BIBLIOTEKA INTERNETOWA Strażnicy
BIBLIOTEKA INTERNETOWA
Strażnicy
polski
  • BIBLIA
  • PUBLIKACJE
  • ZEBRANIA
  • Spis treści
    Przebudźcie się! — 1998 | 8 stycznia
    • Spis treści

      8 stycznia 1998

      Czy ci się nie udziela niepokój informacyjny?

      Potok informacji zalewa nas każdego dnia — docierają za pośrednictwem telewizji, Internetu, prasy, radia, reklam pocztowych. Nie możemy ich ogarnąć. Gubimy się w tym nadmiarze. Jak sobie radzić?

      3 Zalew informacji

      5 Skąd się bierze niepokój informacyjny?

      10 Jak sobie radzić w dobie informacji

      23 „Pogłębia się przepaść między klerem a laikami”

      24 Poznaj ptaka z rzęsami

      26 Biblijny punkt widzenia

      Czy można się bać Boga miłości?

      28 Obserwujemy świat

      30 Od naszych Czytelników

      31 Dla bezpieczeństwa zapnij pasy

      32 „Przebudźcie się! uratowało mi życie”

      Jak upadło złote imperium Inków 13

      Kiedy około roku 1530 hiszpańscy konkwistadorzy przybyli do Ameryki Południowej, istniała tam niezwykła cywilizacja. Co spowodowało jej upadek?

      Trybunał Europejski czyni zadość sprawiedliwości 19

      Młodzi Świadkowie Jehowy w Grecji spotkali się z bardzo krzywdzącym traktowaniem. Europejski Trybunał Praw Człowieka wydał sprawiedliwe wyroki.

  • Zalew informacji
    Przebudźcie się! — 1998 | 8 stycznia
    • Zalew informacji

      W XX WIEKU obserwujemy bezprecedensowy zalew informacji. Za pośrednictwem druku, radia, telewizji, Internetu i innych środków przekazu wszędzie na świecie można korzystać z nieprzebranego zasobu wiadomości. W książce Data Smog — Surviving the Information Glut (Smog informacyjny — jak przeżyć natłok wiadomości) David Shenk pisze: „Powódź informacji stała się realnym zagrożeniem. (...) Grozi nam przesyt wiedzy”.

      Weźmy na przykład pod uwagę znaną gazetę. Podobno zwyczajne wydanie dziennika The New York Times zawiera więcej wiadomości, niż docierało do przeciętnego obywatela siedemnastowiecznej Anglii przez całe życie. Ale prócz codziennych gazet drukuje się najrozmaitsze czasopisma i książki, omawiające multum tematów, więc lawina informacji narasta. Każdego roku publikuje się dziesiątki tysięcy pozycji książkowych. A ponieważ co sześć lat zasób wiedzy naukowej się podwaja, nic dziwnego, że samych tytułów czasopism technicznych jest ponad 100 000. Ponadto dzięki Internetowi ogromne zbiory danych stoją otworem przed użytkownikami komputerów.

      Pomówmy jeszcze o czasopismach. Przeznaczone dla biznesmenów, kobiet lub nastolatków, poświęcone sportowi czy rozrywce, słowem, dotyczące właściwie każdej dziedziny ludzkich zainteresowań — zalewają świat i za wszelką cenę chcą przykuć uwagę. Co sądzić o reklamie, której zadaniem jest — jak to ktoś określił — „rozsławiać nicość”? W książce Information Anxiety (Niepokój informacyjny) Richard S. Wurman zauważył: „Agencje reklamowe atakują nasze zmysły, zasypując nas gradem reklam domagających się oglądania, słuchania, wąchania i dotykania”. Wmawiają ci, że musisz mieć najnowszą wersję danego produktu — ostatni krzyk mody — aby tylko dorównać Kowalskim.

      Australijski psycholog i socjolog dr Hugh MacKay oświadczył, że „świat tonie w powodzi wiadomości, a ludzi zachęca się, by korzystali z superinfostrady, umożliwiającej błyskawiczny dostęp do informacji”. Zdaniem dra MacKaya trudność polega na tym, że ta eksplozja informacji — obejmująca relacje z bieżących wydarzeń oraz wszelkie inne doniesienia radiowe i telewizyjne — a także dynamiczny rozwój sieci komputerowych odbywa się w świecie, w którym dostęp do źródeł informacji jest powszechny, a informacje te są tylko pewną interpretacją zjawisk, a nie całą prawdą o nich.

