BIBLIOTEKA INTERNETOWA Strażnicy
BIBLIOTEKA INTERNETOWA
Strażnicy
polski
  • BIBLIA
  • PUBLIKACJE
  • ZEBRANIA
  • w65/5 ss. 9-10
  • Zastosowanie się do zamysłu Bożego

Brak nagrań wideo wybranego fragmentu tekstu.

Niestety, nie udało się uruchomić tego pliku wideo.

  • Zastosowanie się do zamysłu Bożego
  • Strażnica Zwiastująca Królestwo Jehowy — 1965
  • Śródtytuły
  • Podobne artykuły
  • ZNALEZIENIE PRAWDY
  • TRUDNE LATA
  • JEHOWA ZAOPATRUJE NAS
  • POWRÓT DO HISZPANII
  • W AMERYCE POŁUDNIOWEJ
  • WZROST
  • ODWIEDZINY W STANACH ZJEDNOCZONYCH
  • W DOMU W ARGENTYNIE
  • Krok w krok z wierną organizacją
    Strażnica Zwiastująca Królestwo Jehowy — 1964
  • Dawanie świadectwa aż po krańce ziemi — część 2
    Świadkowie Jehowy — głosiciele Królestwa Bożego
  • Spełnianie woli Bożej było mi rozkoszą
    Strażnica Zwiastująca Królestwo Jehowy — 1967
  • Jehowa „obchodził się ze mną wspaniałomyślnie”
    Strażnica Zwiastująca Królestwo Jehowy — 1985
Zobacz więcej
Strażnica Zwiastująca Królestwo Jehowy — 1965
w65/5 ss. 9-10

Zastosowanie się do zamysłu Bożego

Opowiada Juan Muñiz

JAKIE to oczywiste, że mistrzowski Projektodawca cudownego wszechświata jest Bogiem posiadającym pewien zamysł! Gdy spoglądam wstecz na swe długie życie, cieszę się, że miałem przywilej poznać Jego zamierzenia i że zostałem pobudzony do zharmonizowania z nimi swego życia. Pozwól mi opowiedzieć Ci kilka wydarzeń, które mnie przekonały, że każdy z nas musi osobiście dostosować swe życie do zamysłu Bożego.

Przyszedłem na świat 29 października 1885 roku jako członek skromnej rodziny w Asturii, jednej z krain Hiszpanii. Po ukończeniu miejscowej szkoły podstawowej chodziłem do szkoły kierowanej przez mnichów, gdzie pobierałem nauki teologiczne. Trudno mi było jednak pogodzić ich nauki z ich postępowaniem, więc zdecydowałem się rzucić studia i robić coś w świecie — być może coś pożytecznego dla ludzkości. W fabryce, w której pracowałem, wstąpiłem do partii socjalistycznej. Miałem wtedy dziewiętnaście lat.

Wkrótce jednak stwierdziłem, że to było nieudane posunięcie. Byłem zdumiony nieświadomością robotników, ich ciągłym wzajemnym zwalczaniem się i wstrętnymi wyrażeniami. Na ich zebraniach nie tylko dostrzegłem sprzeczności, ale także widziałem dwulicowość ich przywódców. Tak więc w roku 1909 zdecydowałem się wystąpić z partii. Powziąłem decyzję przeniesienia się do Stanów Zjednoczonych, aby uciec od polityki i religii.

ZNALEZIENIE PRAWDY

Wraz ze swym bratem osiedliłem się w roku 1910 w Filadelfii, w stanie Pensylwania. Po dwóch latach pracy w budownictwie postanowiliśmy wspólnie otworzyć mały sklepik. Właśnie tam nadarzyła mi się sposobność poznania prawdy.

Pewnego pięknego dnia przyszedł do mnie jakiś człowiek mówiący o Biblii. Nie pamiętam już co mówił, ale to rozbudziło we mnie pragnienie czytania Biblii. Jako sprzedawca miałem czas na czytanie, gdy nie było klientów. Zacząłem czytać i gdy doszedłem do księgi Ijoba poczułem się głęboko wzruszony. Mimo surowej powierzchowności jestem człowiekiem ogromnie uczuciowym. Łzy cisnęły mi się do oczu, gdy czytałem o cierpieniu tego sprawiedliwego człowieka.

Ale czytanie to nie wszystko. Potrzebna pomoc nadeszła, gdy przedstawiciel ludu Jehowy odwiedził mój sklep. Kupiłem od niego książkę Boski plan wieków. Gdy odwiedził mnie ponownie, nabyłem dalsze tomy z serii „Wykładów Pisma świętego”.

