BIBLIOTEKA INTERNETOWA Strażnicy
BIBLIOTEKA INTERNETOWA
Strażnicy
polski
  • BIBLIA
  • PUBLIKACJE
  • ZEBRANIA
  • w79/24 ss. 20-22
  • Aktualne wydarzenia w świetle Biblii

Brak nagrań wideo wybranego fragmentu tekstu.

Niestety, nie udało się uruchomić tego pliku wideo.

  • Aktualne wydarzenia w świetle Biblii
  • Strażnica Zwiastująca Królestwo Jehowy — 1979
  • Śródtytuły
  • Mozambik w oczach zakonnicy
  • Esseńczycy pierwszymi chrześcijanami?
  • Rola kobiety — dorównywanie, czy uzupełnianie?
  • Echo wydarzeń w Jonestown
Strażnica Zwiastująca Królestwo Jehowy — 1979
w79/24 ss. 20-22

Aktualne wydarzenia w świetle Biblii

Mozambik w oczach zakonnicy

◆ Niezachwiane trzymanie się zasad może wzbudzić podziw nawet u osób wyznających odmienne poglądy. Na łamach wydawanego w Portugalii czasopisma „Andare alle genti”, przeznaczonego dla misjonarzy katolickich, pewna zakonnica opisała swoje przeżycia związane ze Świadkami Jehowy w Mozambiku. Zakonnica ta, Dalmazia Colombo, zaznaczyła, że Świadkowie „są nawet masowo skazywani na wygnanie, ponieważ odmawiają przystąpienia do pewnych organizacji politycznych”. A oto jej dalsze słowa:

„Faktem jest, że gdy w roku 1972 byłam w Mecanhela (w diecezji Lichinga), sama widziałam 10 000 Świadków, wypędzonych z Malawi i szukających jakiejś możliwości osiedlenia się w Mozambiku. Do dziś doskonale pamiętam, jak przybywali grupami razem z dziećmi, wyczerpani i biednie odziani; nieśli zaledwie po parę sprzętów i swoje Biblie. Nadal mam ich przed oczyma, spokojnie i cierpliwie siedzących całymi dniami pod drzewami, (...) oczekujących na zezwolenie władz, by na kawałku ziemi zacząć życie od nowa.

„Od tamtej pory upłynęło kilka lat i znów dla Świadków Jehowy nastały ciężkie czasy. Obecnie w obozach przystosowania społecznego, jakie założono tutaj [w Mozambiku], przetrzymuje się ogółem 25 000 Świadków Jehowy z Malawi i Mozambiku.

„W tym, co mówią, jest wiele prawdy; zasługują na nasz podziw. (...) Inaczej wyglądałby świat, gdybyśmy wszyscy pewnego dnia obudzili się z mocnym postanowieniem, że bez względu na uzasadnienie i następstwa nie chwycimy już za broń, wzorując się na Świadkach Jehowy! (...) Co by się stało, gdyby wszyscy wierzący w Boga byli gotowi w imię swoich przekonań zabrać do jednej torby swe dobra doczesne, by czekać wraz z żonami i dziećmi na skraju drogi, aż przyjedzie po nich ciężarówka obozowa (widziałam to na własne oczy); czy miałyby jakiś sens dalsze prześladowania religijne? Z pewnością świat nie przeobraziłby się w obóz koncentracyjny, tylko raczej w ośrodek rekrutacyjny, otwarty dla naprawdę dobrowolnych ochotników do szkoły samego Chrystusa”.

Esseńczycy pierwszymi chrześcijanami?

◆ Wielu religioznawców twierdzi, że pierwotny chrystianizm wywodzi się od żydowskiej sekty esseńczyków. Ostatnio słynny archeolog Yigael Yadin opublikował w języku hebrajskim obszerne studium i tłumaczenie kolejnego egzemplarza ze Zwojów znad Morza Martwego, długości 8,20 m. Czy teraz znalazła poparcie teza, że esseńczycy byli ogniwem łączącym chrześcijaństwo z judaizmem? Według Yadina zwój ten niespodzianie ukazuje, iż esseńczycy byli „nie tylko zupełnie krańcowi w swym formalistycznym podchodzeniu do wszystkich przepisów świątynnych w sprawie czystości, lecz ponadto gorliwie wierzyli w nader istotne znaczenie ofiar i związanych z nimi nakazów, zawartych w Torze [Prawie Mojżeszowym]”. Wiadomo tymczasem, że chrześcijanie nie uważali za potrzebne przestrzeganie takich rytuałów.

Pan Yadin wprawdzie uważa, że esseńczycy wywarli wpływ na chrystianizm, niemniej jednak był zmuszony postawić pytanie: „Jak wytłumaczyć powiązanie tak surowej sekty z wczesnym chrześcijaństwem, które całkowicie odsunęło się od tegoż Prawa Mojżeszowego (...)?” W odpowiedzi mógł tylko wyrazić przypuszczenie, że „pierwsi chrześcijanie zetknęli się z esseńczykami w późniejszym okresie”, gdy już esseńczycy zmienili niektóre poglądy.