      Co to jest informacja?

      Po łacinie informare znaczy między innymi „formować”, jak garncarz formuje glinę. Rzeczywiście, przyswajane informacje kształtują nasz sposób myślenia. Większość czytelników pamięta niezbyt odległe czasy, kiedy informacje były po prostu zestawem faktów lub danych, innymi słowy szczegółowymi odpowiedziami na pytania: kto, gdzie, co, kiedy i jak. Wówczas w dziedzinie informacji nie posługiwano się jeszcze specjalnym językiem bądź słownictwem. Wystarczyło zapytać o coś lub poszukać wiadomości samodzielnie.

      Ale w latach dziewięćdziesiątych pojawiło się na świecie tak wiele nowych słów związanych z informacją, że już sama terminologia może stwarzać zamieszanie. Wprawdzie niektóre z tych terminów czy wyrażeń są stosunkowo proste i zrozumiałe, na przykład „infomania”, „technofilia” albo „doba informacji”, inne mogą jednak nastręczać większe trudności. W dzisiejszym społeczeństwie króluje infomania — przeświadczenie, że lepiej poinformowani mają przewagę nad gorzej poinformowanymi i że zdobycie informacji nie jest już środkiem do celu, lecz celem samym w sobie.

      Manii tej sprzyja rosnąca gwałtownie liczba środków łączności, takich jak telefaksy, telefony komórkowe czy komputery osobiste — te ostatnie uważane są za atrybut i maskotkę doby informacji. To prawda, że wygodny, szybki i mający liczne inne zalety komputer zapewnia większy niż kiedykolwiek dostęp do zasobów informacji — tak duży, że Nicholas Negroponte z Instytutu Techniki w Massachusetts (MIT) oświadczył: „Komputery nie są już tylko maszynami matematycznymi. Są wyznacznikami stylu życia”. Dlatego też informacja stała się niezmiernie cenna, podobnie jak rozwiązania techniczne służące jej przekazywaniu: istnieje wokół nich swoisty kult, uprawiany przez rzesze wielbicieli na całym świecie. Telewizyjne serwisy informacyjne i audycje poświęcone bieżącym wydarzeniom to dla odbiorców niemal ewangelia. A podczas programów talk-show telewidzowie — często bezkrytyczni i łatwowierni — pozwalają się karmić pustym banałem.

      Doba informacji odmieniła nasze życie i pracę, toteż wielu ludzi nęka ta lub inna postać „niepokoju informacyjnego”. Co to takiego? Po czym rozpoznać, czy nie jest się nim dotkniętym? Jak sobie radzić z tym uczuciem?

      [Prawa własności do ilustracji, strona 3]

      Kula ziemska na stronach 3, 5, i 10: Mountain High Maps® Copyright © 1997 Digital Wisdom, Inc.

  • Skąd się bierze niepokój informacyjny?
    Przebudźcie się! — 1998 | 8 stycznia
    • Skąd się bierze niepokój informacyjny?

      „NIEPOKÓJ INFORMACYJNY powstaje wskutek stale rosnącej przepaści pomiędzy tym, co rozumiemy, a tym, co naszym zdaniem powinniśmy rozumieć. Jest to czarna dziura pomiędzy napływającymi doniesieniami a naszą wiedzą, pojawiająca się wtedy, gdy doniesienia nie mówią nam tego, co chcemy lub obowiązani jesteśmy wiedzieć”. Tak napisał Richard S. Wurman w książce Information Anxiety. „Przez wiele lat ludzie nie zdawali sobie sprawy, jak wielka jest ich niewiedza — nie wiedzieli, czego konkretnie nie wiedzą. Ale teraz już wiedzą, czego nie wiedzą, i to ich niepokoi”. W rezultacie większość z nas uważa, że musi powiększyć swój zasób wiadomości. Z powodzi napierających informacji wychwytujemy tylko nieliczne, a i z tymi nie bardzo wiemy, co zrobić. Zarazem skłonni jesteśmy przypuszczać, że wszyscy inni wiedzą i rozumieją znacznie więcej od nas. I w tym tkwi źródło naszego niepokoju!

      David Shenk uważa nadmiar informacji za zanieczyszczenie, które nazywa „smogiem informacyjnym”. Twierdzi również: „Smog informacyjny stanowi przeszkodę, zakłóca spokój i utrudnia nader pożądaną kontemplację. (...) Wprawia nas w silny stres”.

