Jak dzisiejsze „czasy krytyczne” odbijają się na twojej rodzinie?
„Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej”.
TAK powiada znane przysłowie. I przez długie lata faktycznie tak było. We współczesnym świecie jednak wygląda to całkiem inaczej. Zacisze domowe jakże często staje się polem bitewnym. W zbyt wielu rodzinach brakuje naturalnej miłości — tej więzi uczuciowej, której słusznie należałoby oczekiwać. A dlaczego tak się dzieje? Czy w kłopotach rodzinnych, jakie obserwujemy za naszych czasów, jest coś niezwykłego?
RODZINA XX WIEKU
W minionych stuleciach rodzina częstokroć stanowiła zarazem jednostkę gospodarczą, swoistą wspólnotę produkcyjną. Wszyscy jej członkowie — rodzice i dzieci — wspólnie budowali dom, sporządzali meble, uprawiali rolę i doglądali trzód (Rodz. 37:2; Prz. 31:16). Jednakże z nadejściem rewolucji przemysłowej wiele się zmieniło.
Na skutek industrializacji zwłaszcza w krajach zachodnich liczne rodziny przeniosły się do miast, szukając zatrudnienia w fabrykach. Teraz trzeba było codziennie zostawiać dom i iść do pracy. Rodziny miały dla siebie coraz mniej czasu. Odzież, meble czy inne rzeczy zaczęto kupować, zamiast je robić. W książce pt. The Family, Society, and the Individual (Rodzina, społeczeństwo, a jednostka) zaznaczono:
„Zmiany te — jak się tego należało spodziewać — wywarły ogromny wpływ na (...) życie domowe. Rodzina przestała być jednostką gospodarczą, która by wspólnie coś produkowała. Od wprowadzenia powszechnego obowiązku szkolnego oraz prawnego uregulowania kwestii pracy dzieci potomstwo stało się z gospodarczego punktu widzenia raczej obciążeniem niż zyskiem”. Jak się to odbiło na wychowywaniu dzieci? „Patriarchalny charakter jednostki rodzinnej zaczął zanikać, a karność i szacunek dla autorytetów przestały uchodzić za podstawowe wymogi przykładnego życia”.
Dla rodziny XX-wiecznej zmiany te oznaczały powstanie niezwykłych, a niekiedy wręcz ogromnych napięć. Problem nie ogranicza się wyłącznie do cywilizacji zachodniej. Kolonizacja oraz idące w ślad za nią uprzemysłowienie wywróciły tradycyjny porządek rodzinny nawet w tak zwanych krajach Trzeciego Świata. Niekiedy i tam żony zaczynają się oburzać, że się ich nie traktuje po partnersku. Na przykład pewna Afrykanka ubolewała: „Dlaczego mężczyźni zostawiają nam dźwiganie ciężarów? Ja idę w pole z motyką na ramieniu i z dzieckiem na plecach. On nic nie niesie. Potem wracam z motyką, z dzieckiem i z wodą w ogromnym naczyniu na głowie. On w dalszym ciągu niczego nawet nie dotknie. Pieniądze idą na picie, zamiast na dom lub na dzieci. Pracujemy tak samo, jeśli nie więcej, a on zabiera wszystko i mówi, że to jego — bo zarobił. To są kpiny”.
Rodzina w XX wieku jest wystawiona na oddziaływanie jeszcze jednego dawniej nieznanego czynnika, którym jest telewizja. Ocenia się, iż zanim dziecko skończy 18 lat, spędza przed telewizorem około 15 000 godzin, zaś w klasie szkolnej około 11 000 godzin. Przed skończeniem 14 lat przeciętne dziecko amerykańskie zdąży obejrzeć w telewizji jakieś 18 000 morderstw. Z jakim skutkiem? Odpowiedzi udziela M. S. Miller w książce pt. Childstress! (Uwaga: Dzieci!): „Zdaniem wielu psychologów i prawników telewizja jest odpowiedzialna za naśladowanie przez młodzież aktów przemocy. W pewnym banku nowojorskim zatrzymano 9-letniego chłopca, który przy użyciu dziecięcego rewolweru wymusił 100 dolarów. Tłumaczył się potem: ‛Widziałem w telewizji, jak to robili różni faceci’”. Magazyn The Family Coordinator dodaje: „Chociaż nie ustalono empirycznie, czy oglądanie takich programów wywołuje u młodych widzów jakieś bezpośrednie następstwa, to jest oczywiste, iż przez środki masowego przekazu dociera do nich wiele rzeczy, które nieuchronnie kształtują na bieżąco ich życie i całą późniejszą postawę”.
