BIBLIOTEKA INTERNETOWA Strażnicy
BIBLIOTEKA INTERNETOWA
Strażnicy
polski
  • BIBLIA
  • PUBLIKACJE
  • ZEBRANIA
  • Spis treści
    Przebudźcie się! — 1993 | 8 lutego
    • Spis treści

      8 lutego 1993

      Nasza zdewastowana Ziemia — kto ją uratuje?

      Od dziesiątków lat człowiek zanieczyszcza powietrze, wodę i glebę. Wyczerpuje naturalne bogactwa Ziemi i powoduje wyginięcie setek gatunków organizmów żywych. Wielu ekologów stara się zahamować dewastację Ziemi, ale ratunek dla niej może przyjść tylko z jednego źródła.

      3 Nasza zdewastowana Ziemia — atakowana z wielu stron

      9 Ratunek dla Ziemi bliski

      15 Młodzi ludzie pytają:

      Jak skończyć z piciem?

      21 „Lekarze rewidują pogląd na transfuzję krwi”

      22 Olimpiada w Barcelonie — cena chwały

      26 Biblijny punkt widzenia:

      Protesty i demonstracje — czy mogą zmienić świat?

      28 Obserwujemy świat

      30 Od naszych Czytelników

      31 Niezwykły lodowiec w Argentynie

      32 „Najlepsze czasopismo popularyzacyjne świata”

      Młodzi ludzie pytają: Czy jest coś złego w muzyce, której słucham? 12

      Młodzi ludzie chcą sobie posłuchać ulubionej muzyki. Ale innym może się ona nie podobać. Jaki jest zrównoważony pogląd na tę sprawę?

      Nawet „żelazne płuco” nie powstrzymało jej od głoszenia 18

      Kochając życie i mając odwagę żyć, wysławiała Jehowę i uczyła innych czynić podobnie.

      [Prawa własności do ilustracji, strona 2]

      Na okładce i powyżej: F4/​Simonetti/​Sipa

  • Nasza zdewastowana Ziemia atakowana z wielu stron
    Przebudźcie się! — 1993 | 8 lutego
    • Nasza zdewastowana Ziemia atakowana z wielu stron

      W CZERWCU ubiegłego roku w stolicy Brazylii, Rio de Janeiro, odbyła się konferencja światowa w sprawie środowiska naturalnego, zwana też Szczytem Ziemi. Dokładnie w tym samym miesiącu jeden z redaktorów czasopisma India Today, Raj Chengappa, opublikował artykuł zatytułowany „The Wounded Earth” (Poraniona Ziemia). Rozpoczął go opisem, który przemawia do wyobraźni:

      „Kiedy w roku 1971 Edgar Mitchell na pokładzie statku Apollo 14 leciał na Księżyc i po raz pierwszy spojrzał na Ziemię z przestrzeni kosmicznej, wpadł w niebywały zachwyt. ‚Wygląda jak skrzący się, niebieskawy klejnot (...) Przybrana w delikatnie wirujący welon bieli (...) Jak perełka w czarnych odmętach morza tajemnicy’ — z entuzjazmem nadawał do Houston.

      „Jakże odmienny widok ujrzałby Mitchell, gdyby został wysłany w kosmos 21 lat później, tym razem w specjalnych okularach, umożliwiających obserwowanie niedostrzegalnych gołym okiem gazów atmosfery ziemskiej. W ochronnej warstwie ozonu nad Antarktydą i Ameryką Północną zobaczyłby olbrzymie dziury. Zamiast połyskliwego błękitnego klejnotu ukazałaby mu się matowa, brudna Ziemia, otoczona ciemnymi, kłębiącymi się chmurami dwutlenku węgla i siarki.