      Niewątpliwie nadmiar informacji często wywołuje niepokój, który można porównać do niepokoju wynikającego z informacji niekompletnej, a zwłaszcza fałszywej. Przypomina to uczucie osamotnienia doznawane wśród tłumu. John Naisbitt pisze w książce Megatrends (Wielkie trendy), że co prawda „toniemy w informacjach, ale doskwiera nam brak wiedzy”.

      Jak mogą się na nas odbić przestępstwa komputerowe

      Przyczyną niepokoju jest też gwałtowny wzrost przestępczości komputerowej. Doktor Frederick B. Cohen w książce Protection and Security on the Information Superhighway (Superinfostrada — zagadnienia ochrony i bezpieczeństwa) wyraża następujące obawy: „FBI [Federalne Biuro Śledcze] ocenia, że przestępstwa komputerowe powodują straty wynoszące około 5 miliardów dolarów rocznie. Aż nie do wiary, ale to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Niedoskonałość systemów komputerowych wykorzystuje się również do zapewniania sobie przewagi w negocjacjach, szargania czyjejś reputacji, wygrywania konfliktów zbrojnych, a nawet popełniania morderstw”. Rośnie też zaniepokojenie łatwym dostępem dzieci do pornografii komputerowej, żeby nie wspomnieć już o komputerowym zamachu na prywatność.

      Ludzie pozbawieni skrupułów celowo wprowadzają wirusy do systemów komputerowych i niszczą zasoby informacji. Piraci komputerowi (hakerzy) bezprawnie wdzierają się do programów i zdobywają zastrzeżone dane, nieraz też kradną pieniądze. Takie poczynania mogą wyrządzić wielkie szkody tysiącom użytkowników komputerów osobistych. Przestępczość komputerowa zagraża gospodarce i rządowi.

      Potrzeba nam rzetelnych informacji

      Oczywiście każdy powinien być dobrze poinformowany, ale znajomość mnóstwa informacji niekoniecznie zwiększa zasób rzetelnej wiedzy, gdyż wiele tak zwanych informacji to w rzeczywistości suche fakty, nie powiązane z osobistym doświadczeniem odbiorcy. Niektórzy uważają nawet, że zamiast „eksplozją informacji” słuszniej byłoby nazywać to zjawisko „eksplozją danych” lub jeszcze cyniczniej „eksplozją dezinformacji”. Tak sądzi analityk ekonomiczny pani Hazel Henderson, która zauważa: „Sama informacja nie uczy. W świecie zdominowanym przez media trudno wykryć mylne, bałamutne wiadomości lub propagandę. Przecenianie informacji prowadzi do mnożenia w nieskończoność coraz mniej znaczących, fragmentarycznych, z niczym nie powiązanych danych, gdy tymczasem trzeba raczej poszukiwać nowych sposobów myślenia”.

      Joseph J. Esposito, dyrektor oficyny wydającej Encyklopedię Brytyjską, szczerze przyznał: „W dobie informacji większość wiedzy po prostu się marnuje i przeradza w najzwyklejszy szum informacyjny. Słusznie się mówi o eksplozji informacji, gdyż huk eksplozji uniemożliwia dosłyszenie czegokolwiek. A jeśli nic nie słyszymy, nic nie wiemy”. Orrin E. Klapp tak to wyjaśnia: „Podejrzewam, że nikt nie potrafi określić, jaką część obiegowych informacji stanowią pseudoinformacje, które pozornie czegoś uczą, w rzeczywistości zaś — niczego”.

      Niewątpliwie przypominasz sobie, że w szkole wymagano od ciebie przede wszystkim zapamiętywania faktów, co stanowiło warunek zdania egzaminów. Często właśnie tuż przed egzaminem wtłaczałeś wiedzę do głowy. Ileż to dat musiałeś „wkuć” na lekcjach historii! A jak dużo z tych wydarzeń i dat pamiętasz do dziś? Czy przez takie poznawanie faktów uczyłeś się logicznego rozumowania i wyciągania wniosków?

      Im więcej, tym lepiej?

