BIBLIOTEKA INTERNETOWA Strażnicy
BIBLIOTEKA INTERNETOWA
Strażnicy
polski
  • BIBLIA
  • PUBLIKACJE
  • ZEBRANIA
  • w99 1.4 ss. 23-27
  • W poszukiwaniu raju

Brak nagrań wideo wybranego fragmentu tekstu.

Niestety, nie udało się uruchomić tego pliku wideo.

  • W poszukiwaniu raju
  • Strażnica Zwiastująca Królestwo Jehowy — 1999
  • Śródtytuły
  • Podobne artykuły
  • Powrót do natury
  • Odżywa wiara w Boga
  • Odpowiedź na moje modlitwy
  • Robię postępy duchowe
  • Pomoc w czasie udręki
  • Zabiegam o coś lepszego
  • Betel — wyjątkowy raj duchowy
  • Czy możesz stawić się do dyspozycji?
    Nasza Służba Królestwa — 2001
  • Co czynisz ze swym życiem?
    Służba Królestwa — 1974
  • Czy mógłbyś ją uczynić swoją drogą życiową?
    Strażnica Zwiastująca Królestwo Jehowy — 2001
  • Nigdy nie przestałem się uczyć
    Strażnica Zwiastująca Królestwo Jehowy (wydanie do studium) — 2024
Zobacz więcej
Strażnica Zwiastująca Królestwo Jehowy — 1999
w99 1.4 ss. 23-27

W poszukiwaniu raju

OPOWIADA PASCAL STISI

Była późna noc i ulice miasta Béziers na południu Francji całkowicie opustoszały. Razem z przyjacielem zobaczyliśmy świeżo pomalowaną ścianę księgarni religijnej i wielkimi czarnymi literami wypisaliśmy na niej sentencję niemieckiego filozofa Nietzschego: ‛Bogowie umarli. Niech żyje Nadczłowiek!’ Co mnie do tego skłoniło?

URODZIŁEM się w roku 1951 we Francji w katolickiej rodzinie włoskiego pochodzenia. W dzieciństwie wakacje spędzałem na południu Włoch. Każda tamtejsza wioska miała swoją figurę Marii Panny. Razem z dziadkiem uczestniczyłem w nie kończących się procesjach, podczas których obnoszono po górach te wielkie, przystrojone posągi — ale robiłem to bez przekonania. Podstawowe wykształcenie odebrałem w szkole prowadzonej przez jezuitów. Nie mogę sobie jednak przypomnieć, abym usłyszał cokolwiek, co naprawdę umocniłoby moją wiarę w Boga.

Kiedy zostałem studentem medycyny na uniwersytecie w Montpellier, zacząłem się zastanawiać nad sensem życia. Mój ojciec odniósł rany na wojnie i musiał być pod stałą opieką lekarzy. Czy nie byłoby lepiej położyć kres konfliktom zbrojnym, zamiast poświęcać tyle czasu i sił na leczenie poszkodowanych? Niestety, właśnie toczyła się wojna w Wietnamie. Uważałem także, iż jedyną logiczną metodą leczenia raka płuc jest wyeliminowanie jego głównej przyczyny — palenia tytoniu. Albo co powiedzieć o tym, że w krajach rozwijających się grasują choroby wywołane niedożywieniem, a w bogatych — przejadaniem się? Czy nie lepiej byłoby usunąć przyczyny, zamiast próbować walczyć z opłakanymi skutkami? Dlaczego na ziemi jest tyle cierpień? Doszedłem do wniosku, że z tym zmierzającym do samozagłady społeczeństwem dzieje się coś bardzo niedobrego — i winiłem za to wszystko rządy.

Zacząłem wypisywać na ścianach sentencje z mojej ulubionej książki, której autorem był anarchista. Krok po kroku sam stawałem się anarchistą — odrzuciłem wiarę i prawa moralne i nie chciałem mieć nad sobą żadnego Boga ani pana. Byłem zdania, że Boga oraz religię wymyślili ludzie bogaci i wpływowi, by nad nami panować i nas wykorzystywać. Osoby takie niejako mówiły: „Ciężko na nas pracuj na ziemi, a w niebiańskim raju otrzymasz wspaniałą nagrodę”. Ale czasy bogów się skończyły. Ludzie musieli się o tym dowiedzieć. Jednym ze sposobów dotarcia do nich były graffiti.