Nie ulega wątpliwości, że w naszym stuleciu rodzina znalazła się w specyficznych, wyjątkowych warunkach życiowych, które wystawiły ją na działanie napięć i wpływów nie spotykanych we wcześniejszej historii człowieka. Czy jednak wynikające stąd kłopoty rzeczywiście dowodzą, iż doczekaliśmy „dni ostatnich”?
Apostoł Paweł z godną uwagi dokładnością przepowiedział, że w „dni ostatnie nastaną czasy krytyczne, trudne do zniesienia”.a Jak te „czasy krytyczne” miały wpłynąć na życie rodzinne? Paweł odpowiada: „Ludzie bowiem będą (...) nieposłuszni rodzicom, niewdzięczni, nielojalni, wyzuci z naturalnych uczuć” (2 Tym. 3:1-3).
‛NIEPOSŁUSZEŃSTWO WOBEC RODZICÓW’
Dzieci to krew z krwi i kość z kości swoich rodziców; poza tym mają one wobec nich dług wdzięczności za liczne doznane dobrodziejstwa. To przeraża, gdy się słyszy, że młodzi nie szanują rodziców ani nie okazują im należnej czci i troskliwości. Pewien biblista wypowiedział się na ten temat, jak następuje: „Kiedy młodzież zatraca wszelki respekt dla sędziwego wieku, zapominając o niespłacalnym długu i elementarnych obowiązkach wobec tych, którzy dali jej życie, jest to oznaką bliskiego upadku danej cywilizacji”. Czy w dzisiejszych rodzinach rzeczywiście tak się dzieje?
„Boję się własnego dziecka”, użalała się pewna matka, mówiąc o jednym z najbardziej oczywistych przejawów buntu dzieci przeciw władzy rodzicielskiej — o znieważaniu i maltretowaniu rodziców. Siedemnastoletni syn tej kobiety w napadzie złości brutalnym pchnięciem zwichnął jej ramię. Jak dalece rozpowszechniły się takie wypadki? Książka Behind Closed Doors (Za zamkniętymi drzwiami), w której podsumowano wyniki badań nad stosowaniem przemocy w rodzinach amerykańskich, podaje: „Każdego roku co trzecie dziecko w wieku od 3 do 17 lat podnosi rękę na swoich rodziców”. Czyż uderzenie własnego ojca lub matki nie uchodzi powszechnie za dowód karygodnego braku szacunku? (Porównaj z tym List do Efezjan 6:1-3).
Dzieci buntują się przeciw rodzicom również w mniej gwałtowny sposób. W latach sześćdziesiątych okazywały to hipisowskim ubiorem i długimi włosami. Kiedy jednak dorośli przejęli tę modę, młodzi poczuli się zmuszeni inaczej uzewnętrzniać swój bunt. We wspomnianej już książce pt. Childstress! czytamy: „Mimo całej swej pomysłowości coraz wyraźniej uciekają się znowu do wypróbowanych i typowych metod stawiania oporu — narkotyków, pijaństwa, wagarowania i ucieczek z domu. Toteż często się zdarza, że ktoś z pokolenia dziadków wykrzykuje: ‛Za żadne skarby nie chciałbym w tych czasach wychowywać dzieci!’”
Nie tylko dorastające dzieci zaniedbują się w okazywaniu rodzicom miłości i należnego szacunku. Drugą grupą osób, które źle traktują ludzi w podeszłym wieku, są dorośli. Jak to rozumieć? Czasopismo Psychology Today wyjaśnia: „Znęcanie się nad starcem może przybrać formę zadawania udręk fizycznych, wyzyskiwania (na przykład zabierania oszczędności), zaniedbywania (niedostarczania żywności lub leków) albo oddziaływania na psychikę (przez obrzucanie wyzwiskami). W wielu wypadkach gdy rodzice skarżą się na złe traktowanie, grozi się im wyrzuceniem na ulicę lub umieszczeniem w szpitalu psychiatrycznym czy też w domu starców”.