      Gdyby pęd do zdobywania dodatkowych informacji wymknął nam się spod kontroli, to moglibyśmy nie dosypiać i tracić wiele cennego czasu, zdrowia i pieniędzy. Co prawda im więcej informacji, tym większy wybór, ale często towarzyszy temu zaniepokojenie, czy zdołało się dotrzeć do wszelkich wiadomości na dany temat. Doktor Hugh MacKay przestrzega: „W rzeczywistości informacje nie są kluczem do oświecenia. Same w sobie nie wyjaśniają sensu życia. Informacje niewiele mają wspólnego z nabywaniem mądrości. Prawdę mówiąc, bywają nieraz — tak jak inne posiadane dobra — skuteczną przeszkodą na drodze do mądrości. Możemy równie dobrze za dużo mieć, jak i za dużo wiedzieć”.

      Ludzie często są dziś udręczeni nie tylko natłokiem dostępnych informacji, lecz także nieudanymi próbami wyłowienia ze strumienia wiedzy czegoś naprawdę zrozumiałego, istotnego i pouczającego. Ktoś powiedział, że czasem „przypominamy spragnionego człowieka, który jest skazany na czerpanie naparstkiem z hydrantu przeciwpożarowego. Mnogość informacji oraz sposób ich przekazywania nieraz sprawia, że w przeważającej mierze są dla nas bezwartościowe”. Dlatego o tym, czy wiemy dostatecznie dużo, nie decyduje ilość zapamiętanych informacji, lecz ich jakość i przydatność pod kątem osobistych potrzeb.

      A co z przesyłaniem danych?

      Słyszy się też często o przesyłaniu danych. Termin ten odnosi się do elektronicznego przekazywania informacji. Chociaż ma ono dobre strony, nie jest najlepszym sposobem porozumiewania się w całym znaczeniu tego słowa. Dlaczego? Otóż pragniemy porozumiewać się z ludźmi, a nie z maszynami. Przesyłaniu danych nie towarzyszy mimika, kontakt wzrokowy ani żaden gest, czyli to, co właśnie nadaje rozmowie charakter, pozwalając wyrazić uczucia. W bezpośredniej wymianie zdań środki te stanowią uzupełnienie słów i pomagają je zrozumieć. Ale żaden z tych cennych elementów nie występuje w procesie transmisji danych. Podobnie jest z rozmowami prowadzonymi przez coraz bardziej popularne telefony komórkowe. Nawet w bezpośrednim dialogu mówiący nie potrafi bezbłędnie przekazać swych myśli. Słuchacz może rozumieć słowa po swojemu i przypisywać im niewłaściwe znaczenie. A jeżeli pozostaje niewidoczny, o ileż zwiększa się prawdopodobieństwo popełnienia błędu!

      Jakże to przykre, iż członkowie rodziny spędzający zbyt wiele czasu przed ekranami komputerów i telewizorów często stają się sobie obcy we własnym domu.

      Czy słyszałeś o technofobii?

      „Technofobia” to po prostu „lęk przed techniką”, w tym również przed komputerami i innymi urządzeniami elektronicznymi. Niektórzy sądzą, że jest to jeden z najpowszechniejszych lęków towarzyszących dobie informacji. Na łamach gazety The Canberra Times w artykule „Japońscy dyrektorzy boją się komputerów”, w którym wykorzystano dane agencji Associated Press, wspomniano o dyrektorze dużej spółki japońskiej, „mającym władzę i prestiż. Ale gdy zasiądzie przed monitorem komputera, staje się kłębkiem nerwów”. Badania przeprowadzone w 880 japońskich spółkach ujawniły, że tylko 20 procent kadry kierowniczej potrafi posługiwać się komputerami.

      Technofobię podsycają takie katastrofy, jak gigantyczna awaria telefonów w Nowym Jorku w 1991 roku, która na parę godzin sparaliżowała miejscowe lotniska. A co powiedzieć o awarii w amerykańskiej elektrowni jądrowej Three Mile Island w 1979 roku? Dopiero po kilku dramatycznych godzinach personel zdołał zrozumieć znaczenie sygnałów alarmowych przekazywanych przez komputer.

      To tylko nieliczne przykłady pokazujące, z jaką siłą technika dzisiejszej doby informacji oddziałuje na ludzkość. Pytania, które doktor Frederick B. Cohen zadaje w swej książce, skłaniają do refleksji: „Byłeś może ostatnio w banku? Czy wypłacono by ci pieniądze, gdyby komputery nie działały? A czy bez pomocy odpowiednich komputerów personel supersamu zdołałby się z tobą rozliczyć?”

      Być może zobaczysz siebie w którejś z następujących sytuacji:

      • Chcesz nagrać wybrany program na swoim nowym magnetowidzie, ale urządzenie ma chyba zbyt wiele przycisków. Potulnie wołasz na pomoc dziewięcioletniego bratanka lub dochodzisz do wniosku, że właściwie obejdziesz się bez tego nagrania.