W konsekwencji odsunąłem naukę na dalszy plan. Mniej więcej w tym okresie zacząłem studiować geografię i ekologię na innej uczelni w Montpellier, przesiąkniętej atmosferą buntu przeciwko władzy. A im dłużej studiowałem ekologię, tym bardziej oburzałem się z powodu niszczenia naszej pięknej planety.

Co roku podczas letnich wakacji zwiedzałem autostopem kraje europejskie, przemierzając tysiące kilometrów. Podróże i rozmowy z setkami kierowców przekonały mnie, że w społeczeństwie ludzkim panuje zło i zepsucie moralne. Kiedyś w poszukiwaniu raju dotarłem na cudowne plaże Krety, ale okazało się, że są zanieczyszczone ropą. Serce mi się krajało. Czy istnieje jeszcze gdzieś na ziemi rajski zakątek?

Powrót do natury

Francuscy ekolodzy propagowali powrót do natury jako sposób na bolączki społeczne. Zapragnąłem utrzymywać się z pracy własnych rąk. Dlatego kupiłem stary kamienny dom w malutkiej wsi u stóp Sewenn, gór leżących w południowej Francji. Na drzwiach wypisałem slogan amerykańskich hipisów: „Teraz raj”. Zamieszkała ze mną młoda Niemka, która zwiedzała tę okolicę. Oczywiście ślub przed urzędnikiem, przedstawicielem systemu, nie wchodził w rachubę. A w kościele? Nie do pomyślenia!

Na co dzień chodziliśmy boso, ja miałem długie włosy i zmierzwioną brodę. Zafascynowało mnie uprawianie owoców i warzyw. Latem niebo było błękitne i koncertowały cykady. Kwitnące zarośla przepięknie pachniały, a hodowane przez nas owoce południowe — winogrona i figi — były cudownie soczyste! Wyglądało na to, że znaleźliśmy swój rajski zakątek.

Odżywa wiara w Boga

Kiedy na uniwersytecie studiowałem biologię komórki, embriologię i anatomię, ogromne wrażenie zrobiła na mnie złożoność i harmonia wszelkich poznawanych procesów. Teraz, gdy codziennie mogłem z bliska obserwować przyrodę i oddawać się rozmyślaniom, jej piękno i możliwości budziły we mnie podziw. Dzień po dniu księga natury przemawiała do mnie ze swych kolejnych kart. Pewnego razu podczas długiego spaceru pośród wzgórz głęboko zastanawiałem się nad życiem i doszedłem do wniosku, że musi istnieć jakiś Stwórca. W głębi serca postanowiłem wierzyć w Boga. Wcześniej odczuwałem pustkę, dręczącą samotność. Tego dnia powiedziałem sobie: „Pascal, nigdy więcej nie będziesz samotny”. To było wyjątkowe uczucie.

Wkrótce potem moja towarzyszka urodziła córeczkę; nazwaliśmy ją Amandine. Była moim oczkiem w głowie. Wiara w Boga pobudzała mnie teraz do przestrzegania nielicznych znanych mi praw moralnych. Przestałem kraść i kłamać i szybko się przekonałem, że dzięki temu unikam wielu konfliktów z otoczeniem. W rzeczywistości nie brakowało nam problemów, a mój raj nie wyglądał całkiem tak, jak sobie wyobrażałem. Miejscowi hodowcy winorośli używali pestycydów, które zatruwały również moje uprawy. Wciąż nie znałem odpowiedzi na pytanie, skąd się bierze niegodziwość. Co więcej, chociaż sporo czytałem na temat życia rodzinnego, między mną a moją towarzyszką życia dochodziło do ostrych sprzeczek. Mieliśmy niewielu przyjaciół, a i ci okazali się fałszywi — niektórzy próbowali nawet nakłonić moją partnerkę do zdrady. Raj musiał być czymś lepszym.