Szczególnie smutna jest okoliczność, że wiele dorosłych dzieci nie uznaje swych obowiązków wobec sędziwych rodziców. Na przykład F. Ivan Nye pisze w pracy naukowo-badawczej, opublikowanej na łamach czasopisma Journal of Marriage and the Family: „Większość respondentów [udzielających odpowiedzi na ankietę] uznaje obowiązek utrzymywania kontaktów z krewnymi i w nagłych wypadkach udzielania im pomocy finansowej, ale ponad 30 procent jest zdania, że nie jest to konieczne (wspieranie pod względem materialnym), a niespełna 40 procent respondentów obojga płci stanowczo potępia ludzi, którzy się w tym zaniedbują”. Wszystko to prowadzi Nye’a do wniosku, że więzy krwi „stopniowo przestają uchodzić za coś normalnego i najprawdopodobniej przeobrażą się” w niezobowiązujący składnik życia rodzinnego. Czy nie „jest to oznaką bliskiego upadku (...) cywilizacji”? (Zobacz też List 1 do Tymoteusza 5:3-8).
Oczywiście nie wszystkie dzieci gardzą autorytetem rodzicielskim. Jednakże jest tyle danych o występowaniu młodych przeciw rodzicom, że potwierdzają w zupełności wypowiedź apostoła Pawła, iż ludzie będą „nieposłuszni rodzicom, niewdzięczni, nielojalni”.
„WYZUCI Z NATURALNYCH UCZUĆ”
Teraźniejsze czasy „trudne do zniesienia” wycisnęły piętno nie tylko na dzieciach. Paweł powiedział też, że ‛ludzie będą wyzuci z naturalnych uczuć’ (2 Tym. 3:2, 3).
Ma się rozumieć po rodzinie należałoby się spodziewać, że będzie trzymać się razem. W zaciszu domowym powinna panować atmosfera miłości — zarówno do współmałżonka, jak i do dzieci. Paweł zaznaczył jednak, że „dni ostatnie” miał charakteryzować brak „naturalnych uczuć”.b I rzeczywiście nader często w „zaciszu domowym” wcale nie jest „zacisznie”. Dlaczego?
W poprzednim artykule była mowa o często spotykanym, jaskrawym przejawie braku naturalnych uczuć — o maltretowaniu żon. Z całą pewnością żadna żona nie zasługuje na to, by ją kopać, okładać pięściami czy jeszcze inaczej się nad nią znęcać. Jakże daleko odbiegają takie wyczyny od udzielonego mężom biblijnego napomnienia, by miłowali żony „jak własne ciała”! Takie postępowanie jest całkiem naturalne. Bicie żony jest sprzeczne z naturą (Efez. 5:28-33).
Być może jeszcze większe zdumienie budzi liczba zgłaszanych wypadków bicia mężów. Pewien małżonek „ciągle obnosił szramy i siniaki” spowodowane przez żonę, która „terroryzowała go atakami histerii, wrzaskiem i złośliwym używaniem siły fizycznej”. Według oceny niektórych socjologów w samych tylko USA corocznie około 282 000 mężczyzn zostaje pobitych przez żony. Czyż nie jest to jeszcze jeden szokujący przykład zaniku naturalnych uczuć w wielu współczesnych rodzinach? (Porównaj z tym List do Efezjan 5:22-24, 33).
Nie mniej poważne, a znacznie bardziej bolesne są doniesienia o coraz częstszym maltretowaniu dzieci. Wcale nierzadko spotyka się w prasie takie oto nagłówki:
„Dorosły, poniewierany w dzieciństwie, opowiada o swoich bliznach”
„Matka przyznaje się do utopienia czworga dzieci w czasie snu”
„Maltretowanie dzieci — wzrost wskaźnika zgonów w Denver i w całym stanie”
„Zaniedbywanie dzieci ‛psuje dobrą opinię Anglii’”
Nie chcemy tu przytaczać makabrycznych szczegółów.