      „Jeśliby Mitchell wyjął swój aparat i sfotografował zalesione obszary Ziemi, a następnie porównał zdjęcia z tymi, które zrobił w roku 1971, byłby zdumiony, jak bardzo zmniejszyła się powierzchnia lasów. A gdyby otworzył swój specjalny teleskop do badania zanieczyszczenia wód, dostrzegłby, jak po lądzie wiją się wstęgi trucizn, a sporą powierzchnię dna oceanu zalegają bryły smoły. ‚Halo, Houston’, zawołałby przez radio, ‚co myśmy najlepszego zrobili?’

      „W rzeczywistości nie musimy lecieć 36 000 kilometrów w kosmos, żeby się przekonać, co zrobiliśmy. Codziennie pijemy, wdychamy, wąchamy i widzimy zanieczyszczenia. W ciągu 100 lat, a zwłaszcza w ostatnim trzydziestoleciu, doprowadziliśmy Ziemię na krawędź katastrofy. Emitując do atmosfery ogromną ilość gazów zatrzymujących ciepło, zapoczątkowujemy szkodliwy proces zmian klimatycznych. W naszych lodówkach i urządzeniach klimatyzacyjnych stosujemy gazy powodujące zanikanie powłoki ozonowej, co wywołuje raka skóry i zmienia strukturę genów u mniejszych zwierząt. Rujnujemy ogromne połacie ziemi, niszczymy zastraszająco wielkie obszary leśne, bezmyślnie wyrzucamy do rzek tony trucizn, a do naszych mórz wlewamy toksyczne chemikalia.

      „Obecnie dewastacja środowiska na Ziemi zagraża bezpieczeństwu ludzkości bardziej niż cokolwiek innego. I jeśli chcemy uniknąć zagłady, musimy dokonać zmian w skali całego świata”.

      Wyliczywszy mnóstwo problemów natury ekologicznej, których rozwiązaniem powinny się zająć narody, Raj Chengappa kończy artykuł słowami: „Nie możemy z tym wszystkim zwlekać. Niebezpieczeństwo grozi już nie tylko naszym dzieciom. Ono wisi nad nami”.

      Wszędzie więc zbierają się lekarze Ziemi. Odbywają konsylia, proponują lekarstwa, ale nie mogą dojść do porozumienia. Toczą spory. ‚Tak naprawdę nic jej nie dolega’ — mówią jedni. ‚Jest śmiertelnie chora!’ — wykrzykują inni. Dyskutują bez końca, wydłużają listę środków zaradczych, zwlekają z działaniem, a pacjentka ma się coraz gorzej. Sprawa utknęła na martwym punkcie. Lekarze chcą przeprowadzić dokładniejsze badania. Przepisują recepty, których nikt nie realizuje. Niestety, bardzo często po prostu grają na zwłokę, żeby przerwanie zanieczyszczania nie spowodowało strat pieniężnych. Pacjentka nie dostaje leków, jej choroba się nasila, stan ulega pogorszeniu, a dewastowanie Ziemi nie ustaje.

      Ziemia i życie na niej są niezwykle złożone i misternie ze sobą splecione. Miliony współzależnych organizmów tworzy tak zwaną sieć życia. Jeżeli przerwie się choć jedną nić, może się zacząć rwać cała sieć. Wystarczy pchnąć jedną kostkę domina, a przewróci się mnóstwo innych. Widać to na przykładzie wycinania wilgotnych lasów tropikalnych.

      W procesie fotosyntezy las tropikalny pobiera z powietrza dwutlenek węgla, a oddaje tlen. Wchłania olbrzymie ilości wody deszczowej, lecz sam zużywa jej bardzo niewiele. Ogromną część w postaci pary wodnej oddaje z powrotem do atmosfery. Tam tworzą się nowe chmury deszczowe, dzięki czemu las znowu otrzymuje niezbędną wodę dla siebie oraz dla milionów roślin i zwierząt, które karmi pod swym zielonym baldachimem.