Odpowiedź na moje modlitwy

Na swój sposób bardzo często modliłem się do Boga, by pokierował moim życiem. Któregoś niedzielnego poranka u naszych drzwi stanęła miła kobieta, Irène Lopez, ze swym synkiem. Była Świadkiem Jehowy. Wysłuchałem tego, co miała do powiedzenia, i zgodziłem się na ponowne odwiedziny. Tym razem przyszło dwóch mężczyzn. Z rozmowy zapamiętałem dwie sprawy: raj i Królestwo Boże. Wziąłem sobie te myśli głęboko do serca i z upływem miesięcy zacząłem rozumieć, iż pewnego dnia będę musiał uporządkować swe stosunki z Bogiem — jeśli zależy mi na czystym sumieniu i prawdziwym szczęściu.

Aby dostosować nasze życie do Słowa Bożego, chciałem poślubić moją przyjaciółkę, na co ona początkowo się zgodziła. Potem jednak wpadła w złe towarzystwo ludzi, którzy kpili z Boga i Jego praw. Kiedy pewnego wiosennego wieczoru wróciłem do domu, przeżyłem straszliwy szok. Dom był pusty. Przyjaciółka się wyprowadziła, zabierając ze sobą naszą trzyletnią córeczkę. Wiele dni czekałem na ich powrót — lecz na próżno. Zamiast winić za to Boga, modliłem się do Niego o pomoc.

Wkrótce potem wziąłem Biblię, usiadłem pod figowcem i zacząłem czytać. Wręcz chłonąłem jej wypowiedzi. Chociaż czytywałem wszelkiego rodzaju publikacje pisane przez psychoanalityków i psychologów, nigdy nie spotkałem się z taką mądrością. Ta książka musiała być natchniona przez Boga. Nauki Jezusa i jego znajomość natury ludzkiej wprawiły mnie w zdumienie. W Psalmach znalazłem pociechę, a w Księdze Przysłów zadziwiająco praktyczną mądrość. Szybko zrozumiałem, że przyglądanie się dziełom stwórczym jest wprawdzie wspaniałym sposobem na przybliżenie się do Boga, lecz może odsłonić jedynie „obrzeża jego dróg” (Hioba 26:14).

Świadkowie zostawili mi książki Prawda, która prowadzi do życia wiecznego oraz Droga do szczęścia w życiu rodzinnym.a Gdy je czytałem, otwierały mi się oczy. Dzięki książce Prawda pojąłem, co jest powodem wszechobecnego zanieczyszczenia środowiska, wojen, wzrostu przemocy czy groźby zagłady nuklearnej. I tak jak czerwone niebo widoczne z mego ogrodu zwiastuje ładną pogodę następnego dnia, tak te wydarzenia zapowiadają zbliżanie się Królestwa Bożego. Jeśli zaś chodzi o książkę Życie rodzinne, to marzyłem o tym, by pokazać ją mojej przyjaciółce i powiedzieć, iż możemy zaznawać szczęścia, jeśli będziemy się stosować do zasad biblijnych. Niestety, moje marzenie się nie spełniło.

Robię postępy duchowe

Chciałem dowiedzieć się czegoś więcej, toteż poprosiłem Świadka imieniem Robert, by mnie odwiedził. Był ogromnie zaskoczony, gdy mu oznajmiłem, że chcę zostać ochrzczony, zaraz więc założył ze mną studium biblijne. Od początku rozmawiałem z drugimi o tym, czego się uczyłem, oraz rozpowszechniałem publikacje otrzymywane w Sali Królestwa.

Żeby zarobić na utrzymanie, zapisałem się na kurs murarstwa. Świadomy pożytku, jaki można odnieść ze znajomości Słowa Bożego, wykorzystywałem każdą okazję do nieoficjalnego głoszenia uczniom i nauczycielom. Któregoś wieczoru spotkałem na korytarzu Serge’a. Miał w ręku kilka czasopism. „Widzę, że lubisz czytać” — zagadnąłem. „Tak, ale to mnie nudzi”. „Chciałbyś coś naprawdę dobrego?” — zapytałem. Wywiązała się świetna rozmowa o Królestwie Bożym, po której Serge przyjął kilka publikacji biblijnych. Tydzień później przyszedł ze mną do Sali Królestwa i zgodził się na studium Pisma Świętego.

Pewnego dnia zapytałem Roberta, czy mógłbym głosić od domu do domu. Podszedł do swojej szafy i znalazł dla mnie garnitur. W następną niedzielę po raz pierwszy wyruszyłem z nim do służby. W końcu, 7 marca 1981 roku, publicznym chrztem potwierdziłem, że oddałem się Jehowie Bogu.

