli szczerzy i uczciwi; przybliżyli się do prawdy znacznie bardziej niż inni.
„Pole” wspomniane przez Jezusa w przypowieści o pszenicy i chwastach jeszcze nie było gotowe do żniw (Mateusza 13:38). Grew, Storrs i inni przygotowywali owo „pole” przed zbiorami.
Charles Taze Russell, który rozpoczął wydawanie niniejszego czasopisma w roku 1879, tak napisał o latach swej młodości: „Pan dał nam wiele osób do pomocy w studiowaniu Jego Słowa, a wśród nich wyróżnił się nasz drogi sędziwy brat, George Storrs, który słowem zarówno mówionym, jak i pisanym wielce nam dopomógł; nigdy jednak nie staliśmy się naśladowcami ludzi, jakkolwiek dobrych i mądrych, lecz ‚naśladowcami Boga jako dzieci umiłowane’”. Istotnie, szczerzy badacze Biblii mogli odnieść pożytek z wysiłków osób takich jak Grew i Storrs, ale wciąż niezbędne było dalsze zgłębianie Słowa Bożego, Biblii — rzeczywistego źródła prawdy (Jana 17:17).
-
-
Pytania czytelnikówStrażnica — 2000 | 15 października
-
-
Pytania czytelników
Jak w świetle biblijnych nakazów co do właściwego obchodzenia się z krwią Świadkowie Jehowy zapatrują się na zabiegi medyczne z wykorzystaniem krwi własnej pacjenta?
Zamiast podejmować decyzje oparte wyłącznie na własnym zdaniu lub na zaleceniach medycznych, każdy chrześcijanin powinien starannie przeanalizować, co w tej kwestii ma do powiedzenia Biblia. Jest to sprawa między nim samym a Jehową.
Jehowa, któremu przecież zawdzięczamy życie, zabronił spożywania krwi (Rodzaju 9:3, 4). W Prawie danym starożytnemu Izraelowi Bóg nałożył ograniczenia na używanie krwi, gdyż wyobraża ona życie. Oświadczył: „Dusza [czyli życie] ciała jest we krwi, a ja dałem ją na ołtarz, abyście dokonywali przebłagania za swe dusze”. A co miał zrobić ktoś, kto chciał zabić zwierzę na pokarm? Bóg powiedział: „Wyleje jego krew i przykryje ją prochem” (Kapłańska 17:11, 13).a Jehowa wielokrotnie powtórzył ten nakaz (Powtórzonego Prawa 12:16, 24; 15:23). W żydowskim dziele The Soncino Chumash zauważono: „Krwi nie wolno przechowywać; trzeba uczynić ją niezdatną do spożycia przez wylanie jej na ziemię”. Żaden Izraelita nie mógł sobie przywłaszczyć, przechowywać ani używać krwi innego stworzenia, którego życie należało do Boga.
Prawo Mojżeszowe przestało obowiązywać wraz ze śmiercią Mesjasza. Ale pogląd Boga na świętość krwi wcale się nie zmienił. Pod wpływem świętego ducha Bożego apostołowie polecili chrześcijanom ‛powstrzymywać się od krwi’. Nakazu tego nie wolno było lekceważyć. Pod względem etycznym był równie ważny jak powstrzymywanie się od niemoralności lub bałwochwalstwa (Dzieje 15:28, 29; 21:25). Kiedy w XX wieku upowszechniło się oddawanie i przetaczanie krwi, Świadkowie Jehowy zrozumieli, że praktyka ta jest sprzeczna ze Słowem Bożym.b
Czasami lekarz zachęca pacjenta do oddania krwi na kilka tygodni przed operacją (donacja przedoperacyjna), aby w razie potrzeby można mu było przetoczyć jego własną krew. Jednakże takie pobieranie, przechowywanie i przetaczanie krwi jest jawnie sprzeczne z tym, co powiedziano w księgach Kapłańskiej i Powtórzonego Prawa. Krwi nie wolno przechowywać; należy ją wylać, niejako zwrócić Bogu. Owszem, Prawo Mojżeszowe dzisiaj nas nie obowiązuje. Jednakże Świadkowie
-