      I oto las tropikalny jest karczowany. Dwutlenek węgla gromadzi się wysoko w górze, tworząc coś w rodzaju koca pochłaniającego ciepło słoneczne. Do atmosfery przedostaje się zbyt mało tlenu potrzebnego zwierzętom. Ponadto coraz mniej wody opada w postaci deszczu, gdyż bardzo szybko spływa on do strumieni, zmywając przy tym warstwę gleby niezbędnej do wzrostu roślin. W zamulonych strumieniach i jeziorach wymierają ryby. Przenoszony do oceanów szlam pokrywa tropikalne rafy, które giną. Znikają miliony roślin i zwierząt niegdyś wspaniale się rozwijających pod zielonym baldachimem. Ponieważ rzadsze są ulewy, które przedtem nawadniały glebę, więc rozpoczyna się długotrwały proces pustynnienia. Warto pamiętać, że obszar olbrzymiej pustyni Sahary był kiedyś pokryty roślinnością, a dziś to największe na Ziemi morze piasków wdziera się już do Europy.

      USA oraz inne zamożne państwa usiłowały podczas Szczytu Ziemi nakłonić Brazylię i pozostałe kraje rozwijające się do zaprzestania wyrębu lasów tropikalnych. Dziennik The New York Times podaje: „Zdaniem USA w krajach rozwijających się niszczenie lasów, zwłaszcza tropikalnych, następuje w alarmującym tempie i przynosi szkody całej planecie. Jak przypominają USA, dzięki pochłanianiu zatrzymującego ciepło dwutlenku węgla lasy regulują klimat na Ziemi, a poza tym są domem dla większości istniejących na świecie gatunków”.

      Kraje rozwijające się natychmiast zarzuciły pozostałym hipokryzję. Jak donosi The New York Times, „są oburzone próbami ograniczenia ich suwerenności przez państwa, które dawno temu dla zysku wycięły swoje drzewa, a teraz chcą przerzucić ciężar odpowiedzialności za ochronę lasów Ziemi na barki krajów walczących o przetrwanie gospodarcze”. Pewna dyplomatka z Malezji powiedziała bez ogródek: „Nie zamierzamy chronić lasów dla tych, którzy już zniszczyli swoje, a teraz utrzymują, jakoby nasze były częścią dziedzictwa ludzkości”. USA zachowały na swych północno-zachodnich wybrzeżach Pacyfiku jedynie 10 procent pierwotnych lasów deszczowych i w dalszym ciągu je wycinają, a tymczasem żądają od Brazylii, by zaprzestała wszelkiego karczowania, choć ta posiada jeszcze 90 procent swej dżungli amazońskiej.

      Ci, którzy nakazują innym: „Nie niszczcie swoich lasów”, chociaż wycinają własne, przypominają ludzi opisanych w Rzymian 2:21-23: „Ty więc, który uczysz drugiego, siebie samego nie pouczasz? Który głosisz, żeby nie kradziono, kradniesz? Który mówisz, żeby nie cudzołożono, cudzołożysz? Który wstręt czujesz do bałwanów, dopuszczasz się świętokradztwa? Który się chlubisz zakonem, przez przekraczanie zakonu bezcześcisz Boga?” A nawiązując do tematu środowiska, można by zapytać: ‛Ty więc, który głosisz, by chroniono lasy, wycinasz własne?’

      Niszczenie lasów ma ścisły związek z ocieplaniem się klimatu na Ziemi. Procesy chemiczne i termiczne stanowią złożone zagadnienie, ale niepokój budzi przede wszystkim jeden składnik atmosfery — dwutlenek węgla. Jest on bowiem odpowiedzialny za wzrost temperatury na Ziemi. W ubiegłym roku naukowcy z Ośrodka Badań Strefy Polarnej imienia Byrda donieśli, że „obecnie wszystkie lodowce górskie na niskich i średnich wysokościach topnieją i się cofają — niektóre w dość szybkim tempie — oraz że zawartość lodu w tych lodowcach wskazuje, iż minione pół wieku było znacznie cieplejsze niż jakikolwiek inny [zanotowany] okres tej długości”. Zbyt mało dwutlenku węgla w atmosferze oznaczałoby ochłodzenie klimatu; zbyt dużo mogłoby pociągnąć za sobą topnienie polarnych czap lodowych i lodowców oraz zalanie nadbrzeżnych miast.