Pomoc w czasie udręki

Mniej więcej wtedy dowiedziałem się, gdzie za granicą mieszkają Amandine i jej matka. Niestety, moja dawna przyjaciółka, korzystając z prawa swego kraju, nie pozwoliła mi się zobaczyć z córeczką. Byłem zdruzgotany. Po jakimś czasie wyszła za mąż. Moja rozpacz sięgnęła dna, gdy otrzymałem urzędowe powiadomienie, że jej mąż adoptował Amandine — zupełnie bez mojej zgody. Odtąd nie miałem już żadnych praw do swojego dziecka. Mimo starań nie pozwolono mi odwiedzać córki. Czułem się tak, jakbym dźwigał na plecach stukilogramowy ciężar.

Na szczęście Słowo Jehowy wielokrotnie dodawało mi otuchy. Pewnego razu byłem wyjątkowo przygnębiony, więc wciąż powtarzałem sobie słowa z Księgi Przysłów 24:10: „Okazałeś się zniechęcony w dniu udręki? Twoja moc będzie znikoma”. Werset ten pomógł mi się nie załamać. Kiedy indziej, gdy nie udało mi się załatwić odwiedzin u córki, wyruszyłem do służby kaznodziejskiej, z całej siły ściskając rączkę teczki. W takich trudnych chwilach przekonałem się o prawdziwości Psalmu 126:6: „Doprawdy, kto wychodzi z płaczem, niosąc wór nasienia, ten zaiste wejdzie z radosnym wołaniem, niosąc swoje snopy”. Nauczyłem się też ważnej rzeczy: jeśli przechodzisz ciężkie próby i ze swej strony zrobiłeś wszystko, co było możliwe, musisz pozostawić przeszkody za sobą i dalej zdecydowanie pełnić służbę dla Jehowy. Tylko wtedy zachowasz radość.

Zabiegam o coś lepszego

Kiedy moi kochani rodzice zobaczyli, jak bardzo się zmieniłem, zaproponowali, że pomogą mi skończyć uniwersytet. Podziękowałem im, miałem już bowiem inny cel. Prawda wyzwoliła mnie od ludzkiej filozofii, mistycyzmu i astrologii. Pozyskałem prawdziwych przyjaciół, którzy nigdy nie zabijaliby się na wojnie. W końcu też otrzymałem odpowiedź na pytanie, dlaczego na ziemi jest tak wiele cierpień. Wdzięczny za to, chciałem służyć Bogu ze wszystkich sił. Jezus całkowicie poświęcił się służbie, a ja pragnąłem go w tym naśladować.

W roku 1983 postanowiłem wstąpić w szeregi kaznodziejów pełnoczasowych, przestałem więc pracować jako murarz. Moje modlitwy zostały wysłuchane i znalazłem pracę w parku na pół etatu, umożliwiającą mi zarobienie na utrzymanie. A jakąż radość sprawiło mi to, że na kursie pionierskim był razem ze mną Serge, któremu dałem świadectwo w szkole budowlanej! Po trzech latach stałej służby pionierskiej zapragnąłem czynić jeszcze więcej dla Jehowy. Dlatego w roku 1986 zostałem skierowany w charakterze pioniera specjalnego do malowniczego miasta Provins, leżącego niedaleko Paryża. Wieczorem po powrocie do domu często padałem na kolana, by dziękować Jehowie za wspaniały dzień spędzony na opowiadaniu o Nim. Muszę tu wspomnieć, że dwie rzeczy dające mi najwięcej zadowolenia w życiu to rozmawianie z Bogiem i rozmawianie o Bogu.

Innym ogromnym powodem do radości był dla mnie chrzest mojej 68-letniej mamy, która mieszkała w niewielkiej wsi Cébazan na południu Francji. Gdy mama zaczęła czytać Biblię, zaprenumerowałem dla niej Strażnicę i Przebudźcie się! Jako osoba myśląca, bardzo szybko rozpoznała w tych publikacjach dźwięk prawdy.