      • Pilnie potrzeba ci pieniędzy. Udajesz się do najbliższego bankomatu, ale raptem przypominasz sobie, że kiedy ostatnio z niego korzystałeś, nie mogłeś sobie poradzić i nacisnąłeś nieodpowiednie guziki.

      • W biurze dzwoni telefon. To pomyłka — rozmówca chciał się połączyć z twoim przełożonym piętro wyżej. Istnieje prosty sposób przekazywania rozmów, ale z braku pewności wolisz się zwrócić do operatora centrali.

      • Siedząc za deską rozdzielczą swego nowego samochodu, czujesz się jak w kabinie odrzutowca. Zdenerwowałeś się, bo nagle zapaliła się czerwona lampka kontrolna, a nie wiesz, co to znaczy. Będziesz musiał sięgnąć do szczegółowej, obszernej instrukcji.

      To tylko kilka przykładów technofobii. Nie ulega wątpliwości, że dalej będzie się konstruować coraz wymyślniejsze urządzenia, które nasi przodkowie prawdopodobnie uznaliby za cuda. Toteż jeśli się chce właściwie użytkować jakiekolwiek nowoczesne urządzenie pojawiające się na rynku, trzeba mieć pewne przygotowanie. Niepokój budzą już same instrukcje obsługi, gdyż piszący je profesjonaliści posługują się żargonema, zakładając, że użytkownik zna specjalistyczne słownictwo oraz że ma niejaką fachową wiedzę i umiejętności.

      Informatyk Paul Kaufman tak ocenia tę sytuację: „Sposób traktowania informacji przez nasze społeczeństwo, choć z pozoru godny pochwały, zupełnie nie sprzyja wydajności. (...) Jest tak między innymi dlatego, że zbyt duże znaczenie przypisuje się komputerom i sprzętowi, a zbyt małe ludziom, a przecież to właśnie oni korzystają z informacji, żeby jakoś zrozumieć ten świat i zrobić coś pożytecznego dla drugich. (...) Trudność polega nie tyle na przecenianiu komputera, ile na niedocenianiu człowieka”. Wydaje się, że dążenie producentów do zabłyśnięcia supernowoczesnym produktem rodzi w społeczeństwie obawę, co takiego jeszcze ludzie zdołają wymyślić. Edward Mendelson oświadczył: „Twórcy osobliwych rozwiązań technicznych nie dostrzegają, że możliwe niekoniecznie znaczy potrzebne. Jeśli tylko da się skonstruować urządzenie do wykonania jakiejś niezwykle skomplikowanej czynności, fantasta taki uzna, że ta czynność warta jest wykonywania”.

      W ten sposób technika usuwa człowieka w cień, co bardzo nasila lęki doby informacji.

      Czy wydajność rzeczywiście wzrosła?

      Na łamach pisma The Australian felietonista Paul Attewell przedstawia wyniki swych badań nad tym, ile czasu i pieniędzy zaoszczędzono w minionych latach dzięki komputeryzacji. Oto kilka trafnych uwag: „Choć od lat inwestuje się w systemy komputerowe, aby ułatwić pracę administracji i zmniejszyć koszty, zauważono, że personel wielu uczelni wciąż się zwiększa. (...) Od dziesiątków lat przedstawiciele przemysłu komputerowego zapewniali, że dzięki ich produktom ogromnie wzrośnie wydajność, gdyż będzie można znacznie zredukować personel administracyjny i obniżyć koszty wykonania różnych prac. Okazało się jednak, że wysiłki poszły w złym kierunku: komputeryzacja sprawiła, że doszło wiele nowych czynności, więc pracowników nie ubyło, a raczej przybyło od czasów, kiedy posługiwano się tradycyjnymi metodami. Często nie uzyskano żadnych oszczędności. Przykładem rozminięcia się z celem jest wykorzystywanie osiągnięć technicznych do upiększania dokumentów zamiast do przyśpieszania prac biurowych”.

      Wygląda na to, że z superinfostradą, niosącą dla chrześcijan pewne zagrożenia, już się nie pożegnamy. Ale jak się choć trochę uwolnić od niepokoju informacyjnego? W następnym, krótkim artykule zamieszczono kilka praktycznych wskazówek.