      W czasopiśmie India Today napisano o dwutlenku węgla:

      „Być może stanowi on zaledwie ułamek objętości gazów atmosferycznych — 0,03 procenta. Ale bez dwutlenku węgla nasza planeta byłaby zimna jak Księżyc. Gaz ten pochłania ciepło wypromieniowywane przez powierzchnię Ziemi i w ten sposób utrzymuje jej temperaturę na poziomie 15 stopni Celsjusza, dzięki czemu istnieje życie. Ale jeśli zawartość tego gazu wzrośnie, Ziemia zamieni się w jedną wielką saunę.

      „Jeżeli można ufać ziemskim stacjom meteorologicznym, to rzeczywiście zrobiło się gorąco. Spośród siedmiu najcieplejszych okresów letnich, jakie odnotowano w ciągu mniej więcej 150 lat, czyli odkąd rozpoczęto zapisywać stan pogody, sześć wystąpiło w latach osiemdziesiątych. Najprawdopodobniej zostało to wywołane podwyższeniem zawartości dwutlenku węgla w atmosferze o 26 procent w porównaniu z poziomem sprzed rewolucji przemysłowej”.

      Uważa się, że przyczyną tego stanu jest spalanie paliw kopalnych, wskutek czego każdego roku powstaje 1,8 miliarda ton dwutlenku węgla. Traktat o zmniejszeniu emisji tego gazu, który spodziewano się podpisać podczas Szczytu Ziemi, okazał się tak niekonkretny, że podobno „podniósł temperaturę” wśród obecnych tam klimatologów. Jeden z nich powiedział wzburzony: „Nie możemy dalej działać tak, jak gdyby nic się nie stało. To oczywiste, że została zakłócona równowaga w ziemskim bilansie gazowym. Coś trzeba zrobić, bo w przeciwnym razie wkrótce pojawią się miliony ekologicznych uchodźców”. Miał na myśli tych, którzy musieliby opuszczać okolice zalane wodą.

      Kolejna paląca kwestia dotyczy tak zwanych dziur w powłoce ozonowej, chroniącej Ziemię przed promieniowaniem ultrafioletowym, które wywołuje raka. Do ich powstawania przyczyniają się przede wszystkim freony (fluorochlorowe pochodne węglowodorów), używane w lodówkach, klimatyzatorach, rozpuszczalnikach oraz jako porofory w produkcji tworzyw piankowych. W wielu krajach wciąż są rozpylane przez aerozole. Kiedy freony docierają do stratosfery, ultrafiolet słoneczny rozkłada je i uwalnia się chlor, którego każdy atom może zniszczyć przynajmniej 100 000 cząsteczek ozonu. Takie dziury w powłoce ozonowej, czyli obszary o drastycznie zmniejszonym poziomie ozonu, powstają zarówno nad Antarktydą, jak i w szerokościach północnych. W związku z tym do Ziemi dociera większa dawka promieni ultrafioletowych.

      Promieniowanie to zabija fitoplankton i skorupiaki, stanowiące początek oceanicznego łańcucha pokarmowego. Powoduje mutacje w cząsteczkach kwasu DNA, zawierających genetyczny kod życia. Wywiera niekorzystny wpływ na zbiory. Wywołuje u ludzi zaćmę oraz raka skóry. Kiedy naukowcy z NASA odkryli wysoką koncentrację tlenku chloru nad północnymi rejonami USA, Kanady, Europy i Rosji, jeden z nich oświadczył: „Nikt nie powinien pozostać wobec tej sprawy obojętny. Sytuacja przedstawia się o wiele gorzej, niż myśleliśmy”. Lester Brown, dyrektor Worldwatch Institute, poinformował: „Naukowcy oceniają, iż przyśpieszone zanikanie powłoki ozonowej nad półkulą północną w ciągu najbliższych 50 lat w samych USA spowoduje dodatkowo 200 000 zgonów na raka skóry. Na całym świecie zagrożone są miliony ludzi”.

