BIBLIOTEKA INTERNETOWA Strażnicy
BIBLIOTEKA INTERNETOWA
Strażnicy
polski
  • BIBLIA
  • PUBLIKACJE
  • ZEBRANIA
  • g88 8.12 ss. 21-23
  • Szukałem łatwiejszego życia przez zażywanie narkotyków

Brak nagrań wideo wybranego fragmentu tekstu.

Niestety, nie udało się uruchomić tego pliku wideo.

  • Szukałem łatwiejszego życia przez zażywanie narkotyków
  • Przebudźcie się! — 1988
  • Śródtytuły
  • Podobne artykuły
  • Depresja i usiłowanie samobójstwa
  • Odpowiedź w książce kupionej w antykwariacie
  • Adwokat i jego klient
  • Jak zerwać z narkotykami?
    Pytania młodych ludzi — praktyczne odpowiedzi, tom 1
  • Coś gorszego niż AIDS
    Przebudźcie się! — 1989
  • Dlaczego wystrzegać się narkotyków?
    Pytania młodych ludzi — praktyczne odpowiedzi
  • Z drogi przestępstwa na drogę nadziei
    Przebudźcie się! — 1999
Zobacz więcej
Przebudźcie się! — 1988
g88 8.12 ss. 21-23

Szukałem łatwiejszego życia przez zażywanie narkotyków

SIEDZIAŁEM w mrocznej celi na starym, brudnym materacu z pianki. Wracałem w myślach do wydarzeń tego dnia. Jak mogliśmy być tak niemądrzy, żeby dać się złapać!

Gdybyśmy zachowali spokój i nie wpadli w panikę, policja nie zatrzymałaby naszego samochodu. Wystarczyło pozbyć się niedopałków marihuany i ukryć torebkę z narkotykami, zanim policjanci zajrzeli do popielniczki. Jak doszło do tego, że się wpakowałem w tę kabałę? Cofnąłem się pamięcią do dawniejszych lat ...

Jako nastolatek byłem wysoki i chudy, więc mi się zdawało, że wyglądam niezdarnie i czułem się nieswojo. Byłem też wyjątkowo nieśmiały i nie miałem zbyt wielu kolegów. W szkole chciałem być jednak lubiany i uchodzić za opanowanego. Stopniowo zacząłem nosić coraz dłuższe włosy, chodzić w wytartych dżinsach i siadywać na końcu klasy z innymi uczniami, którym nie zbywało na tupecie.

I wtedy któregoś dnia to się zaczęło. Razem z kilkoma kolegami znalazłem się w zakątku palaczy. Ktoś podsunął mi papierosa z marihuany. Nie chcąc stracić twarzy, uległem i zapaliłem. Wkrótce znalazłem się w kręgu nowych przyjaciół. Nareszcie przestano mnie lekceważyć i miałem wielu kolegów.

Później zacząłem zażywać również silniejsze środki. Potajemne oszołamianie się narkotykami i wszystko, co się wiązało z prowadzeniem swobodnego życia, było podniecające i miało posmak przygody. Zacząłem sobie wmawiać, że gdyby wszyscy palili marihuanę, życie stałoby się znacznie łatwiejsze. Dlaczego? Uważałem, że skoro marihuana pomaga doceniać otaczające nas piękno i pozwala się odprężyć, więc musi to być coś dobrego. I oto w tej obskurnej celi stanąłem teraz oko w oko z brutalną rzeczywistością.

Rodzice nie wiedzieli, że zażywam narkotyki. Jakże przykro im będzie, gdy się o tym dowiedzą! Po jakimś czasie, który mi się wydawał wiecznością, drzwi celi otworzyły się. Funkcjonariusz powiedział mi, że przyszedł ojciec, aby załatwić dla mnie zwolnienie za kaucją. Wracaliśmy do domu w napiętej atmosferze.

Ojciec poprosił pewnego adwokata, żeby mnie bronił przed sądem. Był zaprzyjaźniony z naszą rodziną i zaskoczyła go wiadomość, że popadłem w tarapaty. Później na komisariacie wstawił się za mną. Z niepokojem czekałem na wynik.