      [Przypis]

      a Przykłady ze słownictwa komputerowców: ikona — obrazek symbolizujący pewną funkcję systemu lub program; kliknąć — szybko nacisnąć i puścić klawisz; logować — rozpoczynać pracę w sieci komputerowej; partycja — wydzielona część dysku twardego; plik — zespół informacji przechowywanych w pamięci dyskowej.

      [Ramka na stronie 6]

      Nadmiar szkodliwych informacji

      „Jak wszyscy wiemy z doświadczenia, społeczeństwo nieubłaganie pogrąża się w coraz straszliwszej ignorancji. Widzimy, że w telewizji dominują bezwartościowe programy, że radio podsyca nienawiść, a prezenterzy usiłują szokować słuchaczy; mnożą się procesy o zniesławienie, popularność zdobywa się dzięki różnym wybrykom, płynie potok napastliwych, szyderczych uwag. Filmy przesyca natarczywy seks i przemoc. Coraz bardziej hałaśliwa, natrętna reklama często znajduje się na samym pograniczu złego smaku. (...) Szerzy się wulgarna mowa, zanikają natomiast dobre obyczaje. (...) Tak zwany ‚kryzys wartości rodzinnych’ ma ściślejszy związek z rewolucją w dziedzinie informacji niż z lekceważeniem tradycyjnego modelu rodziny przez Hollywood” (David Shenk, Data Smog​—Surviving the Information Glut).

      [Ramka na stronie 7]

      Dawny pogląd na mądrość

      „Synu mój, jeśli przyjmiesz moje wypowiedzi i zachowasz u siebie moje przykazania, aby swym uchem zwracać uwagę na mądrość, tak by skłonić serce ku rozeznaniu; jeśli też przywołasz zrozumienie i wydasz głos za rozeznaniem, jeśli będziesz tego szukał jak srebra i poszukiwał jak ukrytych skarbów, to zrozumiesz bojaźń przed Jehową i znajdziesz poznanie Boga. Gdyż Jehowa daje mądrość; z jego ust pochodzi wiedza i rozeznanie. Gdy mądrość wejdzie do twego serca i poznanie stanie się miłe twej duszy, strzec cię będzie umiejętność myślenia, chronić cię będzie rozeznanie” (Przysłów 2:1-6, 10, 11).

      [Ilustracja na stronach 8, 9]

      W zalewie informacji próbujemy niejako napełnić naparstek za pomocą hydrantu

  • Jak sobie radzić w dobie informacji
    Przebudźcie się! — 1998 | 8 stycznia
    • Jak sobie radzić w dobie informacji

      TRZEBA się z tym pogodzić, że w latach dziewięćdziesiątych zadomowiło się w naszym życiu wiele zjawisk doby informacji, które mogą wzmagać nasz niepokój. Na niejedno z nich właściwie nie mamy żadnego wpływu. Możemy jednak sporo zrobić, by ten niepokój zmniejszyć lub zupełnie wyeliminować. Krótko mówiąc, choć niełatwo żyć w dobie informacji, warto podjąć to wyzwanie.

      Źródło informacji i jej odbiorca

      Każdy z nas bywa czasem źródłem informacji, a czasem odbiorcą, choć często się nad tym nawet nie zastanawia. Nasz mózg na różne sposoby przyswaja i przetwarza informacje. Ma na przykład zdumiewającą zdolność odbierania informacji podświadomie.

      Mózg może też świadomie przetwarzać takie informacje, jakich chociażby dostarcza rozmowa. Przebiegiem tego procesu w ogromnej mierze każdy z nas kieruje sam — będąc czy to źródłem, czy też odbiorcą informacji. Gdy jednak w grę wchodzą płytkie pogawędki, pamiętajmy, że Biblia ostrzega przed osobami, które ‛nie tylko są bez zajęcia, lecz także plotkują i mieszają się w cudze sprawy, mówiąc o tym, o czym nie powinny’ (1 Tymoteusza 5:13). Innymi słowy, trzeba zważać, by życie nie upływało nam na przekazywaniu banalnych czy wręcz szkodliwych informacji. Nie chcielibyśmy należeć do ludzi pasjonujących się opowiadaniem najświeższych plotek. W ten sposób nie tylko byśmy trwonili cenny czas i energię, ale też odbierali spokój sobie i drugim. W dodatku tracilibyśmy okazje do zdobywania i przekazywania konstruktywnych informacji, niezbędnych, by umieć sobie radzić w dzisiejszych trudnych czasach.