      Zachowanie możliwie jak największej liczby gatunków roślin i zwierząt w ich naturalnym środowisku to kolejna sprawa, którą trzeba się dziś zająć. Czasopismo Discover opublikowało fragment książki The Diversity of Life (Różnorodność form życia) biologa Edwarda O. Wilsona, który wyliczył tysiące wymarłych ptaków, ryb i owadów, w tym także wiele organizmów roślinnych i zwierzęcych, zwykle pomijanych jako nic nie znaczące: „Wśród nie istniejących już gatunków jest wiele grzybów mikorycznych — form symbiotycznych, które ułatwiają systemom korzeniowym roślin wchłanianie składników odżywczych. Ekolodzy od dawna się zastanawiali, jak wyginięcie tych grzybów wpłynęłoby na ekosystemy lądowe — wkrótce się o tym przekonamy”.

      We wspomnianej książce Wilson postawił pytanie dotyczące znaczenia ochrony gatunków, po czym udzielił na nie odpowiedzi:

      „Co się stanie, jeśli pewne gatunki wyginą, jeśli z Ziemi zniknie ich aż połowa? Pozwolę sobie wyliczyć skutki. Nauka straci nowe źródła informacji. Zniszczeniu ulegną olbrzymie bogactwa przyrody. Nigdy nie zostaną odkryte pewne rodzaje leków, roślin uprawnych, preparatów farmaceutycznych, drewna, włókien, celulozy, roślin użyźniających glebę, substytutów ropy naftowej, a także innych przydatnych nam produktów. W niektórych kręgach panuje zwyczaj lekceważenia tego, co niewielkie i mało znane, drobnych owadów i chwastów, a zapomina się przy tym, że właśnie nie znana ćma z Ameryki Łacińskiej uratowała australijskie pastwiska od porośnięcia kaktusami, że lekarstwo na ziarnicę złośliwą i białaczkę limfocytową u dzieci otrzymano z barwinka różowego, że kobiety chore na raka jajników lub raka sutka nie tracą nadziei dzięki korze cisa krótkolistnego, że podczas operacji używa się do rozpuszczania zakrzepów pewnego składnika śliny pijawek i tak dalej. Lista ta już jest imponująco długa, choć tak mało uwagi poświęcano dotychczas temu zagadnieniu.

      „Łatwo też przeoczyć usługi, jakie ekosystemy wyświadczają ludzkości. Wzbogacają glebę i wytwarzają powietrze, którym oddychamy. Gdyby nie ich działanie, nasze życie stałoby się udręką i nie potrwałoby długo”.

      Podane tu informacje — jak mówi pewne porzekadło, wytarte z powodu wyjątkowej trafności — stanowią zaledwie wierzchołek góry lodowej. Kiedy skończy się ta dewastacja Ziemi? I kto położy jej kres? Odpowiedzi dostarczy następny artykuł.

      [Napis na stronie 4]

      Olbrzymi obszar Sahary pokrywała kiedyś roślinność

      [Napis na stronie 5]

      ‛Ty więc, który głosisz, by chroniono lasy, wycinasz własne?’

      [Napis na stronie 5]

      Za mało dwutlenku węgla — ochłodzenie klimatu

      Za dużo — topnienie lodowców

      [Napis na stronie 6]

      „Co się stanie, jeśli pewne gatunki wyginą?”