W roku 1916 zacząłem chodzić na zebrania jednego zboru w Filadelfii, który w tym czasie liczył około trzysta członków. Zauważyłem, że nikt nie palił. Ja natomiast byłem rekordowym palaczem papierosów. Przecież w moim sklepie było trzydzieści siedem gatunków samych papierosów! Ale za każdym razem, gdy zapaliłem, czułem się nieswojo, szczególnie w obecności innych. Zacząłem się zastanawiać: „Czy to jest prawda, czy nie? Jeżeli chcę pozostać w tej organizacji, to któregoś dnia będę musiał mówić innym, co jest właściwe. Dlaczego więc nie miałbym już teraz powiedzieć sobie: Muñiz, musisz przestać palić!”? Przestałem.

Nadal chodziłem na zebrania i studiowałem, a w roku 1917 zacząłem głosić wspólnie z braćmi. Zostałem ochrzczony w Północnej Filadelfii w roku 1917.

TRUDNE LATA

Podczas trudnych lat, które wszyscy przeżywaliśmy aż do roku 1919, byłem stale zajęty. Dość wcześnie poznałem, że o to, co dobre, trzeba walczyć.

Pewnego razu miałem zebrać podpisy pod petycją protestującą przeciw niesprawiedliwemu uwięzieniu członków zarządu Towarzystwa Strażnica. W petycji użyto zdecydowanych określeń demaskujących wypaczenia przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości. Chociaż zdawałem sobie sprawę, że były to mocne słowa jak na taką mniejszość, jaką byliśmy, ale nigdy się nie bałem. Zebrałem 150 podpisów.

Później aresztowano mnie wraz z małą grupą braci za rozpowszechnianie wspaniałego wykładu pt. „Miliony obecnie żyjących nigdy nie umrą”. Mimo że mówiłem łamaną angielszczyzną i chociaż było nas siedmiu, wystąpiłem w obronie całej grupy przed sędzią. Podczas całego zajścia brat, od którego poznałem prawdę, milczał. Zauważyłem, że ogarnął go strach. Gdy zostaliśmy zwolnieni, zniknął i nigdy już o nim nie słyszałem.

W okresie powstawania tych trudności pod koniec pierwszej wojny światowej niektórzy myśleli, że dzieło głoszenia zostało zakończone i że już nie było nic do zrobienia poza oczekiwaniem na zabranie do nieba. Ja wierzyłam, że koniec był bliski — i nadal w to wierzę — ale nigdy nie oddawałem swego życia jakiejś dacie czy datom, tylko Jehowie Bogu. Zawsze żywiłem mocne przekonanie, że jest jeszcze wiele pracy do wykonania. Od tego czasu minęło czterdzieści siedem lat, a ja wciąż odczuwam to samo, tylko jeszcze mocniej.

JEHOWA ZAOPATRUJE NAS

Teraz, gdy spędzałem więcej czasu w dziele głoszenia, moje zajęcia handlowe stały się dla mnie ciężarem. Dlatego w roku 1920 sprzedałem swój sklep i podjąłem pełnoczasową służbę kaznodziejską.

Sprawa zaspokojenia moich potrzeb materialnych została wkrótce rozwiązana. Nastąpiło to w trakcie odwiedzin ponownych u pewnego jubilera pochodzenia niemieckiego. Pewnego dnia zapytał mnie, co robię od czasu, gdy sprzedałem sklep. Z czego się utrzymuję? Zaproponował mi pracę u siebie, ale odpowiedziałem mu, że nie umiem reperować zegarków. Odpowiedział: „Mniejsza z tym, ale właśnie jest pan człowiekiem, jakiego potrzebuję. Muszę mieć kogoś, komu mogę powierzyć kosztowności do naprawy.” Pracowałem więc u niego, a on uczył mnie naprawiać zegarki. Oczywiście wcale nie myślałem, że te umiejętności przydadzą mi się później w Hiszpanii.

POWRÓT DO HISZPANII

Brat Rutherford, ówczesny prezes Towarzystwa Strażnica poprosił, żebym powrócił do Hiszpanii i tam głosił dobrą nowinę. Opłaciłem więc podróż i wyjechałem. Od samego początku głosiłem w niesprzyjających warunkach. Bardzo się cieszyłem, że mogłem zamieszkać ze swą cielesną siostrą, ale ciągle musiałem liczyć na reperację zegarków i maszyn do szycia oraz na pieniądze otrzymywane za sprzedaną literaturę, aby się utrzymać. Postęp był powolny, ale byli tu ludzie miłujący prawdę, którzy słuchali poselstwa.