Betel — wyjątkowy raj duchowy

Kiedy Towarzystwo Strażnica postanowiło zmniejszyć liczbę pionierów specjalnych, zgłosiłem się zarówno na Kurs Usługiwania, jak i do Betel — Biura Oddziału Świadków Jehowy we Francji. Chciałem, żeby Jehowa zadecydował, gdzie będę mógł najlepiej Mu służyć. Kilka miesięcy później, w grudniu 1989 roku, zostałem zaproszony do Betel w Louviers w północno-zachodniej Francji. Okazało się to doskonałym rozwiązaniem, ponieważ pobyt w tym miejscu umożliwiał mi wspieranie brata i bratowej w opiece nad poważnie chorymi rodzicami. Nie miałbym takiej możliwości, gdybym działał jako misjonarz tysiące kilometrów od domu.

Mama parę razy odwiedziła mnie w Betel. Chociaż mieszkanie z dala ode mnie było dla niej dużym wyrzeczeniem, często mi powtarzała: „Zostań, synu, w Betel. Jestem szczęśliwa, że służysz Jehowie w ten sposób”. Niestety, oboje rodzice już nie żyją. Tęsknie wyczekuję czasu, gdy będę mógł ponownie się z nimi spotkać na ziemi przeobrażonej w literalny raj.

Jestem głęboko przekonany, że jeśli jakikolwiek dom zasługuje na określenie „Teraz raj”, to jest nim Betel — „Dom Boży”. Prawdziwy raj to przecież przede wszystkim raj duchowy, a właśnie nim cieszymy się w Betel. Mamy tu wspaniałą okazję pielęgnować owoce ducha (Galatów 5:22, 23). Podczas codziennego omawiania tekstu biblijnego oraz rodzinnego studium Strażnicy otrzymujemy pożywny pokarm duchowy, który dodaje sił do służby w Betel. Co więcej, miejsce to w szczególny sposób umożliwia rozwijanie się pod względem duchowym, gdyż zapewnia towarzystwo dojrzałych sióstr i braci wiernie służących Jehowie od dziesięcioleci. Chociaż już od 17 lat nie mam kontaktu z córką, spotkałem tu wielu gorliwych młodych ludzi — uważam ich za swe dzieci i cieszę się ich duchowym wzrostem. W ciągu ostatnich ośmiu lat miałem siedem różnych przydziałów pracy. Wprawdzie te zmiany nie zawsze były łatwe, jednak na dłuższą metę takie szkolenie okazuje się pożyteczne.

Uprawiałem kiedyś roślinę, która z jednego ziarna dawała sto nowych. Podobnie przekonałem się, że kto sieje zło, zbiera stokrotnie gorsze owoce — i to nie tylko jeden raz. Uczenie się na własnych błędach jest bardzo kosztowne. Wolałbym nigdy nie przechodzić takiej szkoły życia i od dzieciństwa chodzić drogami Jehowy. Jakże wielkie szczęście mają młodzi, których wychowują chrześcijańscy rodzice! Bez wątpienia najlepiej jest siać to, co dobre, w służbie dla Jehowy i zbierać stokrotny plon w postaci pokoju i zadowolenia (Galatów 6:7, 8).

Gdy byłem pionierem, czasami przechodziłem obok księgarni religijnej, na której ścianie wypisaliśmy kiedyś anarchistyczny slogan. Zaszedłem nawet do środka i porozmawiałem z właścicielem o żywym Bogu i Jego zamierzeniu. Bóg naprawdę żyje! Co więcej, Jehowa, jedyny prawdziwy Bóg, jest wiernym Ojcem, który nigdy nie opuszcza swych dzieci (Objawienie 15:4). Oby dalsze rzesze z wszystkich narodów znalazły się w obecnym raju duchowym — i w przyszłym przywróconym raju — służąc i przynosząc chwałę żywemu Bogu, Jehowie!

[Przypis]

a Wydawnictwa Towarzystwa Strażnica.

[Ilustracje na stronie 26]

Poruszony cudownym dziełem stwórczym, w głębi duszy postanowiłem wierzyć w Boga. Obecnie służę w Betel (po prawej)

    Publikacje w języku polskim (1960-2025)
    Wyloguj
    Zaloguj
    • polski
    • Udostępnij
    • Ustawienia
    • Copyright © 2025 Watch Tower Bible and Tract Society of Pennsylvania
    • Warunki użytkowania
    • Polityka prywatności
    • Ustawienia prywatności
    • JW.ORG
    • Zaloguj
    Udostępnij