      [Napis na stronie 6]

      Bez mikroorganizmów życie rodzaju ludzkiego byłoby krótkie i przykre

      [Ilustracje na stronie 7]

      Lasy tropikalne Amazonii w całym swym dziewiczym pięknie

      Las tropikalny zdewastowany przez człowieka

      [Prawa własności]

      Abril Imagens/​João Ramid

      F4/R. Azoury/​Sipa

      [Ilustracja na stronie 8]

      Odpady toksycznych chemikaliów zanieczyszczają powietrze, wodę i glebę

      [Prawa własności]

      Feig/​Sipa

  • Ratunek dla Ziemi bliski
    Przebudźcie się! — 1993 | 8 lutego
    • Ratunek dla Ziemi bliski

      STEPHEN M. WOLF, dyrektor United Airlines, powiedział w pewnym artykule: „Bez względu na to, czy ktoś jest ekologiem, czy nie, musi przyznać, że widmo śmierci, jakie zawisło nad fauną i florą dżungli, rzuca cień na całą Ziemię i w rezultacie zagraża istnieniu wszystkich gatunków, nie wyłączając człowieka. Mówi się, że ‚to nie my tkamy materię życia; jesteśmy tylko jedną z jej nici. Jeżeli naruszamy tę tkaninę, szkodzimy samym sobie’”. Wolf się nie mylił.

      We wspomnianym artykule oświadczył również: „To my spowodowaliśmy te problemy. I tylko my możemy je rozwiązać”. W tym wypadku rację miał jedynie w połowie. Owszem, to my wywołaliśmy problemy, ale rozwiązanie ich nie leży w naszej mocy. Nic nie wskazuje na to, by było inaczej. Robimy pewne postępy, lecz wydają się one znikome w porównaniu ze spustoszeniami, jakich dokonujemy na całym świecie.

      W ubiegłym roku Al Gore napisał książkę zatytułowaną Earth in the Balance​—Ecology and the Human Spirit (Ziemia na skraju katastrofy — ekologia a natura ludzka). Ostrzegał w niej przed nasilającym się kryzysem ekologicznym na świecie i zamieścił znaczącą uwagę: „Im głębiej sięgam w poszukiwaniu przyczyn ogólnoziemskiego kryzysu ekologicznego, tym mocniej się przekonuję, że jest on przejawem kryzysu wewnętrznego, który z braku lepszego słowa nazwę duchowym”.

      Rzeczywiście jest to kryzys o podłożu duchowym. Wiąże się z upadkiem natury ludzkiej. Człowiek jest gotowy poświęcić naturalne piękno Ziemi oraz jej bogactwa, egzystencję tysięcy gatunków roślin i zwierząt, a nawet zdrowie ludzi. Co więcej, zupełnie się nie liczy z dziećmi i wnukami, którym przyjdzie żyć na zdewastowanej Ziemi. Wreszcie daje wyraz swej niewdzięczności i swemu lekceważeniu wobec Tego, który stworzył naszą planetę i uczynił ją domem dla ludzi.

      W Izajasza 45:18 (NW) czytamy, że ‛Stwórcą niebios, tym prawdziwym Bogiem, który ukształtował ziemię i ją uczynił, tym, który jej dał trwały byt, który nie stworzył jej po prostu na nic, który wręcz po to ją uformował, aby była zamieszkana’, jest Jehowa. Umieścił na Ziemi człowieka i polecił mu, żeby się nią opiekował: „I wziął Pan Bóg człowieka i osadził go w ogrodzie Eden, aby go uprawiał i strzegł” (1 Mojżeszowa 2:15). Chociaż Adam został przy stworzeniu obdarzony doskonałością, zrezygnował z niej i obrał własną drogę postępowania. Uchylił się od obowiązku opieki nad Ziemią.

      Sytuacja taka trwa po dziś dzień, z tym że teraz kwestia rujnowania Ziemi nabrała szczególnego znaczenia. „Prawdziwy Bóg uczynił ludzi prostolinijnymi, ale oni sami wynaleźli wiele planów” (Kaznodziei 7:29, NW). „Sami ze swej strony postąpili zgubnie; nie są Jego dziećmi, skaza jest ich własna. Pokolenie spaczone i przewrotne!” (Powtórzonego Prawa [5 Mojżeszowa] 32:5, NW). Ziemia będzie zamieszkana zawsze, lecz nie przez takie spaczone i przewrotne pokolenie. Psalmista zapowiedział, że w czasie wyznaczonym przez Boga tylko „sprawiedliwi posiądą ziemię” (Psalm 37:29).