Jednakże Biblia podważa takie bezpodstawne spekulacje na temat pochodzenia nauk chrześcijańskich. Pochodzą one od samego Boga.

Rola kobiety — dorównywanie, czy uzupełnianie?

◆ Czy tradycyjna rola mężczyzny i kobiety wynika jedynie z różnic w sposobie wychowania? Przekonania tego typu wyraża większość uczestników ruchu na rzecz wyzwolenia kobiet. Tymczasem pani doktor Judith Bardwick, psycholog i dziekan uniwersytetu w Michigan, przyznaje ostatnio, że pewne świeże odkrycia w dziedzinie biologii zmusiły ją do przemyślenia niektórych długo hołubionych poglądów feministycznych. Nadmienia przy tym, że „nie ma społeczeństwa, w którym mężczyźni nie zajmowaliby pozycji dominującej. Skoro to zjawisko jest tak powszechne, zachodzi prawdopodobieństwo — chcąc nie chcąc muszę to przyznać — że istnieje jakaś właściwość organiczna, która tę sytuację wywołuje”.

Oczywiście „właściwość organiczna”, o której wspomina doktor Bardwick, została wszczepiona w strukturę genetyczną kobiety, gdy Bóg stwarzał Ewę jako „pomoc odpowiednią dla niego” — dla mężczyzny (Rodz. [1 Mojż.] 2:18, NP). W ramach przystosowania do tej roli Bóg dał pierwszej niewieście pewne cechy kobiece, które stanowią uzupełnienie i przyczyniają się do zachowania równowagi we wzajemnych stosunkach.

Ze względu na istnienie tych cech pani Alice Rossi, socjolog i współzałożycielka pewnej amerykańskiej organizacji kobiecej (NOW), doszła do przekonania, że kobiety powinny „zawsze dominować w spełnianiu takich zadań opiekuńczych, jak nauczanie, praca społeczna oraz nauki zajmujące się żywym organizmem, podczas gdy mężczyźni będą górować w tym, co wymaga więcej agresywności (...) i w naukach ścisłych, takich jak fizyka”. Profesor Rossi stwierdza: „Według mnie pojęcie równości niekoniecznie oznacza identyczność” (Za gazetą „New York Times” z 30 listopada 1977 roku, strona A 1).

Echo wydarzeń w Jonestown

◆ Po samobójstwach i mordach, od których w gujańskiej miejscowości Jonestown zginęło ponad 900 członków pewnej sekty religijnej, ukazało się w prasie sporo artykułów na temat stosowania przemocy w imię Boga. W gazecie „Seattle Times” redaktor John Hinterberger oświadczył z niesmakiem: „Nasz świat w ostatnich kilku latach wręcz dławi się gorliwością i pobożnością. Dosłownie zabijamy siebie nawzajem w imieniu Boga. (...) Libańczycy, Syryjczycy i Żydzi, powołując się na Boga systematycznie masakrują określone obszary Libanu. W imię Boga chrześcijanie z Irlandii Północnej co jakiś czas nawzajem wysadzają w powietrze swoje dzieci”.

Ale czy religianci, którzy uprawiają taki rozlew krwi, naprawdę reprezentują Boga? Czy są jedynie ślepymi narzędziami przywódców religijnych, zawsze gotowych usprawiedliwić stosowanie przemocy na skinienie czynników nacjonalistycznych bądź politycznych? Prawdziwi czciciele Boga nie dają się wciągnąć w takie akty przemocy. Na przykład pewne studium socjologiczne, opublikowane pod tytułem: „Jeszcze o usprawiedliwianiu gwałtu — Metodyczne badania postaw i zachowań”, zawiera następujące stwierdzenia:

„Od początku obecnego stulecia Świadkowie Jehowy konsekwentnie stoją na stanowisku ‛chrześcijańskiej neutralności’. Zachowali się biernie w obu wielkich wojnach światowych i w późniejszych konfliktach militarnych z okresu ‛zimnej wojny’. Zdecydowane uchylanie się od służby państwowej w jakiejkolwiek postaci, wojskowej czy cywilnej, oraz odmowa oddawania hołdu godłom narodowym okresami ściągały na nich represje ze strony władz, uwięzienia i akcje motłochu. Działo się tak w wielu krajach na całym świecie, między innymi w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i w Niemczech. Ale Świadkowie nigdy na gwałt nie odpowiadali gwałtem. (...) Nauki Świadków Jehowy opierają się na przekonaniu, że Biblia jest natchnionym Słowem Bożym” (Biuletyn uniwersytetu stanowego w Michigan, strona 23).

    Publikacje w języku polskim (1960-2026)
    Wyloguj
    Zaloguj
    • polski
    • Udostępnij
    • Ustawienia
    • Copyright © 2025 Watch Tower Bible and Tract Society of Pennsylvania
    • Warunki użytkowania
    • Polityka prywatności
    • Ustawienia prywatności
    • JW.ORG
    • Zaloguj
    Udostępnij