BIBLIOTEKA INTERNETOWA Strażnicy
BIBLIOTEKA INTERNETOWA
Strażnicy
polski
  • BIBLIA
  • PUBLIKACJE
  • ZEBRANIA
  • g70/16 ss. 4-5
  • Dlaczego się rozchodzą

Brak nagrań wideo wybranego fragmentu tekstu.

Niestety, nie udało się uruchomić tego pliku wideo.

  • Dlaczego się rozchodzą
  • Przebudźcie się! — 1970-1979
  • Podobne artykuły
  • Rozwód naprawdę krzywdzi dzieci
    Przebudźcie się! — 1991
  • Rozwód i jego następstwa
    Przebudźcie się! — 1970-1979
  • Czy rozwody powinny być dozwolone?
    Strażnica Zwiastująca Królestwo Jehowy — 1988
  • Czy małżeństwo przetrwa w burzliwych czasach?
    Przebudźcie się! — 2006
Zobacz więcej
Przebudźcie się! — 1970-1979
g70/16 ss. 4-5

Dlaczego się rozchodzą

INFORMACJE o gwałtownym wzroście liczby rozwodów nasuwają całkiem uzasadnione pytanie: Dlaczego dziś rozpada się coraz więcej małżeństw?

Po części dlatego, że nowe ustawy ułatwiły przeprowadzenie rozwodu. Na przykład w roku 1970 zaczęto w Kalifornii udzielać rozwodów na podstawie całkowitego rozkładu pożycia małżeńskiego, bez orzekania o winie małżonków. W USA stosuje się tę zasadę już na obszarze 50 stanów i terytoriów.

W Wielkiej Brytanii od grudnia 1973 roku bezdzietne pary małżeńskie mogą uzyskać rozwód, gdy po prostu wypełnią odpowiedni formularz, dołączą do niego notarialnie potwierdzone oświadczenie o rozkładzie małżeństwa i wyślą oba te dokumenty do kompetentnego urzędu. W innych krajach również zdecydowano się na liberalizację ustawodawstwa rozwodowego.

Ale istnieje też poważniejsza przyczyna, dla której liczby rozwodów rosną w tak zastraszającym tempie.

Chodzi o poglądy — o to, jak ludzie oceniają różne wartości, jak się zapatrują na małżeństwo i czego oczekują od życia. Pod tym względem doszło do radykalnych zmian.

Ludzie nauczyli się coraz więcej chcieć i coraz więcej oczekiwać od drugich. Często wyznają zasadę: „Żyje się raz, więc trzeba używać życia ile się da”. Kiedy więc małżeństwo nie odpowiada podsuwanym z różnych stron wyobrażeniom, wielu szuka jakiejś drogi wyjścia — stara się o rozwód. Obecnie coraz powszechniej wypróbowuje się różnego rodzaju wspólnoty nazywane nawet „małżeństwami”, jak o tym czytamy w wychodzącej w Seattle gazecie Post-Intelligencer:

„Na terenie Seattle bankierzy i inżynierowie próbują praktykować małżeństwa grupowe. Wolna miłość jest tematem kazań niedzielnych. (...) Nie zalegalizowane małżeństwa stają się popularniejsze niż związki zalegalizowane. Starsi po cichu wyśmiewają się z konwencjonalnego małżeństwa, a dzieci rewolucji znają tylko nową etykę płciową”.

Oto przykład ilustrujący tempo zachodzących zmian: Wiosną 1968 roku, a więc zaledwie jedenaście lat temu, wybuchł skandal, gdy w Nowym Jorku pewna niezamężna studentka przyznała, że żyje z jakimś mężczyzną. Wiadomość o tym dostała się na pierwszą stronę gazety New York Times, a dziewczyna omal nie wyleciała z uczelni. Dzisiaj co większe college’e mają swoje domy studenckie dla chłopców i dziewcząt, a życie ze sobą jest zjawiskiem tak powszednim, że nikt nie próbuje o tym pisać.

Pomimo tak radykalnej zmiany nastawienia zalegalizowane małżeństwa między jednym mężczyzną a jedną kobietą nadal są popularne. Zamiast jednak uważać małżeństwo za związek na całe życie, uznaje się za rzecz samą przez się zrozumiałą, że gdyby w małżeństwie „coś nie wyszło”, wtedy zawsze jeszcze można się rozwieść. Z ankiety przeprowadzonej niedawno w RFN wynika, że 26 procent kobiet już w okresie narzeczeństwa myśli o rozwodzie. Nie trzeba nikogo przekonywać, że takie nastawienie sprzyja szerzeniu się popularności rozwodów.

Współczesne ruchy „wyzwolenia kobiet” zachęcają do robienia „kariery” lub do zajmowania się czymkolwiek, co mogłoby zaspokoić własne aspiracje. W rezultacie mniej uwagi zwraca się na obowiązki, a więcej na spełnienie swoich pragnień. Ludzie są skłonni myśleć przede wszystkim o własnym zadowoleniu i własnej przyjemności, o jak najpełniejszym używaniu życia TERAZ. Takie nastawienie zdaje się stanowić główną przyczynę obserwowanego dziś wzrostu liczby rozwodów.

Z amerykańskiego czasopisma Good Housekeeping z czerwca 1977 roku wynika, że nawet znane osobistości wcale nie dają dobrego przykładu w tej dziedzinie:

„Podczas gdy liczba rozwodów [w USA] ciągle wzrasta, znani politycy zdają się być w czołówce stawki biegnących do rozwodu. Członkowie rządu, kongresmani, ambasadorzy oraz wysocy urzędnicy Białego Domu rozwiązują swoje małżeństwa z taką samą, jeśli nie większą niefrasobliwością, jak reszta ludności, i to bez żadnego wyraźnego uszczerbku dla swojej kariery czy opinii”.

Takie przykłady jeszcze podsycają manię rozwodzenia się; odbija się to ujemnie nie tylko na tradycyjnej formie rodziny, lecz także na społeczeństwie. Czy istnieje jakieś rozwiązanie tego problemu? Czy zarówno jednostki, jak i całe rodziny mogą zaznawać prawdziwego szczęścia?

    Publikacje w języku polskim (1960-2026)
    Wyloguj
    Zaloguj
    • polski
    • Udostępnij
    • Ustawienia
    • Copyright © 2025 Watch Tower Bible and Tract Society of Pennsylvania
    • Warunki użytkowania
    • Polityka prywatności
    • Ustawienia prywatności
    • JW.ORG
    • Zaloguj
    Udostępnij