      Jehowa troszczy się o Ziemię

      Po zakończeniu stwarzania Ziemi Jehowa „spojrzał (...) na wszystko, co uczynił, a było to bardzo dobre”. Chciał, żeby takie pozostało. Założył piękny ogród Eden, a opiekę nad nim powierzył Adamowi, którego tam osadził. Rośliny z ogrodu nie były przeznaczone wyłącznie dla człowieka. Bóg powiedział: „Wszystkim zaś dzikim zwierzętom i wszelkiemu ptactwu niebios, i wszelkim płazom na ziemi, w których jest tchnienie życia, daję na pokarm wszystkie rośliny” (1 Mojżeszowa 1:30, 31).

      Później Izraelici otrzymali Prawo Mojżeszowe, które nakazywało dbać o ziemię. Każdy siódmy rok został ustanowiony „sabatem całkowitym, odpoczynkiem” dla ziemi. Wszystko, co w tym czasie wyrosło samo, nie miało być zbierane, ale pozostawione dla biednych, jak również dla bydła oraz dzikich zwierząt żyjących w okolicy (3 Mojżeszowa 25:4-7).

      Troska Jehowy o zachowanie gatunków uwidoczniła się przed potopem z czasów Noego, gdy polecił wprowadzić do arki po parze zwierząt. Znalazła też swój wyraz w przymierzu Prawa. Na przykład zabraniało ono zawiązywać pyska młócącemu wołowi, aby mógł zjeść trochę ziarna. Nie pozwalało zaprzęgać wołu i osła do orki we wspólnym jarzmie, gdyż byłoby to uciążliwe dla mniejszego, słabszego zwierzęcia. Jeżeli w niebezpieczeństwie znalazło się zwierzę pociągowe sąsiada, Izraelita miał obowiązek pośpieszyć mu z ratunkiem, choćby nie żył w przyjaznych stosunkach z właścicielem albo choćby oznaczało to wykonanie jakiejś pracy w sabat (2 Mojżeszowa 23:4, 5; 5 Mojżeszowa 22:1, 2, 10; 25:4; Łukasza 14:5). Z gniazda ptasiego mógł zabrać jaja lub pisklęta, ale nie matkę. Musiał ją zostawić ze względu na zachowanie gatunku. A Jezus powiedział, że chociaż wróble są niewiele warte, to ‛ani jeden z nich nie spada na ziemię bez woli Ojca’ (Mateusza 10:29; 5 Mojżeszowa 22:6, 7).

      Natchniony psalmista oświadczył: „Niebiosa są niebiosami Pana, ale ziemię dał synom ludzkim” (Psalm 115:16). W Mateusza 5:5 Jezus oznajmił: „Błogosławieni cisi, albowiem oni posiądą ziemię”. Czy sądzisz, że Jehowa odda im w dziedzictwo zanieczyszczoną Ziemię? Gdybyś miał piękny dom i zamierzał podarować go dzieciom, czy pozostawiłbyś w nim lokatorów, którzy niszczą zarówno sam dom, jak i pobliski teren? Czy raczej przed przekazaniem go dzieciom byś ich nie wyrzucił i nie przeprowadził remontu?

