BIBLIOTEKA INTERNETOWA Strażnicy
BIBLIOTEKA INTERNETOWA
Strażnicy
polski
  • BIBLIA
  • PUBLIKACJE
  • ZEBRANIA
  • g93 8.11 ss. 12-16
  • Świat rozrywki był moim bogiem

Brak nagrań wideo wybranego fragmentu tekstu.

Niestety, nie udało się uruchomić tego pliku wideo.

  • Świat rozrywki był moim bogiem
  • Przebudźcie się! — 1993
  • Śródtytuły
  • Podobne artykuły
  • Początek kariery cyrkowej
  • Przejście do wodewilu
  • Małżeństwo
  • Występy w innych krajach
  • Powrót do Australii
  • W nasze życie wkracza religia
  • Jak walczyłem z prawdą
  • Pomoc od prawdziwego chrześcijanina
  • Liczne błogosławieństwa
  • Błogosławieństwa Jehowy wzbogaciły moje życie
    Strażnica Zwiastująca Królestwo Jehowy — 2015
  • Namiot cyrkowy był moim domem
    Przebudźcie się! — 2004
  • Chciałem być najlepszym — czy trud się opłacił?
    Strażnica Zwiastująca Królestwo Jehowy — 1977
  • Czego się nauczyli, to wprowadzają w czyn
    Strażnica Zwiastująca Królestwo Jehowy — 1969
Zobacz więcej
Przebudźcie się! — 1993
g93 8.11 ss. 12-16

Świat rozrywki był moim bogiem

GŁOŚNY i długotrwały aplauz był muzyką dla moich uszu. Dodawał mi otuchy, bo stanowił dowód, że niezliczone godziny treningu na coś się przydały. Występowałem na trapezie i zachłystywałem się sukcesem.

Moje popisy obejmowały salto nad słoniami, stanie na głowie na drążku chwiejącym się niebezpiecznie na barkach innego mężczyzny, skomplikowaną żonglerkę i występy w roli klauna rozśmieszającego widownię.

Działo się to przeszło 45 lat temu, kiedy miałem zaledwie 17 lat. Teraz zdumiewają mnie wyczyny, jakich może dokonać sprawne, młode ciało dzięki regularnym ćwiczeniom i prowadzeniu surowego trybu życia. W rezultacie świat rozrywki stał się dla mnie wszystkim — ponad 20 lat był wręcz moim bogiem.

Początek kariery cyrkowej

Urodziłem się w Kempsey w australijskim stanie Nowa Południowa Walia. Żyliśmy w biedzie — ściany naszego domu były pokryte pobielanymi workami na kukurydzę, a dach — kawałkami starej blachy. Kilka lat później przeprowadziliśmy się bardziej na południe, do Taree. Wprawdzie nasza rodzina formalnie należała do Kościoła Chrystusowego, ale nie byliśmy religijni.

W roku 1939 ojciec wstąpił do armii. Matka spakowała wszystko, co mieliśmy, to znaczy nasze ubrania, i razem z trzema moimi siostrami przenieśliśmy się do Sydney. Tam zacząłem chodzić do szkoły dla akrobatów, gdzie wykazałem nieprzeciętne zdolności. W ciągu zaledwie kilku miesięcy stałem się profesjonalistą. W roku 1946 zaproponowano mi pracę w cyrku — miałem się nauczyć akrobacji na trapezie.

Cyrk występował niemal co wieczór w innym mieście. Przedstawienia budziły zachwyt tłumów, ale oczywiście nikt nie widział bójek i pijackich awantur rozgrywających się za kulisami. Nikt nie miał też pojęcia o rozwiązłości wielu podziwianych artystów.

Byłem stałym bywalcem przyjęć i zawsze wdawałem się w bijatyki. Na szczęście nigdy nie pociągało mnie pijaństwo. Unikałem też wulgarnej mowy i nie mogłem spokojnie słuchać, jak ktoś przeklina w obecności kobiety. Często właśnie dlatego wszczynałem bójki.