      Przetwarzanie informacji w trakcie czytania zachodzi w świadomości, toteż przebiega najwolniej. Jakże często rozpaczamy, iż nie nadążamy z przeczytaniem wszystkiego, co powinniśmy! Czy nie sądzisz, że masz za dużo lektury, a za mało czasu? Ze względu na czasochłonność czytania, w dzisiejszej dobie błyskawicznej informacji umiejętność ta zanika i coraz rzadziej uważa się ją za przyjemność. Zbyt wielu ludzi pozwala zawładnąć swym czasem telewizji. Mimo to słowo pisane nie przestało być najważniejszym środkiem przekazywania informacji i poglądów oraz pobudzania wyobraźni.

      Co robić, gdy mamy tyle interesujących rzeczy do przeczytania, a w dodatku naszą uwagę przyciąga telewizja, gry komputerowe i inne rozrywki? Trzeba dokonać wyboru. Przez selekcję, eliminację i ustalenie, co przede wszystkim warte jest zobaczenia, przeczytania, powiedzenia i wysłuchania, można w dużym stopniu stłumić niepokój informacyjny. Aby wybór był skuteczny, warto go przeprowadzić dwuetapowo.

      Czy potrzeba nam aż tyle banału?

      Nasze potrzeby kształtują się często pod wpływem opinii drugich lub sugestywnej reklamy, podsuwanej przez środki masowego przekazu. Żeby się nie zgubić w labiryncie informacji, należy przestrzegać podstawowej zasady: prostoty. Richard S. Wurman tak to ujął: „Warunkiem sukcesu jest ograniczenie swego zainteresowania do informacji naprawdę ważnych dla życia (...) Pogląd, że mając więcej możliwości, mamy też większą szansę obrania właściwego postępowania i większą wolność, uważam za błędny. Wydaje się raczej, że im więcej możliwości, tym większy niepokój”.

      Warto więc przemyśleć swoje przyzwyczajenia związane z czytaniem i oglądaniem telewizji. Zapytaj siebie: Czy jest mi to naprawdę niezbędne w pracy lub życiu? Co w rzeczywistości da mi znajomość wszystkich faktów i plotek dotyczących osób sławnych i uchodzących za piękne? Czy coś stracę, jeśli nie obejrzę tego filmu w telewizji, nie przeczytam tej książki bądź tego czasopisma, nie poświęcę czasu tej gazecie? Niektórzy po zastanowieniu się nad tym, co czytają i oglądają, przestali zaśmiecać umysły i mieszkania zbędnymi informacjami. Prenumerują na przykład tylko jedną gazetę. Najważniejsze wiadomości powtarzają się zresztą w większości pism. Czasem nawet ktoś sobie zastrzega, żeby mu nie wkładać do skrzynki nie zamawianych druków reklamowych.

      Prowadzenie życia prostego, nie obarczonego zbyt wieloma dążeniami zalecał największy ze wszystkich ludzi, Jezus Chrystus (Mateusza 6:25-34). Prostotę pochwala się i praktykuje w wielu kulturach azjatyckich; również w kulturze zachodniej prosty styl życia bywa uważany za godny naśladowania. Pisarz Duane Elgin twierdzi: „Żyć prościej znaczy żyć bardziej celowo, bez niepotrzebnego rozproszenia uwagi”.

      Kiedy już ustalisz, którym informacjom dać pierwszeństwo z racji własnych potrzeb, weź z kolei pod uwagę swe zainteresowania, gdyż one są bodźcem do nauki. Kłopot jednak z odróżnieniem tego, co cię naprawdę interesuje, od tego, co twoim zdaniem powinno cię interesować ze względu na oczekiwania drugich, na przykład współpracowników. Ale gdy już się nauczysz planować swoje lektury oraz oglądanie telewizji i korzystanie z komputera — tak jak planujesz wszelkie inne zajęcia — oraz gdy uwzględniasz swoje zainteresowania, stwierdzisz, że żyje ci się przyjemniej i spokojniej.

      A więc jak sobie radzić z niepokojem informacyjnym? Choć trudno liczyć na całkowite wyeliminowanie go, zastosowanie podanych tu rad okaże się bardzo pomocne. Pamiętaj, że ważna jest prostota, ponadto staraj się klasyfikować informacje pod względem przydatności oraz własnych zainteresowań. Nadchodzą czasy, kiedy wszelkie komplikacje życiowe, łącznie z niepokojem informacyjnym, będą należeć do przeszłości, ale zanim to nastąpi, nie przeceniaj zdobyczy techniki. Uważaj je za środek do celu. Nie bądź ich niewolnikiem ani wielbicielem. Odniesiesz wówczas korzyść z budujących, zachęcających i pouczających informacji, unikając zarazem uczucia niepokoju.

