BIBLIOTEKA INTERNETOWA Strażnicy
BIBLIOTEKA INTERNETOWA
Strażnicy
polski
  • BIBLIA
  • PUBLIKACJE
  • ZEBRANIA
  • w61/8 ss. 10-11
  • Dlaczego chrześcijanom z imienia brak gorliwości

Brak nagrań wideo wybranego fragmentu tekstu.

Niestety, nie udało się uruchomić tego pliku wideo.

  • Dlaczego chrześcijanom z imienia brak gorliwości
  • Strażnica Zwiastująca Królestwo Jehowy — 1961
  • Podobne artykuły
  • Biblia czy tradycja? — Dylemat, przed którym stają szczerzy katolicy
    Przebudźcie się! — 1986
  • Zmiany zachodzące w Kościele we Francji
    Przebudźcie się! — 1993
  • Dlaczego Kościół traci wpływy?
    Przebudźcie się! — 1996
  • Już nie jest księgą zakazaną
    Przebudźcie się! — 1986
Strażnica Zwiastująca Królestwo Jehowy — 1961
w61/8 ss. 10-11

Dlaczego chrześcijanom z imienia brak gorliwości

W NOWOJORSKIEJ gazecie Times ukazała się jeszcze zimą następująca notatka: „Rzymskokatolicy, którzy ‚na pół zawstydzeni tylko powierzchownie trzymają się Kościoła’, są katolikami jedynie ‚z imienia’, ponieważ brak im wiedzy, pokory i doceniania, które są warunkiem lojalności wobec Kościoła i Chrystusa — oświadczył wielebny Vincent P. McFadden w katedrze św. Patricka.

„W trzecim swoim kazaniu adwentowym ojciec McFadden powiedział, że ugrupowania takie jak ateiści i świadkowie Jehowy odznaczają się ‚fenomenalną gorliwością’, z którą atakują, a tymczasem rzymskokatolicy ‚dają się tymi atakami znokautować bez słowa protestu’.

„Ojciec McFadden, misjonarz Stowarzyszenia Misji Zagranicznych St. Colomba stwierdził, że zarzuty, iż Kościół jest nietolerancyjny i staromodny, pochodzą ze ‚świata pogańskiego, w którym prawo i bezprawie ustąpiły miejsca korzyści’.” Zwróćmy po pierwsze uwagę na potwarz podstępnie rzuconą przez wyliczenie jednym tchem ateistów i świadków Jehowy! U słuchacza wywołuje to wrażenie, jakoby świadków Jehowy i ateistów wrzucono do jednego garnka, a więc jakoby mieli ze sobą dużo wspólnego, gdy tymczasem rzecz ma się wprost przeciwnie. Nikt nie jest bardziej bezbożny niż zorganizowani ateiści, a z drugiej strony nikt nie traktuje poważniej Boga i Biblii niż świadkowie Jehowy. Czyżby właśnie ten przejawiający się u duchowieństwa katolickiego brak rzetelności w przedstawianiu spraw był przyczyną faktu, że katolikom nie dostaje „wiedzy, pokory i doceniania, które są warunkiem lojalności wobec Kościoła”? Jakkolwiekby było, jedno jest pewne: misjonarz V.P. McFadden nie może całej wiedzy przypisywać tylko katolikom, ponieważ ci sami ludzie stawszy się świadkami Jehowy okazują tę „fenomenalną gorliwość”, o której wspomniał. Widocznie mają wtedy również ‚wiedzę, pokorę i docenianie, które są warunkiem lojalności’ wobec zboru Bożego i Chrystusa.

Czy można tak po prostu obwiniać ludność katolicką o brak „wiedzy, pokory i doceniania”? Czyż katolicy jako dzieci nie uczą się z katechizmu katolickiego? Czy nie przyjmują potem komunii i bierzmowanie w swoich kościołach, czy się nie spowiadają, nie są obecni przy mszach, nie wysłuchują kazań niedzielnych? Czy nie wydaje się całej lawiny publikacji katolickich, dzienników, tygodników i miesięczników, aby przekazać katolikom tę tak bardzo im potrzebną wiedzę? Poza tym w wielu krajach istnieją jeszcze katolickie programy radiowe i telewizyjne. Stanowczo żadna inna grupa ludzi nie powinna być lepiej poinformowana o tym, w co wierzy, ani lepiej wyposażona w odpowiednie zrozumienie i ducha do odpierania „ataków” na ich religię i organizację jak właśnie rzymskokatolicy! A jednak misjonarz katolicki przyznaje, że pod tym względem zaznaczają się u katolików braki. Prawdopodobnie coś nie jest w porządku z tym, czego się ich uczy.