Nigdy nie zapomnę przeżycia, które miałem w pewnym górniczym mieście. Po całodniowym głoszeniu przyszedłem do gospody, w której miałem nocować. Zacząłem rozmawiać z ludźmi w tym barze, wyjaśniając im, że trwonią nierozsądnie pieniądze, tracą czas i zaniedbują rodzinę. Jakże więc mogą nazywać się chrześcijanami? Mówiłem tak do nich około półtorej godziny. Zapytali mnie na pół szyderczo, z czego żyję. Otworzyłem swe pudełko z narzędziami i pokazałem im narzędzia, udowadniając w ten sposób, że nie żyję tak, jak ich kapłani na koszt ludu. To zrobiło na nich wielkie wrażenie. Podobnie jak apostoł Paweł mogłem powiedzieć: „Moim potrzebom i tych, którzy są ze mną służyły te ręce.” — Dzieje 20:34.

Moje świadectwo wywarło dodatnie wrażenie na właścicielu gospody. Myślałem, że mnie wypędzi za występowanie przeciw próżności ludzkiej. Ale on pozwolił mi przenocować za darmo.

W kwietniu 1924 roku brat Rutherford napisał list z zapytaniem, czy istnieje możliwość wygłoszenia wykładu w Madrycie. Gdy nie wydano pozwolenia, brat Rutherford polecił mi, żebym przyjechał do Paryża, gdzie spotkałem się z nim w maju 1924 roku. Po rozważeniu moich warunków w Hiszpanii postanowił dać mi nowy przydział terenu. W związku z tym wkrótce po moim powrocie do Hiszpanii otrzymałem list zapraszający mnie do wyjazdu do Argentyny.

W AMERYCE POŁUDNIOWEJ

Przybyłem do Buenos Aires w Argentynie w dniu 12 września 1924 roku. Zostałem poinformowany, że pierwsze nasiona prawdy rozsiewał w Buenos Aires brat Young, ale nie spotkałem go tam. Wynająłem więc pokój i zacząłem pracować. Przywiozłem ze sobą kufer pełen literatury biblijnej, miałem więc materiał do rozsiewania nasienia prawdy. I znowu naprawy zegarów pozwoliły zdobyć pieniądze na własne potrzeby. Wydając świadectwo mogłem się rozglądać wokół siebie i gdy zobaczyłem na ścianie jakiś zepsuty zegar proponowałem zreperowanie go. Po pewnym czasie spotkałem brata Younga, który potem został wysłany na moje miejsce w Hiszpanii.

Ponieważ w Argentynie było bardzo dużo Niemców, więc pomyślałem sobie, że dobrze mieć tam kilku braci znających język niemiecki, poprosiłem więc Towarzystwo o przysłanie dwóch lub trzech pełnoczasowych sług z Niemiec. W czerwcu 1925 roku bracia ci przybyli. Zajęli się mówiącymi po niemiecku zainteresowanymi, ale studiowali też pilnie język hiszpański, aby być użytecznymi na całym terenie.

W październiku 1925 roku wynajęliśmy pierwszą salę na zebrania. Będę zawsze pamiętał pierwszą grupę ośmiu osób, która uczestniczyła w dziele głoszenia. Niektórzy z nich jeszcze żyją i są aktywni w służbie po blisko czterdziestu latach.

WZROST

Dzieło zaczęło wkrótce docierać do innych miast Argentyny i rozszerzać się na dalsze tereny. Wkrótce po przyjeździe do Ameryki Południowej miałem przywilej zanieść poselstwo o Królestwie do Urugwaju, a także do Paragwaju. Później wysłałem niektórych z towarzyszących mi braci do nawadniania nasienia prawdy zasianego podczas moich pierwszych podróży. Jeden z nich udał się do Urugwaju, drugi do Paragwaju, a inni do Chile.

Umacniające wiarę doświadczenia związane z pracą w Chile utwierdziły mnie w przekonaniu, że tymi sprawami kierował Jehowa. Posłany tam brat napisał, abym jak najszybciej przyjechał w celu zorganizowania zboru i uregulowania kosztów. Przygotowałem więc dokumenty i wszystko inne, ale nie miałem pieniędzy na podróż. I akurat wtedy przyszła do biura pewna siostra, która otrzymała jakąś sumę pieniędzy i ofiarowała 400 pesos — dwa razy tyle ile potrzebowałem na podróż.