Kiedy występowaliśmy w większym mieście, zawsze wysyłaliśmy do miejscowego księdza katolickiego kogoś z darmowymi biletami i datkiem na kościół. W ten sposób chcieliśmy zapewnić sobie powodzenie i dużą frekwencję w cyrku.

Przejście do wodewilu

W roku 1952 dowiedziałem się od pewnych artystów z wodewilu, że ich praca przynosi lepsze zyski i większą popularność. Dlatego zacząłem podróżować z przedstawieniami wodewilowymi. Potem pracowałem w różnych nocnych klubach i wreszcie w wielu znanych teatrach Australii i Nowej Zelandii. Występowałem obok wielkich sław i jednocześnie robiłem karierę jako żongler i akrobata.

Przejście do wodewilu wydawało mi się właściwym posunięciem, ale spotkało mnie rozczarowanie, bo przyjęcia, niemoralność i pijaństwo były tu jeszcze gorsze niż w cyrku. Obracałem się teraz wśród pederastów i lesbijek. Miałem też do czynienia z narkotykami, udało mi się jednak nie wpaść w nałóg.

Moje myśli krążyły wyłącznie wokół tego, jak zdobyć sławę i jak udoskonalić swoje występy. Pragnąłem jedynie pozostać w show biznesie i być uwielbianym. Do szczęścia nie potrzebowałem niczego więcej. Zdecydowałem też, że nigdy się nie ożenię. Nie chciałem żadnych zobowiązań — wiodło mi się zbyt dobrze. Świat rozrywki był moim bogiem. Ale nawet najlepsze plany czasem się nie udają.

Małżeństwo

Poszukiwałem utalentowanych tancerek do wodewilu, z którym podróżowałem. Pewnego dnia spotkałem chyba najpiękniejszą dziewczynę, jaką kiedykolwiek widziałem. Na imię miała Robyn. Była nie tylko wyśmienitą baletnicą, ale też utalentowaną kontorsjonistką. Ku mojej radości chętnie przyjęła pracę i w duecie wykonywaliśmy efektowny numer. Pobraliśmy się pięć miesięcy później, w czerwcu 1957 roku. Przez następne trzy lata pracowaliśmy w klubach, podróżowaliśmy z przedstawieniami i występowaliśmy w telewizji.

Po ślubie staraliśmy się przebywać tylko ze sobą, unikając w miarę możności kontaktów towarzyskich z innymi artystami. Nawet gdy występowaliśmy w klubach, pilnowałem, by Robyn aż do wyjścia na scenę zostawała w garderobie. Komicy opowiadali nieprzyzwoite dowcipy, a niektórzy muzycy byli pod wpływem narkotyków. Większość z nich bez ustanku piła i używała wulgarnej mowy.

Występy w innych krajach

W roku 1960 otrzymaliśmy kontrakt na występy za granicą. „To nasza wielka szansa” — pomyślałem sobie. Wtedy musieliśmy już brać pod uwagę naszą córeczkę Julie. Mimo to zabrałem rodzinę na tournée po Dalekim Wschodzie — cały nasz majątek mieścił się w walizkach i czasami występowaliśmy pięć razy jednej nocy. Trwało to ponad rok, po czym wróciliśmy do Australii.

Zdobyliśmy międzynarodowy rozgłos, toteż nasze występy cieszyły się ogromnym powodzeniem. Ale w stosunkowo słabo zaludnionej Australii nie mieliśmy wielkiego pola do popisu. Tak więc w roku 1965 ponownie wyjechaliśmy za granicę. Tym razem zabraliśmy ze sobą nie tylko Julie, ale jeszcze jedną córeczkę, Amandę. W ciągu następnych pięciu lat pracowaliśmy w 18 różnych krajach.

Ponieważ obsesyjnie chciałem być najlepszy, rodzina przeżywała przeze mnie ciężkie chwile. Kiedyś opłaciłem człowieka, żeby z pistoletem w ręku pilnował moich dzieci, znajdujących się zaledwie 60 metrów od miejsca, gdzie występowaliśmy. Niejednokrotnie sprzeczałem się z właścicielami klubów, ponieważ żądali od Robyn, by przysiadała się do stolików i zachęcała do picia klientów, którzy jednak oczekiwali od niej czegoś więcej. W klubach współpracowaliśmy ze striptizerkami, prostytutkami i homoseksualistami, a niektórzy z nich robili lubieżne propozycje zarówno mnie, jak i mojej żonie. Z kolei muzycy zespołów rockowych często byli zamroczeni narkotykami.