Czy w ogóle rozsądnie jest oczekiwać, że ludność katolicka zajmie lepsze stanowisko niż jej religijni przewodnicy? Raz po raz zdarza się przecież, że w dyskusjach ze świadkami Jehowy pozostawiają oni raczej ujemne wrażanie. Sami nie znają odpowiedzi, jakże więc mogliby innym odpowiedzieć? Dowiódł tego na przykład proboszcz katolicki w pewnej austriackiej wsi, kiedy odwiedził prostego członka swojej parafii, który studiował ze świadkami Jehowy. Wieśniak zapytał księdza, jak by pogodził naukę Kościoła katolickiego o nieśmiertelności duszy z tekstem Ezechiela 18:4, który brzmi: „Dusza, która grzeszy, ta umrze.” Ksiądz odparł, że ta Biblia jest nieprawdziwa i sfałszowana. Wieśniak przyniósł inną Biblię i przeczytał z niej ten sam tekst. Ksiądz znowu obstawał przy tym, że ta Biblia nie jest prawdziwa, wobec czego wieśniak wyjaśnił, że właśnie tę Biblię sąsiad wypożyczył od samego księdza. Kapłan śmiertelnie blady wyrwał wieśniakowi Biblię z rąk i natychmiast opuścił dom, miotając wyzwiska i przekleństwa. Jak więc można oczekiwać od pospolitego ludu, by odpowiadał z wiarą i ufnością, skoro jego przewodnicy religijni pozostawiają tak mizerne wrażenie? Ale jak z kolei duchowieństwo może komuś przyjść z pomocą, nie pozostawiając ujemnego wrażenia, dopóki jest skrępowane mnóstwem tradycji, których nie popiera ani Biblia, ani nawet prosty rozsądek?

Oczywiście katolicy, chcąc zwalczyć działalność świadków Jehowy, a nie mając argumentów logicznych ani żadnych dowodów z Pisma Świętego na poparcie swoich poglądów religijnych, uciekają się do organizowania pogromów, czyli akcji motłochu. Wystarczy wspomnieć o tego rodzaju wystąpieniach przeciw misjonarzom świadków Jehowy w Joliette i Edmundston albo o motłochu, który w kwietniu 1950 r. zdemolował w Shawinigan Falls (w Kanadzie) kaplicę tzw. „braci chrześcijańskich”, niszcząc wszystko, a więc krzesła, meble, Biblie, nawet samochód stojący przed budynkiem. Co było przyczyną tego? Otóż przypuszczano, że jest to miejsce zebrań świadków Jehowy.

Wspomnijmy jeszcze, co robiło pospólstwo w Venlo (w Holandii), gdzie stale dokuczano świadkom Jehowy chodzącym od drzwi do drzwi lub pracującym na ulicy, a nawet wydzierano im literaturę z rąk i niszczono przed ich oczami. Tłum przeszło tysiąca głów zaatakował też miejsca zebrań świadków Jehowy, przy czym wydawano wrzaski i śpiewano sprośne piosenki, aby choć na chwilę zagłuszyć odbywający się właśnie wykład biblijny. Podobnie postąpili katolicy w mieście Santa Barbara na Filipinach, o czym filipińska agencja Wolna Prasa donosiła: „Wydaje się rzeczą wprost nieprawdopodobną, że ludność katolicka w Santa Barbara może tak gwałtownie reagować na próbę przeprowadzenia w mieście zebrania świadków Jehowy. Zachowała się, jak ogarnięta paniką!” Można bez trudu przytoczyć jeszcze dalsze przykłady.

Jest zupełnie jasne, że rzymskokatolicy, którzy biorą udział w takich akcjach i pogromach, nie mają żadnego pojęcia o tym, co to jest prawdziwy chrystianizm. Ale czy można im samym przypisywać całą winę, jeżeli do tak niechrześcijańskiego postępowania skłania ich zachowanie kapłanów? I czy można świadkom Jehowy mieć za złe, jeśli próbują takim ludziom zanieść prawdziwą wiedzę chrześcijańską? Misjonarz McFadden wspomniał o świecie pogańskim, który zamiast kierować się zasadami szuka tylko korzyści. Ale na co właściwie wskazują akcje podejmowane przez katolików? Czy stosowanie przemocy celem zmuszenia niepopularnych mniejszości do milczenia motywuje się zasadami, czy korzyścią? A co mamy powiedzieć o posunięciach takich totalitarnych władców jak Franco w Hiszpanii, do niedawna Trujillo w Dominikanie, a wcześniej Peron w Argentynie, którzy zabronili świadkom Jehowy przeprowadzać dzieło głoszenia o Królestwie Bożym?

Udostępnijmy ludziom dobrej woli wiedzę o Jehowie Bogu i zrozumienie Jego zamierzeń, a owa „fenomenalna” gorliwość zjawi się sama. I w celu obrony Jego nauk nie będzie wówczas trzeba uciekać się do akcji motłochu ani do władzy dyktatorów.

    Publikacje w języku polskim (1960-2026)
    Wyloguj
    Zaloguj
    • polski
    • Udostępnij
    • Ustawienia
    • Copyright © 2025 Watch Tower Bible and Tract Society of Pennsylvania
    • Warunki użytkowania
    • Polityka prywatności
    • Ustawienia prywatności
    • JW.ORG
    • Zaloguj
    Udostępnij