Ponieważ jeszcze nie byłem karany, postanowiono umorzyć sprawę. Adwokat życzliwie poradził mi, żebym się zajął czymś innym zamiast zażywać narkotyki. Obiecałem mu, że tak postąpię. Ale łatwiej coś powiedzieć niż zrobić.

Depresja i usiłowanie samobójstwa

W dalszym ciągu spotykałem się ze starymi przyjaciółmi. Pod presją rówieśników znowu zacząłem zażywać narkotyki. Po jakimś czasie straciły swój urok, ale już nie mogłem się bez nich obyć. Potrzebowałem silnego bodźca, aby uciec od nękających mnie problemów i jakoś przetrwać do następnego dnia. Zarówno mnie, jak też moich przyjaciół nic nie cieszyło bez narkotyków. Nawet gdy w piękny dzień jeździliśmy po jeziorze na nartach wodnych, wszyscy narzekaliśmy: „Gdybyśmy tak mieli choć odrobinę marihuany!”

W końcu zacząłem okresowo popadać w głęboką depresję. Życie straciło dla mnie sens. Niczego tak nie pragnąłem jak wprowadzenia siebie w stan odurzenia. Nachodziła mnie myśl o samobójstwie. Któregoś dnia połknąłem prawie wszystko, co znalazłem w apteczce domowej mojej babci, żeby z sobą skończyć, ale ku swemu przerażeniu na drugi dzień się obudziłem.

Pewnego wieczoru, gdy nie byłem pod działaniem narkotyków, wszedłem na dach naszego domu. Byłem urzeczony pięknem nocy. Księżyc w pełni, po niebie sunęły ogromne szare chmury, a wysokie sosny kołysały się w podmuchach wiatru. Pomyślałem sobie: „Czy też ktoś się kryje za tym spokojnym pięknem i porządkiem w przyrodzie? Czy nie ma wznioślejszego celu niż żyć jak zwierzę i dążyć jedynie do zaspokajania swoich pragnień cielesnych?” Stopniowo zaczynałem odczuwać potrzeby duchowe.

Przeczytałem coś o reinkarnacji. Później zająłem się buddyzmem o kierunku zen. Wyszperałem też starą Biblię, odkurzyłem ją i zacząłem czytać „Nowy Testament”. Znalazłem kilka myśli, które mi się spodobały, na przykład słowa Jezusa: „Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie” (Mateusza 7:12, Biblia Tysiąclecia).

„Ale kto się do tego stosuje?” — pomyślałem sobie. „Kto mi objaśni Biblię?” Postanowiłem rozejrzeć się w różnych kościołach. Byłem jednak tak nieśmiały, iż nie zdobyłem się nawet na wyjście z samochodu, żeby pójść do któregoś z nich.

Odpowiedź w książce kupionej w antykwariacie

Pewnego wieczora próbowałem pomodlić się do Boga. Prosiłem: „Pomóż mi znaleźć ludzi, którzy naprawdę żyją według Biblii”. Po tygodniu szperałem w antykwariacie i wpadła mi w oko mała niebieska książeczka zatytułowana Prawda, która prowadzi do życia wiecznego. Kupiłem ją i przeczytałem od deski do deski. Znalazłem w niej wyjaśnienie podstawowych nauk biblijnych, a wszystko było poparte cytatami z Biblii. Postanowiłem usłuchać rady podanej pod koniec rozdziału 15, żeby uczęszczać do Sali Królestwa na zebrania Świadków Jehowy.

Nigdy jeszcze z nimi nie rozmawiałem. Przypomniałem sobie jednak, że matka mówiła mi kiedyś, iż Świadkiem Jehowy jest tapicer, który coś dla niej robił. Ostrzegała mnie wtedy, żebym z nim nigdy nie rozmawiał o religii, bo on by mnie zamęczył swoim gadaniem. Odszukałem w książce telefonicznej jego numer, zadzwoniłem i zapytałem o adres Sali Królestwa.