Kiedy podróżowaliśmy, mieliśmy za dnia mnóstwo czasu na zwiedzanie. Chodziłem do ogrodów zoologicznych, oglądałem meczety, świątynie, kościoły i uroczystości religijne. Robiłem to z ciekawości, bo właściwie nie interesowałem się religią. Byłem zdumiony, że można oddawać cześć tak wielu różnym rzeczom, na przykład posągom ludzi z głowami zwierząt albo posągom zwierząt z głowami mężczyzn i kobiet. W pewnym kraju ludzie czcili nawet męskie i żeńskie narządy płciowe, wierząc widocznie, iż dzięki temu zwiększą swą aktywność seksualną i zdolności rozrodcze.

Gdzie indziej chłopcy i mężczyźni uderzali się po plecach nożami o trzech ostrzach, dopóki nie popłynęła krew. Kiedy tam byłem, trzy osoby akurat umarły z powodu zbyt dużego upływu krwi. Niesmak wzbudził we mnie napis na konfesjonałach w pewnej znanej katedrze: „Jedna spowiedź — 1 frank, dwie spowiedzi — 2 franki, 3 spowiedzi — 2,5 franka”. Pomyślałem wtedy: „Jeżeli tak wygląda religia, to ja za nią dziękuję!”.

Powrót do Australii

W roku 1968 odesłaliśmy Julie do domu, ale zarobienie pieniędzy na podróż dla nas wszystkich zabrało nam jeszcze 18 miesięcy. Powróciliśmy w roku 1970, a zapłatą za naszą ciężką pracę było trochę pieniędzy i odrobina popularności. Większość funduszy poszła na kostiumy, muzykę, podróże, kwatery i nieuczciwych pełnomocników. Cały nasz majątek stanowiły rekwizyty i zawartość walizek.

Po powrocie do Australii poszerzyłem zakres działalności i zostałem agentem teatralnym. Podpisałem kontrakt z telewizją i występowałem jako klaun w wieloodcinkowym programie The Yellow House (Żółty dom). Byłem autorem i producentem widowisk dla dzieci, a także przedstawień z udziałem klaunów, wystawianych dla rozmaitych klubów. Występowaliśmy też dalej z Robyn w naszym numerze. Świat rozrywki wciąż był moim bogiem. Zaczęła na tym cierpieć żona i dzieci, bo chyba nie sprawdzałem się ani jako mąż, ani jako ojciec.

W nasze życie wkracza religia

Pewnego dnia mieszkająca z nami teściowa pokazała Robyn książkę Prawda, która prowadzi do życia wiecznego. „Przeczytaj to” — powiedziała. „Mówi o religii, ale jest inna”. Robyn tłumaczyła, że po tym wszystkim, co zobaczyła za granicą, nie interesuje się religią. Jednakże matka nie zrezygnowała. Krążyła wokół Robyn przez tydzień, nalegając, żeby przeczytała tę książkę. W końcu żona się zgodziła, nie chcąc robić przykrości matce.

Robyn, jak później wyjaśniła, miała wrażenie, że nagle przejrzała na oczy. Była ogromnie poruszona znalezieniem odpowiedzi na tyle nurtujących ją pytań, iż zapragnęła dowiedzieć się czegoś więcej. Matka postarała się, by w dwa tygodnie później przyszli do naszego domu Świadkowie Jehowy. Po kilku wizytach zaprosili nas na swoje zgromadzenie, które odbywało się gdzieś w pobliżu. Zgodziłem się niezbyt chętnie. Ale tak mi się tam spodobało, że zaczęliśmy chodzić na zebrania do Sali Królestwa.

