Nasza piękna ziemia — w jakim stanie pozostawimy ją dzieciom?
STATYSTYKI demograficzne wskazują, że od roku 1970 przyszło na świat 1,7 miliarda dzieci. Gdyby utworzyć z nich jeden naród, byłby on najliczniejszy na świecie. Czy nie należałoby więc zadać sobie pytanie: Jaki świat im pozostawiamy?
Ponad 25 lat temu pewien znany lekarz, pracownik służby zdrowia w USA oświadczył: „Wszystkich nas dręczy obawa, czy nie dojdzie do takiego zanieczyszczenia środowiska naturalnego, iż ludzie staną się gatunkiem wymarłym, jak dinozaury”.
Od owego czasu ten niepokój jeszcze się wzmógł. W 1986 roku odbyła się w USA konferencja krajowa, na której zabrało głos prawie 100 biologów. Ostrzegli przed nadejściem fali masowej zagłady w rodzaju tej, która zmiotła z powierzchni ziemi dinozaury, tyle że tym razem nie byłby to już proces naturalny, tylko rezultat „działalności człowieka”.
W ubiegłym roku Worldwatch Institute opublikował Raport O stanie świata w roku 1987. Czytamy tam: „Społeczeństwo, które ma szanse przetrwać, zaspokaja swe potrzeby bez przekreślania nadziei na przyszłość następnego pokolenia. Dzisiejsze społeczeństwo pod niejednym względem nie spełnia tego wymagania. Na wszystkich kontynentach maleją szanse przetrwania w istniejących warunkach ekologicznych. Działalność człowieka ma taki zasięg, że zaczęła już zagrażać życiu na Ziemi”.
W raporcie tego instytutu powiedziano, że wymagania ponad 5 miliardów ludzi — a liczba ich wzrasta o 83 miliony rocznie — przekraczają zdolności regeneracyjne systemów biologicznych Ziemi.
W następstwie zanieczyszczeń chemicznych zmniejsza się warstwa ozonu w atmosferze i może dojść do „zwiększenia się liczby zachorowań na raka skóry, uszkodzeń immunologicznego systemu człowieka, jak również do opóźnionego dojrzewania plonów”.
Jeżeli nie ustaną kwaśne deszcze, to nie tylko zginie jeszcze więcej jezior i lasów, ale będzie też postępować proces zakwaszania gleb i „mogą upłynąć dziesiątki, a nawet setki lat, zanim przywróci się im żyzność”.
Intensyfikacja uprawy ziemi pociąga za sobą „znacznie szybsze ubywanie powierzchniowej warstwy gleby niż jej tworzenie”.
Na skutek wytrzebienia lasów zmniejsza się ilość dwutlenku węgla pobieranego z atmosfery, a jednocześnie w rezultacie spalania paliw kopalnych powstaje go więcej niż rośliny i oceany są w stanie wchłonąć. Następstwem tego jest potęgowanie się efektu cieplarnianego, który może w końcu doprowadzić do stopnienia lodowców i zalania miast na wybrzeżach.
Zmniejszanie się powierzchni lasów tropikalnych wywołuje zakłócenia w naturalnym obiegu wody i w konsekwencji jest mniej opadów deszczu, co sprzyja powiększaniu się obszarów pustynnych.
Trujące związki chemiczne, nie oczyszczone ścieki, ropa naftowa, wypadki radiacyjne, radon, mikrofale, azbest — to tylko niektóre hasła z długiego rejestru grzechów człowieka przeciw środowisku naturalnemu.
W Raporcie O stanie świata w roku 1987 znajdujemy następujące ostrzeżenie: „Jeszcze nigdy nie było jednocześnie tylu zakłóceń systemów mających istotne znaczenie dla życia na Ziemi. Ponadto nowe problemy środowiska naturalnego przybierają takie rozmiary w czasie i przestrzeni, że istniejące dziś instytucje polityczne i społeczne nie potrafią ich już rozwiązać. Żaden kraj nie jest w stanie samodzielnie uregulować klimatu Ziemi, zabezpieczyć warstwy ozonu, zachować na naszej planecie lasów i gleb ani odwrócić procesu zakwaszania jezior i rzek. Wszystko to byłoby możliwe tylko w wypadku podjęcia stałej współpracy międzynarodowej”.
Jednakże ta współpraca rozwija się bardzo powoli, a czasu jest coraz mniej. Wyścig zbrojeń pochłania ogromne sumy, a tymczasem na ochronę środowiska naturalnego, dzięki któremu istniejemy, a którego zaniedbywanie może nas kosztować życie, przeznacza się śmiesznie niskie sumy. Na przykład od roku 1983 rząd USA przeznaczył już 9 miliardów dolarów na całokształt przedsięwzięć związanych z koncepcją Inicjatywy Obrony Strategicznej, na które zamierza wydać jeszcze 33 miliardy dolarów w latach od 1986 do 1991, a z drugiej strony skąpi pieniędzy na ochronę środowiska. W innych krajach uprzemysłowionych wygląda to podobnie. W Raporcie O stanie świata w roku 1987 opisano ten kryzys krótko i węzłowato: „Już najwyższy czas zawrzeć pokój ze sobą nawzajem, żebyśmy mogli zawrzeć pokój z Ziemią”.
„Chcąc sobie zapewnić trwałą przyszłość”, powiedziano w tym raporcie, „musimy wszyscy wstrzymać emisję dwutlenku węgla do atmosfery, chronić warstwę ozonu, odnowić lasy, przywrócić glebie żyzność, zahamować tempo przyrostu naturalnego, lepiej wykorzystywać energię oraz znaleźć odnawialne źródła energii. Żadne pokolenie nie stanęło dotąd wobec tylu złożonych problemów, którymi trzeba się zająć natychmiast. Minione pokolenia zawsze troszczyły się o przyszłość, my jednak jesteśmy pierwszym, od którego decyzji może zależeć, czy Ziemia, jaką odziedziczą nasze dzieci, będzie się nadawać do zamieszkania”.
W następnym artykule omówiono krytyczną sytuację spowodowaną trującymi substancjami chemicznymi.