List od braci
Drodzy Współgłosiciele!
Przed dwoma miesiącami pisaliśmy Wam o pierwszej połowie wielkiej podróży dookoła świata, rozpoczętej przez braci Knorra i Larsona. Towarzyszyliście im wtedy w myślach do Kenii w Afryce Wschodniej. W tym miesiącu chcielibyśmy Wam przekazać kilka doświadczeń z dalszej części tej podróży.
Z Kenii udali się do Rodezji, stamtąd zaś do Afryki Południowej, gdzie wzięli udział w uroczystości oddania do użytku nowych, dodatkowych pomieszczeń dla biura oddziału. Następnie odlecieli do Australii. Dowiedzieli się tam, że rada miejska w Strathfield początkowo odmówiła nam zezwolenia na budowę, ale zrewidowała swoje stanowisko i wydała zezwolenie, gdy wszyscy sąsiedzi podpisali petycję o wyrażenie zgody. W tej dobudówce znajdzie pomieszczenie pierwsza na tym kontynencie prasa rotacyjna do drukowania naszych czasopism.
Po krótkim pobycie w Papua kolejny etap prowadził na Filipiny. Przy rozbudowie budynku mieszkalnego oraz drukarni, w której ma być zainstalowana prasa rotacyjna, pracują po większej części nasi bracia.
Gdy nasi podróżni dotarli do Japonii, stwierdzili, że budowa nowego biura oddziału oraz drukarni jest w pełnym toku. Wybrano na ten cel miasto Numazu, położone w pewnej odległości od Tokio. Podróż do Japonii była bardzo potrzebna, gdyż podczas wizyty w przedsiębiorstwie produkującym dla nas trzy prasy rotacyjne zdążono jeszcze w porę polecić wprowadzenie pewnych ulepszeń konstrukcyjnych.
Po drodze do domu dwaj nasi bracia zatrzymali się na Hawajach, gdzie przemawiali do ponad 4800 osób zgromadzonych w słynnej muszli Waikiki. W końcu po przejechaniu z górą 60 000 kilometrów, wstąpieniu do 21 krajów, odwiedzeniu 16 oddziałów (12 z nich było w trakcie rozbudowy), bracia Knorr i Larson powrócili 20 lutego do Betel w Brooklynie, żeby 6 marca wziąć udział w uroczystości zakończenia nauki w pięćdziesiątej drugiej klasie szkoły Gilead.
Ci dwaj bracia — podobnie zresztą jak i wszyscy pozostali członkowie ciała kierowniczego, które ich wydelegowało — nie szczędzili czasu ni sił, by się przyczynić do rozwoju dzieła Bożego na czterech kontynentach, które odwiedzili podczas swej niewątpliwie bardzo uciążliwej 46-dniowej podróży. W ten sposób starali się sprostać ciążącej na nich wielkiej odpowiedzialności za pasienie owiec Jehowy.
Czy nie są dla nas dobrym przykładem? Czy każdemu z nas nie przypadł w udziale jakiś — większy lub mniejszy — zakres odpowiedzialności za dzieło Boże? Jedni mogą się troszczyć o cały zbór, inni o jego cząstkę — ośrodek służby, a jeszcze inni tylko o rodzinę lub osobę, która dopiero interesuje się prawdą.
Jeżeli zaś chodzi o grono rodzinne, to nieco inny jest zakres odpowiedzialności męża, inny żony, a jeszcze inny dzieci, ale gdy wszyscy będziemy popierać dzieło Boże z całego serca i ze wszystkich sił, mając na uwadze stałe robienie postępów w obejściu, w miłości, w wierze, w czystości, i stojąc niezłomnie po stronie Jehowy, wówczas w Jego oczach będziemy dokładnie tak samo godni uznania, jak bracia, którzy sprawują nadzór nad tym dziełem na całym obliczu ziemi. W ten sposób bowiem wszyscy zmierzamy do jednego celu, którym jest życie pod panowaniem Królestwa Bożego.
Wasi bracia i współsłudzy