Jednakże świat rozrywki ciągle był moim bogiem i wkrótce stwierdziłem, że nie mogę związać swojej przyszłości ze Świadkami. Mimo to Robyn chciała dalej poznawać prawdy biblijne. Byłem wściekły. „Jakim prawem ci ludzie wchodzą pomiędzy mnie a żonę, napychając jej głowę religijnymi śmieciami?” — myślałem sobie.

Nawet groźba, że odejdę, nie dawała żadnego rezultatu. Robyn nie ustąpiła i w dalszym ciągu studiowała. Zaczęła nawet chodzić od domu do domu i dzielić się z ludźmi swymi wierzeniami. A już szczytem wszystkiego było, gdy mi powiedziała, iż chce się oddać Jehowie i zostać Jego ochrzczonym Świadkiem. Poradzono jej jednak, żeby najpierw skończyła pracę w show biznesie.

„Oho, wygrałem! Nie będą jej mieli” — pomyślałem. „Ona nigdy nie zrezygnuje ze swoich występów”. Ale myliłem się. Robyn dała mi jeszcze rok i zapowiedziała, że później odejdzie. Zaśmiałem się, bo nie wierzyłem, żeby mogła porzucić swoje ulubione zajęcie. I znowu się pomyliłem. Po roku zostawiła show biznes i dała się ochrzcić, tak jak jej matka i nasza córka Julie.

Jak walczyłem z prawdą

Dokuczałem wówczas Robyn, mówiąc, że mnie zawiodła i że nic ją nie obchodzę. „Show biznes to całe moje życie. Nie mogę robić nic innego” — ubolewałem. „To przez ciebie mam te wszystkie kłopoty”. Groziłem nawet, iż pobiję Świadków, których obwiniałem za przerwanie naszych występów i za wszelkie problemy.

Robyn w różnych miejscach domu zostawiała czasopisma, mając nadzieję, że je przeczytam. Nie udawało się, więc w końcu zrezygnowała. Ale nigdy nie przestała modlić się do Jehowy, żebym w jakiś sposób poznał prawdę i byśmy całą rodziną znaleźli się w nowym świecie.

Po pewnym czasie zacząłem tolerować odwiedzających nas Świadków, a niekiedy dawałem się dzieciom namówić do pójścia na zebranie. Podchodziłem jednak krytycznie do wszystkiego, co tam słyszałem. Ale w duchu przyznawałem, że obecni na Sali Królestwa zdawali się żyć ze sobą w zgodzie, choć byli różnego pochodzenia — arabskiego, greckiego, włoskiego, angielskiego oraz australijskiego. Zawsze odnosili się do drugich przyjaźnie i nikt nie używał wulgarnego języka ani nie wdawał się w nieprzyzwoite rozmowy.

Pomoc od prawdziwego chrześcijanina

Z czasem zgodziłem się na regularne studium Biblii, które prowadził ze mną Ted Wieland, wyjątkowo życzliwy i pokorny człowiek. Usługiwał w Betel, czyli Biurze Oddziału Świadków Jehowy. Kiedy pewnego razu zachowywałem się wobec Robyn szczególnie nieuprzejmie, poprosił mnie do swojego samochodu, sięgnął do bagażnika i dał mi pudełko mango. Tak się składa, że to moje ulubione owoce, chociaż nie przypuszczam, by Ted o tym wiedział. I tak było co tydzień — pudełko mango przy każdej wizycie. Któregoś dnia myślałem, iż Ted jak zwykle wyciąga z bagażnika owoce, ale on odwróciwszy się, spokojnie powiedział: „Czy nie uważasz, że mógłbyś to powiesić na ścianie?” Był to tekst roczny, który Świadkowie zwykle umieszczają w domach na widocznym miejscu. Cóż miałem zrobić? Powiesiłem go na ścianie.

