-
„Wdzięczna jestem, że mnie odwiedzano”Strażnica — 1971 | nr 11
-
-
przez chodzenie do każdego poszczególnego kościoła. To było przecież niemożliwe! Pewnego dnia byliśmy już tak doprowadzeni do rozpaczy pragnieniem zrozumienia Biblii, że pomodliliśmy się do Boga, aby nam wskazał prawdę. Trzy dni później ktoś zapukał do drzwi i ujrzeliśmy mężczyznę, który powiedział: ‚Zajmuję się badaniem Pisma świętego’. Byłam tak wstrząśnięta, że po prostu wciągnęłam go do środka. Oczywiście chętnie przyjęłam jego propozycję okazania mi pomocy w poznaniu Biblii. Dopiero po jego wyjściu zdałam sobie sprawę, że to był świadek Jehowy, co mnie trochę zaniepokoiło. Mimo wszystko zaczęłam studiować Biblię, a później uczynił to również mój mąż.
„Z biegiem czasu zrozumieliśmy, że znaleźliśmy prawdziwą wiarę. A najszczęśliwszy dzień w życiu przeżywałam wtedy, gdy oboje zostaliśmy ochrzczeni z okazji zgromadzenia pod hasłem: ‚Pokój na ziemi’. Na kolanach dziękuję Jehowie Bogu, że wówczas wysłuchał naszą modlitwę. I wdzięczna jestem, że mnie odwiedzano potem tak regularnie. Bez względu na stan pogody świadkowie Jehowy przychodzili, by nam pomagać. Tak, oni się nami szczerze interesowali.
„Gdyby ten drugi świadek Jehowy nie wyruszył do pracy kaznodziejskiej tamtego ranka, może nie znalibyśmy dzisiaj prawdy Bożej. Świadkowie przynieśli nam największy dar, jaki może człowiek przynieść drugiemu — nadzieję życia razem z dziećmi po wieki wieczne w nowym porządku Bożym”.
-
-
Pytania czytelnikówStrażnica — 1971 | nr 11
-
-
Pytania czytelników
● Czy oddani Bogu chrześcijanie mogą brać udział w uroczystościach pogrzebowych organizowanych przez inne organizacje religijne? — C. S.
Zdarza się niekiedy, że chrześcijanin czuje się zobowiązany do udziału w kościelnej uroczystości pogrzebowej czy to z powodu jakiegoś długu wdzięczności, z powodu bliskiego pokrewieństwa, czy też z racji nacisku wywieranego przez niewierzącego współmałżonka. Zanim jednak ktoś uczyni taki krok, powinien wziąć pod uwagę różne związane z tym okoliczności i ewentualne możliwości innego rozwiązania. Chociaż zbór chrześcijański nie wydaje w tym względzie zakazów, postępek taki na pewno pociąga za sobą niebezpieczeństwa i kłopoty.
Przede wszystkim dobrze będzie zapamiętać, że w zasadzie pogrzeby kościelne nie są przeprowadzane po to, aby przyjaciołom dostarczyć sposobności do pocieszenia pogrążonej w smutku rodziny. Zazwyczaj czyni się to przed pogrzebem, w kostnicy lub mieszkaniu danej rodziny. Sama ceremonia pogrzebowa odprawiana w kościele jest w rzeczywistości nabożeństwem religijnym. Najczęściej też obejmuje wygłoszenie kazania broniącego takich niebiblijnych poglądów, jak nauka o nieśmiertelności duszy ludzkiej bądź o tym, że wszyscy dobrzy ludzie idą do nieba. Może również obejmować wykonywanie pewnych niebiblijnych praktyk, jak na przykład kreślenie znaku krzyża. Najprawdopodobniej będzie także oznaczała udział we wspólnej modlitwie pod przewodnictwem kapłana czy kaznodziei innej religii. Oczywiście chrześcijanin nie może uczestniczyć w takich rzeczach, bo obowiązuje go nakaz z Objawienia 18:4.
Prawdziwą próbę dla oddanych Bogu chrześcijańskich żon, które mają niewierzących mężów, stanowią pod tym względem pogrzeby japońskie. Osoby obecne na uroczystości pogrzebowej są tam wywoływane imiennie i oczekuje się od nich, że ofiarują zmarłemu kadzidło i modlitwę. Dlatego wiele takich japońskich chrześcijanek zdecydowało, że lepiej jest nie brać udziału w tego rodzaju pogrzebach.
Niektórzy oddani Bogu chrześcijanie brali udział w pogrzebach kościelnych, ponieważ chcieli towarzyszyć członkom swej najbliższej rodziny i wspierać ich swą obecnością. Dlatego udawali się do domu żałoby, do kościoła, w którym odbywała się uroczystość pogrzebowa, a potem także do grobu. Udało im się uczynić to wszystko bez uczestniczenia w jakimkolwiek akcie fałszywego kultu religijnego. Udając się do miejsc takiego kultu, w sensie duchowym narażali się oczywiście na wielkie ryzyko.