      [Ramka na stronie 11]

      Pomyśl o czymś w zamian

      „Zrezygnuj z abonamentu na telewizję kablową (...) i co miesiąc przeznaczaj odzyskaną sumę na zakup dobrych książek. Lektura to przeciwieństwo telewizora: jest spokojna, angażuje, inspiruje, pobudza umysł i zachęca do twórczego działania”.

      „Mógłbyś też rozważyć ograniczenie czasu poświęcanego Internetowi do określonej liczby godzin tygodniowo albo przynajmniej starać się utrzymać równowagę między czasem spędzanym przy komputerze a przeznaczonym na czytanie książek” (Data Smog​—Surviving the Information Glut).

      [Ramka na stronie 12]

      Bądź panem, a nie sługą

      „Wyłącz telewizor. Nie ma łatwiejszego sposobu, by wszystko wróciło do normalnego tempa oraz by w domu i w myślach zapanował spokój, niż wyłączenie urządzenia, które stanowczo zbyt często decyduje o atmosferze naszego życia. Miliony Amerykanów odkrywa, że skorzystanie z wyłącznika może zapewnić błogi spokój i panowanie nad sytuacją, nie wspominając o niezliczonych, nagle odzyskanych godzinach wolnego czasu — pozwala to zrobić mnóstwo rzeczy, na które zawsze go dotąd brakowało” (Data Smog​—Surviving the Information Glut).

      [Ramka na stronie 12]

      Uwaga na Internet

      Ludzie zdeprawowani wykorzystują Internet do zaspokajania swych zboczonych popędów, jak też do nawiązywania kontaktów z osobami o podobnych skłonnościach bądź z nieświadomymi zagrożenia — potencjalnymi ofiarami. Inni używają megasieci do forsowania własnych idei. Strony internetowe tworzą również odstępcy, żeby zwabiać łatwowiernych.

      Korzystanie z Internetu wymaga ogromnej ostrożności, szczególnie od rodziców, którzy powinni ściśle nadzorować każde dziecko mające dostęp do sieci. To prawda, że można tam znaleźć wiele wartościowych pozycji, takich jak oferty bibliotek, księgarń i przeglądy bieżących wydarzeń. Towarzystwo Strażnica ma również od niedawna stronę internetową (http://www.watchtower.org), umożliwiającą uzyskanie wiarygodnych informacji o Świadkach Jehowy. Trzeba jednak pamiętać, że przez Internet można się narazić na bardzo szkodliwe oddziaływanie, gdyż znajdują się w nim również materiały pornograficzne i odstępcze.

      Chrześcijanin powinien mieć na uwadze radę Pawła: „To zatem mówię i świadczę w Panu, żebyście już nie postępowali tak, jak i narody postępują w nieużyteczności swych umysłów (...) Zatraciwszy wszelkie poczucie moralności, oddały się rozpasaniu, by z chciwością dopuszczać się wszelkiej nieczystości. Ale wy nie tak nauczyliście się Chrystusa” (Efezjan 4:17-20). Inna rada brzmi: „A rozpusta i wszelka nieczystość lub chciwość niech nawet nie będą wśród was wspominane, jak się godzi świętym, ani haniebne postępowanie, ani głupia gadanina, ani sprośne żarty — to, co nie przystoi — lecz raczej dziękczynienie” (Efezjan 5:3, 4). Musimy sobie zdawać sprawę, że wiele stron internetowych stworzono w niemoralnych lub nieuczciwych zamiarach. Istnieje też mnóstwo innych miejsc w Internecie, które wprawdzie nie muszą służyć takim celom, niemniej okradają z czasu — dotyczy to na przykład grup dyskusyjnych. Od wszelkich takich pułapek trzymaj się z dala!

Publikacje w języku polskim (1960-2025)
Wyloguj
Zaloguj
  • polski
  • Udostępnij
  • Ustawienia
  • Copyright © 2025 Watch Tower Bible and Tract Society of Pennsylvania
  • Warunki użytkowania
  • Polityka prywatności
  • Ustawienia prywatności
  • JW.ORG
  • Zaloguj
Udostępnij