      Tak właśnie postąpił Jehowa, zanim wprowadził Izraelitów do ziemi, którą im obiecał. Kananejczycy plugawili ją swą rażącą niemoralnością i dlatego Jehowa ich stamtąd wypędził. Wtedy też ostrzegł Izraelitów, że jeśli oni będą zanieczyszczać ziemię, to ich również usunie. Zanotowano to w 3 Mojżeszowej 18:24-28:

      „Nie kalajcie się tym wszystkim [kazirodztwem, sodomią, okrucieństwem, przelewem krwi], gdyż tym wszystkim kalały się narody, które Ja przed wami wypędzam. Także i ziemia została skalana, przeto ukarałem ją za jej winę i wyrzuciła ziemia swoich mieszkańców. Przestrzegajcie zatem ustaw moich i praw moich i nie czyńcie żadnej z tych wszystkich obrzydliwości, ani tubylec, ani obcy przybysz, mieszkający pośród was. Albowiem wszystkie te obrzydliwości czynili mieszkańcy tej ziemi, którzy tu byli przed wami, i ziemia ta stała się nieczystą, aby was ziemia ta nie wyrzuciła, gdy ją zanieczyszczacie, tak jak wyrzuciła naród, który tu był przed wami”.

      Jednakże Izraelici zanieczyścili tę ziemię, dopuszczając się takiej samej rażącej niemoralności jak Kananejczycy. Zgodnie ze swą zapowiedzią Jehowa wypędził Izraelitów, posługując się Babilończykami, którzy uprowadzili ich w niewolę do swego kraju. Na długo przed tym wydarzeniem Izrael otrzymał ostrzeżenie przekazane przez Izajasza, proroka Jehowy: „Oto Pan spustoszy ziemię i zniszczy ją, sprawi zamieszanie na jej powierzchni i rozproszy jej mieszkańców. Ziemia jest splugawiona pod swoimi mieszkańcami, gdyż przestąpili prawa, wykroczyli przeciwko przykazaniom, zerwali odwieczne przymierze. Dlatego klątwa pożera ziemię i jej mieszkańcy muszą odpokutować swoje winy; dlatego przerzedzają się mieszkańcy ziemi i niewielu ludzi pozostaje” (Izajasza 24:1, 5, 6).

      Zniszczenie tych, którzy niszczą Ziemię

      Dzisiaj znajdujemy się w podobnym położeniu. W książkach, czasopismach, gazetach, telewizji, wideo i innych środkach przekazu na ogół jest ukazywane społeczeństwo, które dopuszcza się niemoralności, brutalnej przemocy oraz korupcji w polityce. Nie licząc się z normami moralnymi, chciwe przedsiębiorstwa handlowe w zamożnych państwach zatruwają środowisko naturalne. Na przykład do krajów rozwijających się, gdzie nie wprowadzono jeszcze odpowiednich przepisów bezpieczeństwa, wysyłają produkty, których nie dopuszczono na rynek ze względu na szkodliwość dla zdrowia. Chrześcijanie są ostrzegani przed tego rodzaju postępowaniem:

      „To więc mówię i zaklinam na Pana, abyście już więcej nie postępowali, jak poganie postępują w próżności umysłu swego, mający przyćmiony umysł i dalecy od życia Bożego przez nieświadomość, która jest w nich, przez zatwardziałość serca ich, mając umysł przytępiony, oddali się rozpuście dopuszczając się wszelkiej nieczystości z chciwością” (Efezjan 4:17-19; 2 Tymoteusza 3:1-5).

      Zanieczyszczona jest zarówno natura ludzka, jak i środowisko. Nasza planeta miała własne systemy kontrolne i mechanizmy pozwalające jej zachowywać równowagę w przyrodzie. Do dewastacji Ziemi doprowadził człowiek, gdyż popadł w grzech i tym samym uszkodził swój wewnętrzny system kontrolny — sumienie. Teraz jedynie Bóg może powstrzymać ludzi. Tylko On jest w stanie uratować Ziemię. Jehowa zapewnia nas, że to uczyni, obiecując w Objawieniu 11:18 ‛wytracić tych, którzy niszczą ziemię’.

Publikacje w języku polskim (1960-2026)
Wyloguj
Zaloguj
  • polski
  • Udostępnij
  • Ustawienia
  • Copyright © 2025 Watch Tower Bible and Tract Society of Pennsylvania
  • Warunki użytkowania
  • Polityka prywatności
  • Ustawienia prywatności
  • JW.ORG
  • Zaloguj
Udostępnij