Podczas studium Ted wykazał mi na podstawie Biblii, że show biznes nie daje żadnej rzeczywistej nadziei na przyszłość. Jak wyjaśnił, jedyną gwarancją szczęśliwej przyszłości jest spełnienie się proroctw biblijnych dotyczących Królestwa, o które nauczył nas się modlić Chrystus (Mateusza 6:9, 10). Chociaż musiałem jeszcze wywiązać się z różnych kontraktów, regularnie przychodziłem na zebrania zborowe. Zapisałem się do teokratycznej szkoły służby kaznodziejskiej i nawet zacząłem głosić od domu do domu.

Stopniowo uzmysławiałem sobie, że świat rozrywki nie ma nic do zaoferowania. Przez te wszystkie lata, które poświęciłem mojemu bogu, niczego nie zyskałem. Ucierpiała moja rodzina, gdyż zmusiłem ją do tułaczki po świecie i życia na walizkach. Mało brakowało, a show biznes rozbiłby moje małżeństwo. Ale teraz Najwyższa Istota we wszechświecie dawała mi możliwość życia wiecznego na rajskiej ziemi pod panowaniem swego Królestwa.

Podjąłem więc najważniejszą decyzję w życiu. Kiedy wypełniłem swoje zobowiązania, zerwałem wszystkie więzy ze światem rozrywki. Nie odwiedzałem już klubów ani nie spotykałem się z ludźmi, których życie obraca się wokół show biznesu. Ted omówił ze mną pytania dla kandydatów do chrztu. Niestety, zmarł krótko przedtem, zanim 26 lipca 1975 roku zostałem ochrzczony. Wyczekuję teraz spotkania z tym cudownym człowiekiem, gdy zmartwychwstanie w nowym świecie (Jana 5:28, 29).

Liczne błogosławieństwa

Show biznes przez te wszystkie lata nie dał nam tyle, ile uczynił dla nas Jehowa. To On uwolnił mnie od zepsutego, niemoralnego świata rozrywki. Wysłuchał modlitw mojej wiernej żony, która trwała przy moim boku i nigdy nie traciła nadziei. Uszczęśliwił nas, bo teściowa oraz dwie nasze starsze córki z mężami biorą aktywny udział w służbie chrześcijańskiej. Najmłodsza córka, Letitia, i najstarszy z trojga wnucząt, Micah, są nie ochrzczonymi głosicielami dobrej nowiny. Jehowa pobłogosławił mnie również przywilejem usługiwania w zborze chrześcijańskim w roli starszego.

Oboje z Robyn nigdy nie będziemy w stanie odwdzięczyć się Jehowie za to, co dla nas uczynił. Możemy jednak uprzedzać innych, zwłaszcza młodych, o niebezpieczeństwach związanych z show biznesem i niewłaściwą rozrywką. Możemy ich ostrzegać przed tym, co znamy z własnych obserwacji — przed nieszczęściami, które są rezultatem niemoralności, narkomanii, pijaństwa, słuchania niestosownej muzyki oraz piosenek zachęcających do niedozwolonych kontaktów płciowych, a także przed zagrożeniami związanymi z bywaniem w klubach i na koncertach rockowych. Wszystko to należy do świata, który znajduje się pod całkowitą władzą Szatana Diabła (2 Koryntian 4:4).

Łatwo jest nieświadomie uwikłać się w oddawanie czci Szatanowi. Tak się stało ze mną, gdy świat rozrywki uczyniłem swoim bogiem. Teraz jednak oboje z żoną czujemy się szczęśliwi i zachęcamy wszystkich młodych do wielbienia Jehowy, jedynego Boga, który może spełnić wszystkie pragnienia naszego serca — Boga, który naprawdę troszczy się o wszystkie nasze potrzeby. (Opowiedział Vivian A. Weekes).

[Ilustracja na stronie 14]

Dziewczyna, którą poślubiłem, była kontorsjonistką

[Ilustracja na stronie 15]

Robyn i ja dzisiaj

    Publikacje w języku polskim (1960-2026)
    Wyloguj
    Zaloguj
    • polski
    • Udostępnij
    • Ustawienia
    • Copyright © 2025 Watch Tower Bible and Tract Society of Pennsylvania
    • Warunki użytkowania
    • Polityka prywatności
    • Ustawienia prywatności
    • JW.ORG
    • Zaloguj
    Udostępnij