A jak często się zdarza takie znęcanie się nad dziećmi? Omawiając wyniki badań nad stosowaniem przemocy w rodzinie, książka Behind Closed Doors podaje, że szacunkowo „od 3,1 do 4 milionów dzieci [w USA] było już kiedyś w życiu skopane, pogryzione lub pobite pięściami przez któreś z rodziców; (...) wobec jakichś 900 000 do 1,8 miliona dzieci w wieku od 3 do 17 lat rodzice użyli broni palnej lub noża”.
Trzeba przyznać, że dzieci zwłaszcza małe, nietrudno jest poturbować; niekiedy mogą one być zbyt natarczywe, ale na pewno nie zasługują na to, by się nad nimi pastwić — fizycznie, emocjonalnie bądź w jakikolwiek inny sposób. W końcu przecież — jak mówi Biblia — „synowie są dziedzictwem od Jehowy; owoc łona jest nagrodą” (Ps. 127:3).
Nie ulega wątpliwości, że w XX wieku rodziny muszą stawiać czoło napięciom i obciążeniom nie spotykanym nigdy przedtem w dziejach ludzkości. W czasopiśmie U.S. News and World Report czytamy: „Dlaczego kłopoty rodzinne tak się mnożą? Dr Bertrand New, psychiatra z Westchester Medical Center przy nowojorskiej akademii medycznej, wymienia wśród przyczyn niepowodzenia osobiste i ekonomiczne, alkoholizm oraz zwiększone obciążenia, jakie na wiele rodzin nakłada współczesne społeczeństwo” (kursywa nasza).
Spiętrzenie konfliktów rodzinnych to tylko część złożonego znaku „dni ostatnich”. W przyszłych wydaniach Strażnicy zostaną szczegółowo omówione inne aspekty wypowiedzi Pawła z Listu 2 do Tymoteusza 3:1-5. Ale jedno jest pewne: relacje o buntowaniu się dzieci przeciwko władzy rodzicielskiej oraz o zapowiedzianym przez Pawła zaniku naturalnych uczuć stanowią z uwagi na swą częstotliwość niezaprzeczalny dowód, że żyjemy w „dniach ostatnich” obecnego systemu rzeczy.
Rzeczywiście nastały „czasy krytyczne, trudne do zniesienia”. Nie muszą one jednak mącić szczęścia w twojej rodzinie. Jehowa Bóg podaje nam w Biblii dosyć praktycznych wskazówek i kierowanie się nimi już teraz sprzyja zachowaniu szczęścia i pomyślności w rodzinie. Ale to jeszcze nie wszystko, bo jeśli będziecie ich ściśle przestrzegać, możecie się znaleźć wśród tych szczęśliwych rodzin, które będą się cieszyć życiem wiecznym w tak już bliskim sprawiedliwym, nowym porządku, utworzonym przez Boga (2 Piotra 3:13; Prz. 3:13-18).
[Przypisy]
a Greckie słowo chalepos, odpowiednik wyrażenia „czasy krytyczne”, zostało w Ewangelii według Mateusza 8:28 przetłumaczone na „groźny” (w „Biblii warszawskiej”). Odniesiono je tam do dwóch mężczyzn opętanych przez demony, wyjątkowo gwałtownych i niebezpiecznych. A zatem „dni ostatnie” miały być szczególnie groźne i niebezpieczne.
b Greckie słowo storge odnosi się do miłości w rodzinie, miłości do krewnych. Natomiast wyrażenie „wyzuci z naturalnych uczuć” jest tłumaczeniem jednej z form słowa astorges, mającego wręcz odwrotne znaczenie; chodzi tu więc o zanik naturalnej miłości, jaka powinna istnieć wśród członków rodziny.
[Ilustracje na stronie 4]
On się przygląda, jak ludzie strzelają do siebie, biją się i mordują. Jak to na niego podziała?
Kierowanie się wskazówkami podanymi w Biblii już teraz sprzyja szczęściu w życiu rodzinnym