W miarę rozrastania się organizacji, miejsce które dzierżawiliśmy w Buenos Aires, okazywało się niewystarczające i w końcu musieliśmy wydzierżawić inne, blisko obecnej własności Towarzystwa. Tu został założony pierwszy zbór świadków Jehowy w Buenos Aires. Jednak po kilku latach nawet i to miejsce było za małe dzięki błogosławieństwom, którymi Jehowa uwieńczył nasze wysiłki. Tak więc w roku 1940 nabyliśmy obszerną posiadłość, która dotąd stanowi własność Towarzystwa.

W roku 1945 odwiedzili nas brat Knorr i brat Franz, wkrótce potem zaczęli przybywać absolwenci niedawno otwartej Biblijnej Szkoły Galaad. Wiele nas nauczyli pod względem organizacji i lepszych metod głoszenia. To dodało rozmachu dziełu, w wyniku czego nastąpił dalszy wzrost.

ODWIEDZINY W STANACH ZJEDNOCZONYCH

Cudownym wydarzeniem w mym życiu było zaproszenie mnie do uczestniczenia w zgromadzeniu świadków Jehowy w Cleveland, w stanie Ohio, w 1946 roku. Jednak najpierw chciałbym opowiedzieć o doświadczeniu, jakie miałem w drodze do Cleveland.

Po opuszczeniu statku w Mobile, w stanie Alabama, zatrzymałem się na cztery dni u jednego z przyjaciół. Podczas pobytu u niego brałem udział w ulicznej pracy z czasopismami „Strażnica”, ale gdy jacyś intryganci złożyli na mnie doniesienie w policji, zostałem zatrzymany i zaprowadzony na posterunek. Wezwano urzędnika imigracyjnego, aby mnie wypytał o pracę na ulicy. Powiedział mi, że z mego paszportu wynika, iż odbywam podróż do Stanów Zjednoczonych dla przyjemności i nie wolno mi pracować. Odpowiedziałem: „Głoszenie drukowanego Słowa Bożego jest dla mnie największą przyjemnością, jaką znam.” Wypuszczono mnie na wolność.

Byłem do głębi wzruszony tym, co słyszałem i widziałem na zgromadzeniu w Cleveland. Potem miałem dodatkowy przywilej pracować przez pięć miesięcy w Brooklyńskim Domu Betel Towarzystwa Strażnica. Mogłem tam zaobserwować świetną organizację i jedność zamierzeń wszystkich współpracowników. Następnie powróciłem do Argentyny.

W DOMU W ARGENTYNIE

Zdawałem sobie sprawę, że nadchodzą lata ogromnego wzrostu, ale też rozumiałem, że wzrastające dzieło potrzebuje młodszego, energiczniejszego człowieka, który by sprostał temu zadaniu. Dlatego w roku 1949, gdy brat Knorr po raz drugi odwiedził Argentynę, przedstawiłem mu tę sprawę. Przeprowadzono zmianę w organizacji biura. Przez pewien czas zachowałem przywilej prowadzenia spraw finansowych Towarzystwa, ale teraz pracuję w pokoju recepcyjnym naszego nowego domu Betel, który został oddany do użytku równo dwa lata temu.

Jestem bardzo wdzięczny Jehowie za to, że posługiwał się mną i że nadal się mną posługuje, mimo że mam siedemdziesiąt dziewięć lat. Dzięki błogosławieństwu Jehowy dożyłem chwili zbudowania naszego pięknego, trzypiętrowego domu Betel. Nigdy nie wyobrażałem sobie, że moglibyśmy mieć coś podobnego tu w Argentynie, ani że będziemy mieli ponad 10 000 głosicieli Królestwa! Obecnie widzę pomyślnie pracujące biura oddziałów w Chile, Urugwaju a także w Paragwaju. Jakich większych błogosławieństw mógłbym się spodziewać, gdy widzę rękę Jehowy w tym dziele, w którym my musimy tylko znaleźć swe miejsce!

Gdy spoglądam wstecz na swe życie i na kroki podejmowane pod kierownictwem Jehowy i Jego organizacji, pozostaje mi tylko zgodzić się ze słowami Jeremiasza, że musimy spoglądać ku Jehowie, aby On kierował naszymi krokami. (Jer. 10:23) Jakim wielkim przywilejem było dla mnie postępowanie według Jego wskazówek i dostosowanie swego życia do Jego zamysłu!

    Publikacje w języku polskim (1960-2026)
    Wyloguj
    Zaloguj
    • polski
    • Udostępnij
    • Ustawienia
    • Copyright © 2025 Watch Tower Bible and Tract Society of Pennsylvania
    • Warunki użytkowania
    • Polityka prywatności
    • Ustawienia prywatności
    • JW.ORG
    • Zaloguj
    Udostępnij