Prawdą jest, że chrześcijanka, której mąż nie podziela jej wiary, natomiast chce, by z nim wzięła udział w pogrzebie kościelnym, może brać pod uwagę przykład Naamana. Był to wódz syryjski uleczony z trądu przez siedmiokrotne zanurzenie się w rzece Jordan zgodnie z zaleceniem proroka Elizeusza. Z uwagi na to cudowne uzdrowienie Naaman postanowił, że już nigdy nie będzie czcił żadnego innego Boga poza Jehową. Spełnienie tego ślubu było jednak dla niego trudne, ponieważ nadal pozostawał w służbie swego króla. Król udając się gdzieś wspierał się na jego ramieniu i w związku z tym musiał on wchodzić z nim do pogańskiej świątyni boga Remmona. Prawdopodobnie musiał nawet pomagać królowi w składaniu pokłonu temu bożkowi. Dlatego prosił Jehowę, by wybaczał mu ten uczynek i nie brał mu go za złe. Sam Naaman, który stał się prawdziwym wielbicielem Jehowy, nie czcił fałszywego boga; znajdował się tam jedynie z rozkazu. — 2 Król. 5:1-19.
Podobnie przedstawia się sprawa z żoną, która ma niewierzącego męża. Jeżeli mąż nalega, żeby udała się z nim na kościelny pogrzeb krewnego lub przyjaciela rodziny, wolno jej osądzić, że może postąpić jak Naaman, to znaczy być obecną na takiej uroczystości, lecz nie brać udziału w żadnych aktach religii fałszywej. Czy jednak w ogóle pójść, o tym sama musi zadecydować. Musi rozstrzygnąć jakoś konflikt między poszanowaniem dla życzeń męża a posłuszeństwem względem Jehowy i kierować się przy tym wskazaniami sumienia wyćwiczonego przez Słowo Boże. — 1 Piotra 3:16.
Tak, w grę wchodzi tu jej sumienie. Dlaczego? Ponieważ inni mogą zobaczyć, że ona będąc świadkiem Jehowy wchodzi do kościoła i mogą się tym zgorszyć. Musi więc rozważyć i taką ewentualność. Apostoł Paweł napisał: „O to wciąż się modlę, (...) żebyście się upewniali o rzeczach ważniejszych, aby być bez skazy i nie powodować zgorszenia aż do dnia Chrystusa”. — Filip. 1:10, NW.
Byłoby lepiej, gdyby taka żona próbowała wyjaśnić mężowi swoje stanowisko. Wziąwszy przykład z królowej Estery, całkiem słusznie mogłaby na to wybrać porę, kiedy mąż jest wypoczęty i w dobrym nastroju, a następnie spróbować taktownie mu wyjaśnić, dlaczego uważa, że nie powinna brać udziału w pogrzebie kościelnym. Między innymi mogłaby zaznaczyć, że gdyby była obecna w kościele, a nie uczestniczyła w rytualnych obrzędach, mogłaby tym bardzo krępować innych, a szczególnie męża. Może niewierzący mąż wyrazi zgodę z miłości do swej żony, a także z szacunku dla jej skrupułów religijnych i chęci niewprawienia nikogo w zakłopotanie. — Estery 5:1-8.
Ale czyż nieobecnością nie obraża się pogrążonej w smutku rodziny? Mogłoby to mieć miejsce jedynie wtedy, gdyby całkowicie zignorować fakt zgonu. A tego nie potrzeba czynić. Można zrobić coś innego, przez co się okaże współczucie i chęć niesienia pomocy. Można się przed pogrzebem udać do domu żałoby, złożyć kondolencje rodzinie i zaofiarować praktyczną pomoc. Jeżeli zachodzi potrzeba, można przynieść jakiś posiłek dla rodziny lub przygotować go na miejscu bądź też zaopiekować się dziećmi, wyręczając na pewien czas dorosłych w tych obowiązkach. Wtedy rodzina nie pomyśli, że dana osoba nie ma serca, bo nie wzięła udziału w pogrzebie kościelnym.
A zatem nie ma potrzeby, aby chrześcijanin czuł się zobowiązany do pójścia na pogrzeb kościelny, organizowany przez inną społeczność religijną, gdzie byłby narażony na pokusę ulegnięcia naciskowi sytuacji, gdy reszta obecnych wykonuje jakieś praktyki religii fałszywej. W ten sposób można uniknąć niebezpieczeństwa dopuszczenia się odstępstwa i popadnięcia w niełaskę u Jehowy Boga. Każdy jednak musi sam zadecydować na podstawie okoliczności i swego własnego sumienia.
-