Tapicer przywitał mnie przy wejściu do sali i wprowadził do środka. Przedstawiał mnie każdemu, kto tylko przechodził. Zaskoczyło mnie, że zamiast ciszy jak w kościele, na sali panował gwar przyjaznych rozmów i że wszyscy się znali. Mój wygląd musiał ich dziwić, miałem bowiem na sobie bawełniany podkoszulek z krótkimi rękawami i niebieskie dżinsy, a włosy opadały mi na ramiona i plecy. Nikt jednak nie dał mi odczuć, że się czymś różnię. Wszyscy serdecznie mnie witali.

Po zebraniu pan Parciacepe, wspomniany tapicer, zapytał mnie, czy chciałbym studiować Biblię. Zgodziłem się. W miarę studiowania dostrzegałem potrzebę dokonania zmian w moim życiu. Zmieniłem ubiór i fryzurę. Skończyłem z narkotykami. Miejsce dawnych kolegów zajęli przyjaciele, których znalazłem wśród Świadków Jehowy.

Adwokat i jego klient

W roku 1979, mniej więcej rok po ochrzczeniu mnie jako Świadka Jehowy, mogłem podjąć pełnoczasową służbę kaznodziejską. Latem w pierwszym roku tej służby spotkała mnie niespodzianka.

Świadek Jehowy, który jest starszym w zborze, a z zawodu adwokatem, postanowił odwiedzić niektórych prawników w mieście, aby im opowiedzieć o naszych wierzeniach. Zabrał mnie z sobą. Okazało się, że mamy też odwiedzić adwokata, który przed laty pomógł mi, gdy byłem aresztowany za posiadanie narkotyków.

Mój towarzysz wyjaśnił cel naszej wizyty, po czym mnie przedstawił. Gdy podawaliśmy sobie ręce, na jego twarzy pojawił się wyraz zaskoczenia i niedowierzania, po czym uśmiechnął się szeroko i zawołał: „Ladd Stansel! Nigdy bym pana nie poznał! Jakże się pan zmienił!”

Gdy minęły pierwsze emocje, pokazałem mu egzemplarz książki, którą najpierw przeczytałem, i rzekłem: „Właśnie ta książka pomogła mi zrozumieć zasady biblijne i uświadomić sobie potrzebę dokonania zmian w życiu. Chciałbym ją panu zostawić”. Przyjął książkę i serdecznie mi podziękował. W drodze powrotnej zastanawialiśmy się, jak podziałała na niego nasza wizyta.

Dowiedzieliśmy się o tym po kilku dniach. Moja matka oraz prawnik, któremu towarzyszyłem, otrzymali od mego byłego obrońcy bardzo wzruszające listy. Napisał, że był świadkiem cudu — przeobrażenia się nie budzącego zaufania, zażywającego narkotyki nastolatka w młodzieńca, który teraz może coś zdziałać dla dobra ogółu.

Minione siedem lat bardzo mi pomogły osiągnąć dojrzałość. W roku 1981 przyjęto mnie jako ochotnika do pracy w Betel w Nowym Jorku, gdzie mieści się Biuro Główne Świadków Jehowy. Moje życie stało się jeszcze bogatsze, gdy w zeszłym roku poślubiłem Sue, która teraz wraz ze mną służy w Betel.

A zatem narkotyki wcale nie ułatwiły mi życia! Wręcz przeciwnie, dopiero gdy zerwałem z tym nałogiem i zacząłem służyć mojemu Stwórcy, Jehowie Bogu, moje życie stało się łatwiejsze, a ja czuję się zadowolony i szczęśliwy (Mateusza 6:22). (Opowiedział Ladd Stansel).

[Ilustracja na stronie 23]

Ladd i Sue Stansel dzisiaj

    Publikacje w języku polskim (1960-2026)
    Wyloguj
    Zaloguj
    • polski
    • Udostępnij
    • Ustawienia
    • Copyright © 2025 Watch Tower Bible and Tract Society of Pennsylvania
    • Warunki użytkowania
    • Polityka prywatności
    • Ustawienia prywatności
    • JW.ORG
    • Zaloguj
    Udostępnij